Gdy silnik płonie, pasażerowie rządzą
Pasażerowie samolotu lecącego z Włoch na Kubę zaraz po starcie wzięli udział w specyficznym plebiscycie. Po tym jak zapalił się jeden z silników pilot zapytał pasażerów czy chcą lecieć dalej, czy wracać do Mediolanu.
04.03.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Większość pasażerów nie uwierzyła, że wszystko jest pod kontrolą i głosowała za tym, by wrócić. Niektórzy obiecali sobie, że już nigdy nie wsiądą do samolotu.
Niemiła przygoda zaczęła się kilka chwil po starcie z lotniska Malpensa. Samolot z wyraźnym trudem nabierał wysokości. Słychać było kilka wybuchów, potem pod jednym ze skrzydeł pojawiły się języki ognia. Na pokładzie wybuchła panika. Ludzie modlili się, żegnali, ktoś żądał, by samolot się zatrzymał, wiele osób chciało wysiąść.
Pilot próbował przekonywać, że nic się nie stało, i że można lecieć dalej. Nikt nie chciał o tym słyszeć. _ Kto boi się i chce wrócić do Mediolanu, niech podniesie rękę. Zrobię to, czego zażąda większość_ - powiedział. Samolot zawrócił, opróżnił zbiorniki paliwa nad morzem w okolicach Genui i wylądował na Malpensie.
Jedynymi osobami, które niechętnie schodziły na ląd, byli bracia Ennio i Marcello Donadel z Pordenone. Za żadną cenę nie chcieli zrezygnować z wakacji na Kubie. (reb)