Giertych: nie mam nic na Belkę
Lider Ligi Polskich Rodzin Roman Giertych przyznał w rozmowie z "Gazetą Wyborczą", że nie ma konkretnych zarzutów wobec premiera Belki. W środę wiceprzewodniczący komisji do spraw PKN Orlen apelował do premiera o dymisję, twierdząc że przesłane komisji materiały obciążają go i osoby z jego otoczenia.
12.11.2004 | aktual.: 12.11.2004 08:41
"Gazeta Wyborcza" dotarła do dokumentów, które - zdaniem Giertycha - kompromitują premiera. To zapis rozmowy Krzysztofa Macieja Popendy, asystenta Dochnala, z posłem SLD Andrzejem Pęczakiem. Doszło do niej 27 marca 2004 r., gdy ważyły się losy objęcia przez Belkę urzędu premiera.
Pęczak mówił Popendzie, że Belka po wyborze miał być gwarantem pozostawienia Kaniewskiego na ministerialnym stołku. W rzeczywistości - pisze dziennik - Marek Belka, gdy został premierem, pozbył się Kaniewskiego. W rozmowie z "Gazetą" Giertych przyznał, że stenogram z rozmowy Popenda - Pęczak to jedyny dokument, na którym opiera swoje oskarżenia. Żadnych konkretnych zarzutów wobec Belki nie ma i z jego strony to "tylko apel polityczny": - twierdzi. (PAP)