"Gdybym została prezydentem? Zalegalizowałabym konkubinaty!"
Co by było, gdybyś... został prezydentem! Właśnie takie pytanie zadajemy co tydzień innej osobie - dużej lub małej, znanej lub nieznanej, poważnej i dowcipnisiowi. Sprawdzamy, co działoby się w naszym kraju, gdyby jego głową został ktoś zupełnie nie brany pod uwagę. Dziś o swojej alter-prezydenturze, specjalnie dla WP, opowiada Yga Kostrzewa, rzecznik prasowy stowarzyszenia gejów i lesbijek Lambda Warszawa.
02.09.2005 | aktual.: 02.09.2005 16:03
Gdyby została pani prezydentem Polski... Jaka byłaby pani pierwsza decyzja?
Yga Kostrzewa: Po pierwsze musiałabym się zapoznać z tym, co prezydent może zrobić. Jest tyle potrzeb w naszym kraju, że ciężko wskazać priorytet. Nie wiem, czy pierwsza ustawa, jaką bym podpisała, byłaby ustawą o legalizacji związków partnerskich, natomiast na pewno zabiegałabym o to, żeby wdrożyć ustawę o konkubinatach wszystkich osób, niezależnie od orientacji seksualnej.
Czemu jest ona taka ważna?
- Bardzo dużo osób żyje w konkubinatach, ponieważ nie chcą legalizować tradycyjnego małżeństwa, które stawia wiele wymagań, wiele obowiązków i jest uwikłaniem się na całe życie - nawet jeśli strony się rozwiodą, jedna ze nich ma możliwość pociągania drugiej do płacenia alimentów przez całe życie (istnieje taka furtka prawna), co jest rzeczą absurdalną. Więc coraz więcej par żyje w konkubinatach niezalegalizowanych, w tej chwili ponad 10% dzieci rodzi się w takich związkach. Uważam, że prawo powinno podążać za zmianami społecznymi, bo jeśli nie podąża, tzn. że nie jest dla ludzi, tylko dla samych przepisów. Poza tym dla osób homoseksualnych nie ma obecnie żadnych rozwiązań cywilnych. Uważam, że wejście w życie tego typu ustawy o konkubinatach dla wszystkich byłoby ważne także jako przełamanie stereotypów i umożliwienie ludziom lepszego funkcjonowania z takimi zabezpieczeniami.
Czy jako prezydent przyznałaby pani jakiejś grupie społecznej dodatkowe uprawnienia?
- Nie, zdecydowanie nie, ponieważ zgodnie z polską konstytucją wszyscy są równi wobec prawa i tak powinni być traktowani. Nie widzę żadnej potrzeby traktowania kogoś lepiej lub gorzej. Natomiast różne mniejszości czy grupy wykluczone powinny być chronione prawnie (np. przed atakami, dyskryminacją), co nie znaczy iż mają mieć dodatkowe uprawnienia.
Jaki kraj odwiedziłaby pani jako pierwszy?
- Może Hiszpanię? Żeby zobaczyć jak wyglądają tam zmiany społeczne, które zapewne dla niektórych grup były szokiem, natomiast pokazały, że czasy się zmieniają i do czego należy dążyć, żeby zabezpieczyć potrzeby grup społecznych, które wcześniej nie były uwzględniane.
Czym różni się w takim razie Hiszpania od Polski i o jakich zmianach mówimy?
- Przed wstąpieniem Polski do UE bardzo często porównywano nasze kraje – mamy zbliżoną liczbę mieszkańców, zbliżoną liczbę katolików. Hiszpania przed wstąpieniem do UE też nie była krajem zamożnym. Hiszpanie bardzo dobrze wykorzystali wstąpienie do Unii, np. mocno stawiając na turystykę, i zaczęli bardzo szybko średnią unijną doganiać. I w tym roku co się stało? Stało się to, że jest rząd lewicowy, który naraz wprowadził bardzo ważne zmiany do przepisów prawnych. Doprowadził do tego, że pary homoseksualne mogą zawierać małżeństwa łącznie z adopcją dzieci. Wprowadził bardzo mocną ustawę, która oczywiście spotkała się z wielkim odzewem hiszpańskiego kościoła katolickiego. Kościół był w bardzo dużej opozycji wobec jej projektu, odbyło się bardzo dużo protestów. Rząd nie postąpił małymi krokami, wprowadzając najpierw np. ustawę o związkach cywilnych, potem jakąś następną, tylko od razu zrównał w prawach związki hetero i homoseksualne. Warto zobaczyć, jak doszło do tego, że społeczeństwo przyzwoliło na taką
zmianę i co ludzie o niej myślą.
Poza tym w Hiszpanii od kilku lat obserwuje się sporą laicyzację społeczeństwa – ludzie są nadal wierzący, chodzą do kościoła, natomiast nie życzą sobie, żeby kościół ingerował tak mocno w ich życie prywatne. Codzienne życie jest zupełnie czymś innym niż wiara i religia.
W Polsce na takie zmiany będziemy jeszcze długo czekać...
- Teraz będziemy mieli rząd i partie rządzące mocno prawicowe, więc automatycznie wiele ustaw, które czekają w kolejce, zostanie zablokowanych. W Polsce nie ma woli politycznej, żeby je uchwalić, np. ustawa o rejestrowanych związkach partnerskich przeszła przez Senat, ale utknęła w Sejmie – Włodzimierz Cimoszewicz nie zezwolił, żeby była w ogóle czytana. I tak bardzo się cieszymy, że udało się wywołać debatę społeczną.
A wracając do krajów, które bym odwiedziła - zastanawiałabym się też nad krajami Skandynawskimi, ponieważ jest tam najwyższy stopień zadowolenia społecznego i warto byłoby zobaczyć, dlaczego tak jest.
A jak pani sądzi, dlaczego?
- Ponieważ w dużej mierze są tam respektowane prawa człowieka, prawa różnych grup, poziom dyskryminacji jest bardzo niski, a do tego są to społeczeństwa bogate. Ale te kraje same sobie wypracowały taki poziom zadowolenia, można by z nich czerpać przykład.
Jak wyglądałby pani przyjęcie inicjujące prezydenturę?
- Zaprosiłabym polityków ze wszystkich partii, przedstawicieli organizacji pozarządowych...
Na takim przyjęciu mogłoby dojść do rękoczynów!
- Może można by je urządzić w Sejmie? Trudno powiedzieć... Na pewno nie chciałabym, żeby to była impreza masowa, żeby nie wydawać na nią dużo pieniędzy.
O czym rozmawiałaby pani na pierwszym spotkaniu z prezydentem Bushem?
- Zapytałabym go, w jaki sposób w Stanach rozwiązuje się problem bezrobocia, jakie stosuje w tym celu kroki ekonomiczne i co jego zdaniem mogłoby się sprawdzić w Polsce. Na pewno musiałabym się do takiego spotkania dobrze przygotować...
A o czym z Putinem?
- To jest na dzień dzisiejszy bardzo drażliwy temat. Kontakty z sąsiadami są bardzo ważne, a nasze z Rosją i Białorusią w tej chwili są bardzo niepoprawne. Dążyłabym do wypracowania z nimi jakiegoś kompromisu.