Giertych zawiadamia śledczych. "Przyszedł czas rozliczenia"
Roman Giertych oświadczył, że składa zawiadomienie do prokuratury "na wszystkich prokuratorów i agentów CBA, którzy uczestniczyli w tzw. Zespole ds. Giertycha". Polityk uważa, że są oni "współwinni zbrodni szpiegostwa".
"W związku z wczorajszą informacją Prokuratora Generalnego, że stosowano, bez podstawy prawnej, wobec mnie podsłuch programem Pegasus składam zawiadomienie na wszystkich prokuratorów i agentów CBA, którzy uczestniczyli w tzw. Zespole ds. Giertycha (powołanym 3 lata temu) o współudział w zbrodni szpiegostwa" - czytamy we wpisie Giertycha.
"Liczę, że Prokurator Krajowy obejmie to postępowanie swym nadzorem i doprowadzi do ukarania wszystkich winnych. Stenogramy moich rozmów z Donaldem Tuskiem ówczesnym przewodniczącym Rady Europejskiej były uzyskiwane przez program Pegasus mimo tego, że byłem wówczas jego adwokatem. I do dziś te materiały z Pegasusa znajdują się w aktach tego zespołu i na serwerach służb izraelskich i nie wiadomo, gdzie jeszcze" - uzasadniał swe zarzuty polityk.
"Sądy wielokrotnie orzekały, że nie popełniłem żadnego przestępstwa, a mimo to ten zespół nadal pracował, próbując mnie dopaść. Przyszedł czas rozliczenia. I dziękuję panu Adamowi Bodnarowi za wczorajsze słowa, że wobec mnie program Pegasus używano nielegalnie" - dodał.
"Sędziowie nie mieli świadomości"
Z informacji ministra sprawiedliwości Adama Bodnara wynika, że w latach 2017-2022 kontrola operacyjna przy użyciu Pegasusa objęła 578 osób. Najwięcej osób było objętych taką kontrolą w 2021 roku - 162. Pegasusa używały trzy służby: Centralne Biuro Antykorupcyjne, Służba Kontrwywiadu Wojskowego oraz Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
W toku wystąpienia 17 kwietnia Bodnar potwierdził, że jedną z osób inwigilowanych przy użyciu Pegasusa był Roman Giertych. Dodał, że nie widzi żadnych racjonalnych podstaw, dlaczego zastosowano wobec niego środek przeznaczony do zwalczania najbardziej niebezpiecznych przestępców.
Mówił też, że sędziowie nie mogli wiedzieć, że Pegasus to oprogramowanie, z którego państwo polskie korzysta tylko na podstawie licencji, co oznacza, że zebrane dane trafiały za granicę na serwery izraelskiej firmy NSO Group - operatora Pegasusa.
- Dlatego to jest ta jedna z najważniejszych kwestii, która jest tutaj do wyjaśnienia - czy te zgody sądu po prostu były wyłudzane, bo sędziowie nie mieli świadomości, na co wyrażają zgodę, podejmując decyzję o kontroli operacyjnej - podsumował.