Gdzie się podział polski wniosek o pomoc w sprawie kradzieży w Auschwitz?
Szef wydziału szwedzkiej policji ds. zwalczania przestępczości międzynarodowej Bertil Olofsson powiedział szwedzkiej agencji TT, że jeszcze nie dotarła do niego prośba strony polskiej o pomoc w śledztwie w sprawie domniemanego pośrednika lub zleceniodawcy kradzieży napisu "Arbeit macht frei" znad bramy byłego obozu Auschwitz-Birkenau. Polska strona informowała, że wniosek został przesłany pocztą i faksem przed Nowym Rokiem.
- Prośba powinna dotrzeć po świętach, ale ja nic nie wiem o tej sprawie; to Polacy prowadzą śledztwo i to oni mają wszystkie informacje - oświadczył Bertil Olofsson. Natomiast Martin Valfridsson, rzecznik prasowy szwedzkiej minister sprawiedliwości Beatrice Ask, do której jej polski odpowiednik zwrócił się 30 grudnia z prośbą o pomoc, licząc na natychmiastowe działania, potwierdził jedynie, że dokumenty zostały z Polski wysłane.
31 grudnia rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Krakowie Bogusława Marcinkowska poinformowała, że wniosek o pomoc prawną do Ministerstwa Sprawiedliwości Królestwa Szwecji w sprawie kradzieży historycznego napisu został przetłumaczony i wysłany pocztą oraz faksem.
Jak podkreśliła rzeczniczka, dzięki kontaktom nawiązanym w tej sprawie przez ministra sprawiedliwości Krzysztofa Kwiatkowskiego ze stroną szwedzką i jego dużej pomocy, wniosek w wersji polskiej i szwedzkiej został przesłany faksem bezpośrednio do szwedzkiej minister sprawiedliwości.
- Pozwoli to na znaczne zaoszczędzenie czasu - mówiła 31 grudnia prok. Bogusława Marcinkowska. Ponadto wniosek w wersji szwedzkiej został wysłany drogą pocztową.
Na mniejszą aktywność szwedzkich służb i instytucji w tych dniach może dodatkowo wpłynąć to, że w środę, 6 stycznia, w Szwecji obchodzone jest święto Trzech Króli i jest to dzień ustawowo wolny od pracy.
Sprawa kradzieży napisu z muzeum nie jest tematem numer jeden dla poważnych szwedzkich mediów. Czołowe gazety, pisząc o domniemanym pośredniku lub zleceniodawcy ze Szwecji, tylko cytują polskie lub brytyjskie doniesienia w tej sprawie. O udziale w przestępstwie szwedzkich neonazistów napisał jedynie pod koniec grudnia tabloid "Aftonbladet". Według gazety to oni mieli zlecić kradzież, aby napis sprzedać kolekcjonerowi. Za uzyskane pieniądze mieli wysadzić szwedzki parlament Riksdag.
W niedzielę w brytyjskim "Sunday Mirror" ukazał się artykuł, w którym autorzy sugerują, że zleceniodawcą kradzieży był Brytyjczyk, a pośrednikiem szwedzcy neonaziści.