Giganci prasowi procesują się
Zaczął się proces cywilny, wytoczony przez wydawcę "Rzeczpospolitej" "Gazecie Wyborczej" za opis sprawy niezapłacenia opłaty skarbowej przez zagraniczny koncern za kupno "wielkiej spółki medialnej" - czyli właśnie "Rzeczpospolitej".
Proces przed Sądem Okręgowym w Warszawie nie ruszył jednak w poniedziałek z miejsca - uniemożliwiło to niestawienie się w sądzie jednego z pozwanych, redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej" Adama Michnika. Redakcja "Gazety" odesłała sądowi wezwanie do niego - które przyszło pod jej adresem - dowodząc, że nie było ono adresowane na adres domowy, a ona nie ma obowiązku dostarczania pism procesowych. Sąd przyznał rację redakcji.
Jesienią 2001 r. Gazeta Wyborcza opublikowała obszerny artykuł pt. "Jak zatykałem dziurę budżetową", której autor - ukrywający się pod pseudonimem Maciej Kuczarski - opisywał swe starania, by zainteresować polskie władze umową kupna sprzed 6 lat przez zagraniczny kapitał udziałów w wielkiej firmie medialnej ("Gazeta" nie podała jej nazwy) oraz wyjaśnić, czy od tej umowy powinno być wniesione kilka milionów zł opłaty skarbowej.
Wkrótce potem tygodnik Nie podał, że chodzi o norweski koncern Orkla - większościowego wspólnika w spółce wydającej "Rzeczpospolitą". Do autorstwa artykułu przyznał się zaś Maciej Cegłowski, były szef rady nadzorczej Presspubliki.
Po publikacji "Gazety Wyborczej" redaktor naczelny "Rzeczpospolitej" Maciej Łukasiewicz zarzucił jej, że uczestniczy "w zamachu na niezależność" jego gazety. Sprawa trafiła sądu. W swym pozwie Presspublika, Presspublika Holding oraz Orkla domagają się od wydawcy "Gazety Wyborczej", spółki Agora, Michnika i Cegłowskiego publicznych przeprosin oraz wpłacenia po 150 tys. zł zadośćuczynienia dla każdego z trzech powodów.
Pod koniec 2001 r. media podawały, że urząd skarbowy uznał, że koncern Orkla musi jednak wpłacić 8,46 mln zł opłaty od transakcji z 1996 r., która pozwoliła mu przejąć kontrolę nad "Rzeczpospolitą". Norwegowie zapowiedzieli odwołanie. Według nich, opłata skarbowa się nie należy, bo przejęli kontrolę nad tytułem w wyniku transakcji zawartej między dwiema zagranicznymi firmami. Dlatego - ich zdaniem - nie obejmował jej obowiązek uiszczenia w Polsce opłaty skarbowej.
Cegłowski - jako dyrektor Państwowego Przedsiębiorstwa Wydawniczego "Rzeczpospolita", które ma 49% udziałów w Presspublice - złożył też dwa lata temu doniesienie o przestępstwie zawarcia niekorzystnych umów przez szefów Presspubliki. Umowy dotyczyły wydzierżawienia przez Presspublikę maszyn drukarskich i nieruchomości spółce Warszawa Print.
Według Cegłowskiego, umowy były nieuzasadnione, bo to Presspublica założyła spółkę Warszawa Print, której obowiązkiem jest drukowanie gazety.
W lutym tego roku Prokuratura Rejonowa Warszawa-Ochota postawiła członkom zarządu Presspubliki: Grzegorzowi G., Piotrowi S. i Elżbiecie P. zarzut niedopełnienia obowiązków przez zawarcie niekorzystnych umów. Prokuratura zastosowała wobec nich dozór policyjny, zabrała im paszporty i zakazała opuszczania Polski. W kwietniu sąd utrzymał te decyzje w mocy.
Sprawa zarzutów wzbudziła liczne protesty mediów i polityków, uważających, że chodzi o naciski na jednego z udziałowców, wiodące do podporządkowania sobie tej gazety przez rząd Leszka Millera. Apel do ministra sprawiedliwości Barbary Piwnik wystosowały m.in. Obserwatorium Wolności Prasy. Europejskie Stowarzyszenie Wydawców Gazet wystąpiło do Guentera Verheugena, komisarza UE ds. rozszerzenia Unii, obawiając się, że rząd przejmie kontrolę nad gazetą. (reb)