Gdzie podziały się pistolety oficerów BOR z Tu‑154M?
BOR zawiadomił prokuraturę o zaginięciu pistoletów funkcjonariuszy, którzy 10 kwietnia lecieli z prezydentem rządowym tupolewem - informuje "Rzeczpospolita".
08.11.2010 | aktual.: 08.11.2010 10:05
Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie do dziś nie otrzymała broni (pistolety typu Glock) dziewięciu funkcjonariuszy BOR, którzy zginęli 10 kwietnia w katastrofie Tu-154M. Broń ta została zabezpieczona zaraz po katastrofie przez innych funkcjonariuszy biura znajdujących się wówczas na miejscu, a następnie przekazana Rosjanom.
Według pułkownika Zbigniewa Rzepy z prokuratury wojskowej, Rosjanie cały czas prowadzą badania balistyczne pistoletów. Nie wie, kiedy oddadzą broń stronie polskiej ani dlaczego badania trwają już siedem miesięcy.
W ubiegłym tygodniu gen. Marian Janicki, szef BOR, skierował do wojskowej prokuratury zawiadomienie w sprawie zaginięcia pistoletów należących do zmarłych funkcjonariuszy.
Dlaczego szef BOR skierował sprawę do prokuratury, mimo że broń jest badana przez Rosjan? - To kwestia formalna - mówi osoba z prokuratury wojskowej znająca materiały śledztwa smoleńskiego. - BOR musi uzyskać oficjalne informacje na temat tego, co stało się z bronią, ponieważ pistolety znajdują się formalnie na składzie magazynu biura. Nie można więc ich w żaden sposób wykreślić, bo byłoby to złamaniem prawa. Jednak do momentu zakończenia badań BOR nie może otrzymać od nas oficjalnego dokumentu na ten temat - podkreśla rozmówca "Rzeczpospolitej".
BOR już od kilku miesięcy próbował się dowiedzieć nie tylko, co stało się z bronią zmarłych funkcjonariuszy, ale także radiotelefonem, kamizelkami kuloodpornymi i legitymacjami.