Giertych wywołał skandal? Ale jaki skandal?
Roman Giertych pojechał do Heidelbergu i ponoć wywołał skandal. Tak przynajmniej powinniśmy sądzić, obserwując relacje mediów, wypowiedzi polityków opozycji, a nawet koalicji. Tylko, że jest jeden problem z tym całym skandalem.
08.03.2007 06:03
Bo mimo całego szumu medialnego, mimo bardziej lub mniej oficjalnych informacji o reprymendach, dymisjach, rozpadach czy nawet wyborach, skandalu po prostu nie ma. Z kilku powodów.
Po pierwsze - wolność słowa. Minister edukacji, głosem pełnym przejęcia, pyta premiera, za jakie to poglądy, udzielona mu została reprymenda. No właśnie, za jakie? Bo ponoć żyjemy w świecie, gdzie każdy ma prawo myśleć i mówić co mu się podoba. Rozumując sposobem wicepremiera, jeśli ktoś uważa, że murzynów trzeba wysłać do Afryki, Żydów na Madagaskar, a homoseksualistów wysterylizować, to czemu ma o tym nie mówić głośno? Tak, żeby wszyscy w "zgejowanej i impotentnej" - jak napisał niegdyś Wojciech Wierzejski - Unii słyszeli.
No dobrze, ale czy powinien to robić jako przedstawiciel polskiego rządu? PiS, opozycja oraz eksperci mówią, że nie. Ale zaraz, zaraz. Przecież Giertych nie jest jakimśtam Kowalskim. To szef bardzo ważnego resortu i wiceszef rządu. Ktoś go przecież na tym stanowisku obsadził. Nie można powiedzieć, że Roman Giertych żadnego prawa do wygłaszania stanowiska swojego kraju nie ma. Trzeba ponosić konsekwencje swoich decyzji.
Od razu chce się zaprotestować, że przemyślenia szefa LPR żadnym stanowiskiem naszego kraju nie są. Czyżby? W ankiecie przeprowadzonej w Wirtualnej Polsce 58% Internautów stwierdziło, że "w Europie powinna być ograniczona propaganda homoseksualna". Te 58% osób nie tylko stwierdziło, że taka propaganda w ogóle jest, ale wręcz powiedziało, że jest jej zbyt dużo. Czy zatem Roman Giertych nie mówił tego, co myśli większość z nas?
I wreszcie ostatni argument przeciwko nazywaniu przemyśleń szefa resortu edukacji "skandalem". Dość prosty argument. Czy w dobie całkowitego upadku politycznych obyczajów, w dobie afer, TKM-ów i członków rządu skazanych prawomocnymi wyrokami, cokolwiek można jeszcze nazwać "skandalem"? "Skandal" to słowo, które w ostatnich czasach zdewaluowało się, jak mało które.
Dlatego więc przestańmy się oburzać, dziwić czy nawet krzywić. Wypowiedź Giertycha w Heidelbergu to wypowiedź wiceszefa naszego rządu, do której miał on pełne prawo. Do tego powiedział coś, co przecież pokrywa się z przemyśleniami większości z nas. Może warto więc zapytać na koniec – czy ktoś coś mówił o skandalu?
Adam Łapiński, Wirtualna Polska