Gdy porywacze negocjowali okup, ich ofiara uciekła
Sąd aresztował trzech mężczyzn podejrzanych o uprowadzenie 58-letniej mieszkanki okolic Zgierza w Łódzkiem. Sprawcy uwięzili kobietę w przyczepie campingowej. Za jej uwolnienie żądali 400 tys. zł. Gdy porywacze negocjowali okup, kobieta uciekła.
Jak poinformowała podinsp. Joanna Kącka z łódzkiej policji, do uprowadzenia doszło tydzień temu. Na wyjeżdżającą rano do pracy kobietę napadło kilku mężczyzn w kominiarkach. Zajechali ofierze drogę, wyciągnęli ją z samochodu, skrępowali, zasłonili jej oczy i wywieźli swoim autem w nieznanym kierunku.
Po dwóch godzinach telefonicznie skontaktowali się z mężem kobiety i zażądali 400 tys. zł za jej uwolnienie. W tym czasie kobiecie udało się uwolnić.
Okazało się, że została zamknięta w opuszczonej przyczepie campingowej na terenie niezamieszkałej posesji przy ulicy Kosodrzewiny w Łodzi.
- Kobieta dobiegła do najbliższych zabudowań. Stamtąd zawiadomiła rodzinę, a ta policję. Pokrzywdzona została objęta opieką policyjnych psychologów - powiedziała policjantka.
Porywacze nie wiedzieli, że kobieta uciekła i dalej żądali okupu. Negocjacje przez kolejne dwie doby odbywały się pod nadzorem łódzkich policjantów. W końcu ustalono czas przekazania okupu; policjanci z udziałem antyterrorystów zorganizowali zasadzkę w okolicach trasy Stryków-Zgierz.
Pierwszy sprawca wpadł w nocy podczas próby podjęcia pieniędzy. Okazał się nim 26-letni łodzianin, były pracownik firmy należącej do pokrzywdzonej.
Po samochodowym pościgu zatrzymani zostali jego dwaj wspólnicy - także 26-letni. W ich volkswagenie polo znaleziono m.in. materiał pirotechniczny, telefony i kominiarki. Przy jednym z nich znaleziono również 15 tys. zł.
Cała trójka usłyszała zarzuty wzięcia zakładnika w celu zmuszenia do wydania okupu. Grozi im za to kara do 10 lat więzienia.