Gdzie żyje się na najwyższym poziomie?

(Zurych fot. sxc.hu)

Gdzie żyje się na najwyższym poziomie?

27.10.2010 16:59

Analitycy bankowi od lat obserwują światowe tendencje i określają, w których miastach i krajach żyje się na najwyższym poziomie. Aby wyniki badań były miarodajne, trzeba dokonać porównań między wieloma cenami dóbr i usług konsumpcyjnych.

Szwajcarski bank UBS przeprowadza takie badania cyklicznie co trzy lata. Dla ujednolicenia cen i zarobków wszystkie dane przeliczane są na amerykańskie dolary.

Na czele stawki od lat figurują miasta z Europy Zachodniej, USA oraz Japonii. Najwięcej za godzinę pracy netto zarabiają Szwajcarzy z Zurychu (22,6 USD) i Genewy (20,4 USD). Za nimi plasuje się Nowy Jork z 19 USD i „nowicjusz” wśród bogaczy, Dublin, gdzie godzinowa stawka ustępuje nowojorskiej tylko o 30 centów. W pierwszej dziesiątce miast świata z najwyższymi zarobkami widnieje 6 miast z Europy i 3 z USA, oraz jedno z Azji – Tokio, które ze stawką 15,7 dol. za godzinę pracy netto plasuje się na 9 pozycji, ex aequo z amerykańskim kurortem, Miami.

Jak na tym tle wygląda nasza część Europy? Nie ma co ukrywać – po 20 latach od transformacji ustrojowej różnice wciąż są duże. Przykładowo w Warszawie stawka godzinowa kształtuje się na poziomie 4,1 USD, czyli ok. pięciokrotnie niższym od tej u światowych liderów. A to i tak nieźle – płaca godzinowa w Budapeszcie sięga 3 USD, w Bukareszcie czy Sofii jest jeszcze niższa. Lepiej od warszawiaków zarabiają natomiast mieszkańcy Pragi (przeciętnie 5,1 USD), Bratysławy (4,4 USD) czy Rygi (przeciętnie 4,3 USD netto za godzinę pracy).

Ale nawet Polacy i Czesi, ze swoimi zarobkami, mogą czuć się bogaci w porównaniu z mieszkańcami miast Azji czy Afryki. W tamtych rejonach świata, w aglomeracjach takich jak Bombaj, Kalkuta, Dżakarta czy Nairobi, średnia stawka godzinowa wynosi 1,2 – 1,5 dol./godz. netto. Gdyby więc wziąć pod uwagę wyłącznie suchy przelicznik liczbowy, wyszłoby na to, że pracowników z tamtych rejonów świata dzieli od nas mniej więcej tyle, co nas od światowych liderów.

Kto na świecie dobrze zarabia? Tu tendencje się zmieniają. Wiele zależy od potrzeb rynku, od kryzysów nękających okresowo poszczególne branże. W 2009 roku budowlańcem, bankowcem, nauczycielem czy kierownikiem firmy przemysłowej najlepiej opłacało się być w Szwajcarii. Robotnik budowlany w Zurychu zarobił 43,1 tys. dol. netto, podczas gdy w Berlinie – 19,7 tys., w Londynie jeszcze o 1,3 tys. mniej, zaś w Warszawie zaledwie 5,4 tys. dolarów.

Kierownik firmy w Zurychu zarobił ponad 80 tys. USD, nauczyciel w szkole podstawowej 61,5 tys. USD. Ich koledzy z Berlina czy Londynu musieli zadowolić się sumami odpowiadającymi nieco więcej niż połowie tej stawki. Natomiast pracownicy tych branż z Polski zarobili średnio trzykrotnie mniej od Niemców i Anglików (kierownicy firm) i czterokrotnie mniej (nauczyciele). Nauczyciel z Pragi zarobił 10,2 tys. USD rocznie, czyli o 2 tys. więcej od jego warszawskiego odpowiednika.

Różnice w zarobkach w pewnym stopniu są niwelowane przez różnice w kosztach utrzymania. Dla dokonania analizy bankowcy wybrali pakiet 122 jednakowych dóbr i usług. W Oslo kosztuje on 3340 dol., w Londynie 2512 dol. a w Nowym Jorku 2969 dol. W najdroższej w naszym regionie Europy Rydze suma ta sięga 1862 dol. Warszawa, bezsprzecznie najdroższe miasto w Polsce, z 1658 dol. za pakiet dóbr i usług znajduje się za Pragą i Bratysławą. Tymczasem w indyjskim Bombaju suma ta wynosi 916 dol.

Analizując ceny odzieży i żywności, specjaliści ze szwajcarskiego banku przyjęli za podstawę ceny nowojorskie. Wychodzi na to, że żywność nieco droższa niż w Nowym Jorku jest w stolicy Wenezueli Caracas, o połowę tańsza w stolicach wschodnioeuropejskich, zaś czterokrotnie tańsza w Bombaju. Co ciekawe, ceny żywności w bardzo drogim przecież Londynie osiągają pułap zaledwie 62,6 proc. cen nowojorskich.

Jeszcze inaczej jest z odzieżą. Tutaj, jeśli chodzi o ceny, nasz region dogonił już Zachód – przynajmniej według przelicznika stosowanego przez bank UBS. Na przykład poziom cen z Warszawy to 77 proc. cen z Nowego Jorku, podczas gdy z Londynu – tylko 56,3 proc. Odzieżowa drożyzna panuje natomiast w stolicy Japonii. Tam ceny ubrań kształtują się na poziomie półtora raza wyższym od nowojorskiego.

Na koniec odrobina optymizmu. Jednym z wymiernych punktów odniesienia, stosowanym przez bankowych analityków, jest czas potrzebny do zarobienia na konkretne dobro. W tym wypadku – na Big Maca. W poprzednich raportach podawano, iż przeciętny warszawiak, aby kupić sobie kanapkę, musi pracować ponad 40 minut. W 2009 roku czas ten skrócił się do 31 minut. Ale, dla porównania, mieszkaniec Berlina pracuje na Big Maca 19 minut, zaś mieszkaniec Tokio 12 minut. Analitycy prognozują, iż zarobki w krajach postkomunistycznych zbliżą się do poziomu zachodniego dopiero w przeciągu najbliższych kilku dekad. Dane pochodzą z raportu banku UBS „Ceny i zarobki 2009”, opublikowanego przez „Puls Biznesu”.

(jk)

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)