Gęś Pipa i bigos ze "złota". I to nie jest Zakopane
Wakacje w pełni. Wielu Polaków zamiast długiego urlopu wybiera krótkie weekendowe wypady. Nasz czytelnik, pan Zbyszek, pokazał jak wygadał dwudniowy wyjazd do Szczyrku. Jeden szczegół zwrócił jego uwagę.
17.07.2023 | aktual.: 17.07.2023 13:30
Nasz czytelnik miniony weekend spędził w Szczyrku. Opisał, że "na tle Zakopanego to oaza spokoju i bądź co bądź niewygórowanych cen". Za oscypek trzeba zapłacić w tej okolicy średnio 2,50 zł. Wariant grillowany z żurawiną 3,50 na straganie. W restauracji położony na plastrach boczku to już jednak wydatek 12 zł.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Obiad w góralskiej karczmie to faktycznie niemały wydatek, ale nie powiedziałbym też, że ceny są jakieś wygórowane. Za kotlet schabowy trzeba zapłacić około 30 zł. Ale jeśli chcemy placek po góralsku z gulaszem wołowym i bryndzą, to trzeba wyłożyć te 50-55 zł. Najdroższa jest baranina. Za 4 grillowane kotleciki jagnięce zapłacimy już około 60 zł, a do tego osobno należy zamówić dodatki, ziemniaki z patelni - 12 zł, kapusta zasmażana tyle samo" - relacjonuje dalej nasz czytelnik.
Ceny atrakcji mogą jednak mocno zaskoczyć zaskoczyć. Pan Zbyszek ocenia, że mimo wszystko są one warte wydanych pieniędzy. "Bilet na tak zwaną Pętlę Szczyrkowską - czyli dwa wjazdy i dwa zjazdy koleją linową i gondolą to 79 zł od osoby za bilet normalny. Ale jednak w górach spędzamy wówczas cały dzień. Czy to na Skrzycznem czy Jaworzynie albo Hali Skrzyczeńskiej" - opisuje.
Nasz czytelnik miał okazję sprawdzić ceny w schronisku na Skrzycznem. Zauważył, że nie są najniższe. "Za 10 pierogów z jagodami zapłacimy 38 zł a za piwo 18. Rozumiem wszystko, ale bigos za 29 zł? Chyba jest ze złota" - czytamy w liście do redakcji.
Jedna rzecz zwróciła uwagę pana Zbyszka - wszechobecna gęś Pipa. "Czy już nie mamy własnych beskidzkich pamiątek, tylko musimy pompować jakieś dziwne trendy?" - pyta nasz czytelnik. Za najmniejszego pluszaka trzeba zapłacić około 30 zł. Największa gęś to wydatek rzędu 160 zł.
"Turyści z jednej strony narzekają na paragony grozy w knajpach, a z drugiej nie szkoda im pieniędzy na jednosezonową maskotkę. Trochę to dziwne" - komentuje pan Zbyszek.