Polska"Gdyby grali jak Clapton ściągnąłbym słuchawki". Grajek w tramwaju niemile widziany?

"Gdyby grali jak Clapton ściągnąłbym słuchawki". Grajek w tramwaju niemile widziany?

Wywołują mieszane uczucia. Część pasażerów zarzuca im, że "zakłócają ciszę" i "niemiłosiernie rzępolą", inni uważają, że "poprawiają nastrój". Mowa o osobach, które grają na instrumentach w komunikacji miejskiej. - W latach 30. XX wieku byli atrakcją - przypomina w rozmowie z Wirtualną Polską varsavianista Janusz Owsiany.

"Gdyby grali jak Clapton ściągnąłbym słuchawki". Grajek w tramwaju niemile widziany?
Michał Fabisiak

07.04.2015 | aktual.: 11.04.2015 09:26

Przed wojną granie w komunikacji miejskiej było zachowaniem akceptowanym społecznie. - To był czas kryzysu. Artyści nie mogli liczyć na solidny zarobek, dlatego część z nich podejmowała się takich zajęć - wspomina Owsiany. Dodaje, że muzycy podróżowali głównie tramwajami, bo one wolno jeździły i w każdej chwili można było z nich wyskoczyć.

Muzyków w środkach transportu publicznego tolerowali w czasie okupacji również Niemcy. Sytuacja zmieniła się po zakończeniu działań zbrojnych. - Nie wolno było śpiewać niczego oprócz piosenek masowych - przypomina varsavianista. A jak sytuacja "grajków" wygląda współcześnie?

W stołecznej komunikacji miejskiej granie na instrumentach muzycznych, podobnie jak żebranie, jest zakazane. Informuje o tym artykuł 15. regulaminu przewozu środkami lokalnego transportu zbiorowego. Od 1 sierpnia 2014 roku nieprzestrzeganie wspomnianego przepisu traktowane jest jak wykroczenie, za które grozi do 500 zł mandatu. Zaostrzenie przepisów nie zniechęciło "grajków".

- Kilka dni temu spotkałem dziadka grającego na akordeonie w tramwaju jadącym na Ochotę - mówi Wirtualnej Polsce Patryk, student Politechniki. Co sądzi o działalności takich osób? - Zawsze mam w uszach słuchawki, więc mi nie przeszkadzają, ale zauważyłem, że na innych pasażerów działają jak płachta na byka.

- Zakłócają ciszę. Komunikacja jak wskazuje nazwa jest publiczna, nie może być tak, że jedna osoba terroryzuje resztę - tłumaczy pasażer "czwórki". - Żeby jeszcze dało się tego słuchać, ale oni przeważnie niemiłosiernie rzępolą - wtóruje mu inny. I dodaje: "denerwuje mnie, że motorniczy nie reaguje. Przecież powinien wyprosić taką osobę z pojazdu".

- Każdy motorniczy ma obowiązek wyprosić taką osobę z tramwaju. Pamiętajmy jednak, że ze względu na tłok nie zawsze jest ona widoczna, dlatego prosimy pasażerów, aby zgłaszali nam tego typu sytuacje - mówi Wirtualnej Polsce Michał Powałka, rzecznik prasowy Tramwajów Warszawskich. Przewoźnik informuje, że do takich sytuacji dochodzi rzadko.

Nie wszyscy pasażerowie mają negatywny stosunek do "grajków". - Dobrze, że są tacy ludzie. Oni wnoszą coś wesołego do naszego życia, poprawiają ponurą atmosferę, która panuje zazwyczaj w autobusach i tramwajach. To ważne zwłaszcza jesienią i zimą - uważa Iza, studentka SGH. - Byłam na Erasmusie w Irlandii. W miejscach publicznych, również środkach transportu aż roi się tam od amatorów gitary czy harmonii. Dlaczego Polacy są im tak bardzo przeciwni? - dodaje.

- Może, dlatego, że jakość naszych "tramwajowych artystów" pozostawia wiele do życzenia - zastanawia się Patryk. I zauważa, że "gdyby grali, choć w połowie tak jak Eric Clapton, którego słucham, to z przyjemnością ściągnąłbym słuchawki".

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (65)