Gen. Kowalczyk był pierwszym źródłem "przecieku"
Sąd Rejonowy w Kielcach uniewinnił b. szefa policji gen. Antoniego Kowalczyka od stawianych mu zarzutów, uznając jednocześnie, że był on pierwszym źródłem "przecieku starachowickiego" i za to powinien
odpowiedzieć. Prokuratura zapowiedziała apelację.
13.03.2006 | aktual.: 13.03.2006 19:21
Były komendant główny policji był oskarżony o to, że nie poinformował prokuratury o przecieku informacji o akcji policji w Starachowicach oraz o składanie fałszywych zeznań i zatajanie prawdy w śledztwie dotyczącym "przecieku starachowickiego".
Sąd uniewinnił b. komendanta od tych zarzutów uznając, że nie informując prokuratury o "przecieku" i składając fałszywe zeznania, Kowalczyk realizował swoje prawo do obrony.
Nikt nie ma obowiązku dostarczania dowodów przeciwko sobie i samooskarżania - powiedział w jawnej części uzasadnienia przewodniczący składu orzekającego Łukasz Abramowicz. Dodał, że oskarżony kłamał, ale broniąc siebie.
Według Abramowicza, sąd potwierdził stan faktyczny zaprezentowany przez prokuraturę w akcie oskarżenia i wynikający z orzeczeń Sądu Okręgowego w Kielcach i Sądu Apelacyjnego w Krakowie w sprawie "przecieku", ale uznał, że ocena prawna zachowania oskarżonego wskazuje, że zarzut został mu postawiony błędnie.
Zdaniem sądu, komendant główny policji nie miał prawa ujawniać informacji o planowanej tajnej akcji Centralnego Biura Śledczego ówczesnemu wiceministrowi spraw wewnętrznych i administracji Zbigniewowi Sobotce, i o to Kowalczyk powinien być oskarżony. Według przewodniczącego składu orzekającego, nie ma przeszkód, by taki zarzut w przyszłości został generałowi przedstawiony.
Oskarżony był ostatnią osobą poinformowaną o akcji zgodnie z prawem i jego obowiązkiem było zachowanie tych informacji dla siebie, nie miał prawa przekazywać ich dalej. Przekazując je naruszył prawo, był pierwszym źródłem tego przecieku. W ocenie sądu oskarżony za ten czyn powinien odpowiadać - powiedział Abramowicz.
Spodziewaliśmy się uniewinnienia i jest - powiedział dziennikarzom obrońca Kowalczyka, mec. Mirosław Celej. Wyroku nie chciał komentować b. szef policji.
Prokurator Anna Habało zapowiedziała apelację. Według niej, nie może być mowy o prawie do obrony w sytuacji, kiedy oskarżony był pouczony o prawie do odmowy odpowiedzi na konkretne pytania, ale na nie odpowiadał i kłamał lub zatajał prawdę.
Wcześniej, z wyłączeniem jawności, strony procesu wygłosiły mowy końcowe. Prokurator zażądała dla oskarżonego kary 1,5 roku pozbawienia wolności i trzyletniego zakazu zajmowania stanowisk w administracji publicznej. Obrońca wniósł o uniewinnienie.
Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie zarzuciła Kowalczykowi, że jako komendant główny policji nie poinformował prokuratury o popełnieniu przestępstwa ściganego z urzędu, czyli o wycieku tajnych informacji z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji o planowanej akcji policji w Starachowicach. Drugi z zarzutów dotyczy wielokrotnego składania fałszywych zeznań i zatajania prawdy w Prokuraturze Okręgowej w Kielcach podczas śledztwa w sprawie "przecieku starachowickiego". Kowalczyk nie przyznał się do winy.
Od dwóch tygodni kary pozbawienia wolności odbywają byli posłowie SLD Andrzej Jagiełło i Henryk Długosz skazani w procesie o wyciek tajnych informacji o planowanej akcji policji w Starachowicach odpowiednio na rok i półtora roku więzienia.
Sąd Apelacyjny w Krakowie skazał prawomocnie w listopadzie 2005 roku na 3,5 roku więzienia również trzeciego z oskarżonych polityków - byłego wiceministra spraw wewnętrznych i administracji Zbigniewa Sobotkę. W grudniu Sobotkę ułaskawił prezydent Aleksander Kwaśniewski, który złagodził jego karę do roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata.
Według ustaleń sądów w Kielcach i Krakowie, Sobotka uzyskał od ówczesnego komendanta głównego policji gen. Antoniego Kowalczyka informacje o tajnej akcji Centralnego Biura Śledczego przeciwko starachowickim przestępcom. Przekazał je następnie posłowi Długoszowi, a ten Jagielle. Informacja o zamiarach policji dotarła do dwóch samorządowców starachowickich, a następnie do osoby podejrzewanej o kierowanie rozpracowywaną grupą przestępczą - Leszka S.