Gdybym miał pół miliona złotych...
Radni nie chcieli pół miliona złotych za sprzedaną ziemię. Co teraz powiedzą dyrektorom, nauczycielom i lekarzom, którzy przyjdą po pieniądze na przyszłoroczną działalność?
Dziesiątki telefonów, sterta listów i wizyty naszych Czytelników w redakcji – taki był odzew po tekście "Pół miliona na tacę". Dwa tygodnie temu opisaliśmy w nim skandaliczną decyzję radnych powiatu łańcuckiego, którzy przekazali miejscowej parafii za złotówkę teren warty pół miliona złotych. Oburzeni mieszkańcy podpowiadają władzom co można było zrobić za takie pieniądze.
W mieście zawrzało
Wielu mieszkańców jest oburzonych szastaniem publicznymi pieniędzmi. Niektórzy jednak twierdzą, że cel był szczytny, wszystko zgodne z prawem, a sam artykuł był perfidnym atakiem na Kościół. – Dlaczego radni mieli sprzedawać grunt, który zgodził się przekazać za darmo na rzecz parafii sam hrabia Potocki? – pytała w telefonie do naszej redakcji pani, która nie chciała się przedstawić.
Podobnym argumentem, czyli darowizną celową, zasłania się cześć włodarzy powiatu. Nikt z nich jednak nie bierze pod uwagę faktu, że działka przekazana kościołowi była własnością państwa, a nie pana hrabiego. Stanisław Potocki dopiero próbował tę ziemię odzyskać. Jeżeli chciał przekazać ten teren komukolwiek, powinien stać się najpierw jego właścicielem.
Radni nie wzięli tego niestety pod uwagę i w ten sposób budżet powiatu stracił około pół miliona złotych. Na co można było wydać te pieniądze? Z sygnałów od naszych Czytelników wynika, że potrzeb jest aż nadto.
W szpitalu brakuje na wszystko
– Słyszałam, jak pielęgniarka skarży się koleżance, że na przygotowywany obiad brakuje jednej bułki. Taka bułka przecież kosztuje parę groszy, ale mimo to w szpitalu, który leczy tysiące mieszkańców powiatu takie sytuacje się zdarzają! – z oburzeniem stwierdziła Jadwiga S. z Łańcuta.
Krzysztof Przyśliwski, dyrektor Szpitala Powiatowego w Łańcucie, zaznaczając, iż nie chce komentować decyzji radnych, powiedział bez namysłu, że potrzeb w szpitalu nie brakuje. - By nie szukać daleko, w myśl nowych przepisów, musimy w szpitalu uruchomić nowoczesne laboratorium. Trzeba na to około 300-800 tysięcy złotych – powiedział.
Niewystarczające finansowanie szpitala przez Starostwo Powiatowe w Łańcucie, uzależnia powodzenie takich inwestycji od środków wypracowanych samodzielnie lub od kredytów bankowych. Efekt jest taki, że pieniędzy brakuje na wszystko.
Basen na deszczówkę
- Przyjedźcie do Wysokiej żeby zobaczyć jeden z nielicznych wiejskich basenów kąpielowych – stwierdził ironicznie Alfred Budzyński, mieszkaniec wioski. – Byłoby się czym pochwalić, gdyby władze znalazły parę złotych na wypełnienie basenu wodą inną niż deszczówka. Pieniędzy podobno nie ma, więc od kilku lat basen jest zamknięty na kłódkę.
Obrazu nędzy i rozpaczy finansowej w powiecie łańcuckim dopełnia sytuacja nauczycieli. - Obniżono nam dodatek za wychowawstwo z 22 zł do 18 zł. Zabrano nam dodatek motywacyjny, nie będzie nagród na dzień nauczyciela – skarżyła się pani Maria z Łańcuta. Przypomnijmy tylko, że wiele szkół jest finansowanych właśnie z budżetu starostwa. Takich głosów było więcej bo mieszkańcy wiedzą najlepiej co w powiecie wymaga pieniędzy. Czasem po to, żeby lepiej działało, czasem żeby się nie zawaliło komuś na głowę. W większości są oburzeni polityką prowadzoną przez radnych, którzy nie korzystają z okazji i nie zasilają pustego budżetu powiatu.
Zdziwiliśmy się natomiast reakcją księdza Władysława Kenara, proboszcza łańcuckiej parafii farnej. Na każdej niedzielnej mszy świętej, dwa dni po publikacji artykułu, wygłosił on długie kazanie dotyczące rzekomego ataku Super Nowości na kościół katolicki. Doszedł do takiego wniosku mimo, iż tekst nie krytykuje Kościoła, ale decyzję radnych. Można to było wyjaśnić w zwykłej rozmowie telefonicznej lub przy uważnej lekturze artykułu. Ksiądz proboszcz wolał jednak użyć do tego ambony.
MATEUSZ MAZUR