Gdański radny SLD głosował na "dwie ręce"
Gdański radny SLD Władysław Łęczkowski głosował podczas sesji rady miasta za siebie i partyjną koleżankę. Przewodniczący rady nie wyklucza, że odda sprawę do prokuratury. Łęczkowski tłumaczy, że nie wie, jak to się stało.
05.12.2003 | aktual.: 05.12.2003 18:02
Głosowanie na "dwie ręce" radnego Sojuszu Lewicy Demokratycznej wydało się, gdy oddał on dwa głosy na "nie" w sprawie uchwały dotyczącej bonifikaty przy sprzedaży mieszkań komunalnych. To były jedyne dwa głosy przeciwko tej uchwale.
"W pierwszym momencie myślałem, że doszło do nieporozumienia. Wiedziałam, że koleżanka partyjna Łęczkowskiego, Barbara Meyer, opuściła sesję, nie mogła więc głosować" - tłumaczył dziennikarzom przewodniczący rady Bogdan Oleszek.
Według niego, nie może jednak być mowy o pomyłce. "Każda sesja jest nagrywana; materiał audiowizualny i wydruki po głosowaniu wykazały, że radny Łęczkowski głosował za swoją koleżankę" - powiedział Oleszek.
Okazało się również, że zrobił to nie po raz pierwszy. Teraz przewodniczący rady przegląda wszystkie nagrania i sprawdza, które z głosowań zostały sfałszowane.
Oleszek poprosił o wydanie opinii na ten temat prawników. Nie wykluczył, że jeśli sprawa będzie się do tego kwalifikowała, zgłosi ją do prokuratury.
Łęczkowski po wykryciu zajścia tłumaczył radnym, że nie wie, dlaczego głosował za partyjną koleżankę. "Nie wiem, jak to się stało, gdyż byłem początkowo obrócony (...), obróciłem się i zagłosowałem również na pulpicie mojej koleżanki" - powiedział radny.
Szef klubu SLD Aleksander Żubrys nie potrafi powiedzieć, czy Łęczkowski zostanie wykluczony z partii. Zaznaczył tylko, że spotka go surowa kara. "To działanie irracjonalne, tym bardziej że nie była to żadna kontrowersyjna uchwała, a klub SLD ją popierał" - powiedział Żubrys.
Był zaskoczony, że sprawa nie dotyczy jednego głosowania. Zapowiedział, że przyszłością radnego Łęczkowskiego w SLD klub zajmie się w poniedziałek.
Meyer, za którą głosował partyjny kolega, twierdzi, że pozostawiła w sali obrad kartę do głosowania, bo wiedziała, że wróci jeszcze na sesję. "Taka jest praktyka, że pobieramy te karty rano, a oddajemy już po zakończeniu posiedzenia. Nikt nie zabiera kart, kiedy wychodzi np. na obiad" - wyjaśniła Meyer.
Łęczkowski jest radnym trzecią kadencję. Pełni także do końca roku funkcję ławnika. Został zgłoszony również w tegorocznych wyborach, jednak jego kandydatura w głosowaniu na ławników nie przeszła.