Gaz cuchnący mafią
Po emisji w „Superwizjerze TVN” filmu o aferze gazowej autorstwa Przemysława Wojciechowskiego i Witolda Gadowskiego politycy powiedzieli wiele słów o odpowiedzialności i winie. Winie za to, że Polska handlowała gazem z najbardziej poszukiwanym na świecie przestępcą – Siemionem Mogilewiczem. Mówiono nawet o potrzebie powołania w tej sprawie sejmowej komisji śledczej. Dziś emocje stygną i największa bez wątpienia afera III Rzeczypospolitej może pozostać bez swojego wyjaśnienia
12.02.2008 | aktual.: 12.02.2008 11:35
Kto brał łapówki od mafii?
Gdzie były polskie służby specjalne i jaką rolę odegrały w tej sprawie?
Kim jest Siemion Mogilewicz i jaki był jego wpływ na polskie wydarzenia?
Na te pytania postaram się odpowiedzieć w cyklu publikacji.
Dziś poznajcie tło, na którym rozgrywa się ta historia
23 stycznia 2008 r. w Moskwie aresztowano Siergieja Szwarca. To zdarzenie otwiera całą serię aresztowań i mordów, jakie przed marcem 2008 wstrząsną Rosją. Rozpoczęło się przygotowanie do zmiany warty na Kremlu. Szwarc, bardziej znany jako Siemion Mogilewicz, to postać uosabiająca historię przestępczych machinacji na całym świecie. Mogilewicz to symbol kryminalno-politycznej siatki, jaka spadła na Europę Środkową po upadku Związku Sowieckiego. Spójrzmy na polski trop w tej poplątanej sieci.
Berlin–Wiedeń 2005
Z Polską związanych jest dwóch ludzi, którzy byli odnotowani przez Europol jako osoby z kręgu rosyjskiej mafii. Jeden z nich to Riccardo Fanchini, a drugi znany polityk... – tak w 2005 r. twierdził, spokojnie pykając fajkę, Juergen Roth, dziennikarz śledczy, uchodzący za najlepszego w Niemczech specjalistę od mafii rosyjskiej. Roth podawał nazwisko polityka, ale z uwagi na wciąż trwające śledztwo w sprawie zbójstwa generała Marka Papały personalia te jeszcze nie powinny zostać ujawnione.
W 2005 r. śledziliśmy wraz z Przemkiem Wojciechowskim powiązania tzw. układu wiedeńskiego. W przygotowanym wtedy reportażu pt. „Wiedeński układ” wykazaliśmy, jak bracia Paweł, Bartłomiej i Andrzej Kunowie powiązani byli z polskimi gangami. Jako jedyni ujawniliśmy wtedy taśmy z podsłuchów telefonów braci Kunów. Nagrane przez austriacką policję EDOK rozmowy jasno pokazywały, jakie interesy robili bracia Kunowie z gangsterami z Pruszkowa.
Pruszków, dobrze zorganizowany gang opryszków, którzy niesłusznie i mocno na wyrost zyskali określenie mafiozów, był tylko spółdzielnią usługową, wykonującą polecenia wysokich oficerów PRL-owskich służb specjalnych oraz wyżej ulokowanych agentów, takich jak Jeremiasz Barański czy ludzie ze środowiska wiedeńskiego.
W „Wiedeńskim układzie” udowodniliśmy także związki braci Kunów i ich przyjaciela Aleksandra Żagla z tajemniczym wówczas gangsterem Riccardo Fanchinim. Ujawniliśmy dokumenty świadczące o tym, że bracia Kunowie mieli wraz z Fanchinim wspólną firmę w Polsce. Spółka miała produkować wodę mineralną i nazywała się Roma 2000. Ujawniliśmy także taśmy z podsłuchów, pokazujące, jak skomplikowane interesy i rozliczenia łączyły Kunów z Riccardo Fanchinim. Na przesłuchanych przez nas nagraniach zerejestrowane były także rozmowy z Ireneuszem Sekułą i arcyciekawe dialogi prowadzone przez Kunów ze Sławomirem Wiatrem. Kiedy kilka miesięcy później Juergen Roth pokazał nam w Berlinie schemat funkcjonowania rosyjskiej mafii w Europie Zachodniej, zrozumieliśmy, że Kunowie i ich firmy (m.in Terpol) to jedynie wstępny etap do poznania rosyjskich interesów.
Kozina-Fanchini
Riccardo Fanchini jest dziś przez polskich dziennikarzy uznawany za polskiego przestępcę, który stoi najwyżej w hierarchii rosyjskiej mafii. To bardzo już zwietrzałe informacje.
W 2005 r., kiedy mówił nam o tym Roth, także miały już jedynie historyczne znaczenie.
Fanchini, a właściwie pochodzący z Katowic Ryszard Kozina, wraz z odejściem od władzy Borysa Jelcyna utracił w Rosji możnych protektorów. Ten syn barmanki z dworca kolejowego w Katowicach i Włocha od 2000 r. przeżywa coraz większe kłopoty. Za czasów Jelcyna znalazł się pod opieką jego córki Tatiany Diaczenko i wpływowego wówczas na Kremlu Pawła Borodina, szefa kancelarii Jelcyna. Dzięki ich protekcji udało mu się zrobić kilka dużych interesów z braćmi Najfeldami. Oni polecili go kolejnemu bossowi, wszechwładnemu wówczas Siemionowi Mogilewiczowi. Dzięki tym kontaktom został reprezentantem wódki „Kremlovska” na zachodzie Europy. Wraz z upadkiem klanu Jelcyna kłopoty zaczął mieć zarówno Borodin (zarzucono mu m.in. gigantyczne defraudacje przy okazji remontu Kremla przez szwajcarskie firmy Mabetex i Mercata), jak i jego podopieczny Fanchini. Dopóki jednak nieuchwytny pozostawał Siemion Mogilewicz, Riccardo Fanchini mógł przynajmniej liczyć na azyl w Moskwie, gdyby europejskie policje doszły do wniosku, że należy
go ostatecznie wyeliminować z gry. Ostatnie lata to jednak pobyty Fanchiniego w belgijskim więzieniu i mnożące się sprawy prokuratorskie w kilku krajach. Dziś Fanchini to ciekawy rozmówca dla żądnych sensacji dziennikarzy. Odsiaduje kolejny areszt, tym razem w Anglii.
Nie zdążył włączyć się do grupy, która coraz mocniej opanowuje dystrybucję gazu i ropy z terenów byłego Związku Sowieckiego. W życiorysie Fanchiniego najciekawsze jest to, czego jeszcze nie opisali polscy dziennikarze. Na początku lat dziewięćdziesiątych Fanchini związał się z niejakim Rachmilem Brandwainem, właścicielem firmy M&S International z siedzibą w Antwerpii. Według niemieckiego BKA (Bundes Kriminal Amt) firma ta była jednym z organizatorów hurtowych przerzutów narkotyków z krajów dawnego ZSRR. Wśród najważniejszych postaci tej grupy niemieccy wywiadowcy wymieniali Rachmila Brandwaina, Riccardo Fanchiniego i… Borisa Najfelda. Wywiad kanadyjski, który rozpracowywał zorganizowany przez Brandwaina, Fanchiniego i Najfelda szlak heroinowy, opisywał w 1995 r. Fanchiniego jako jedną z głównych postaci w bardzo mocnej grupie mafijnej kierowanej przez Jefima Laskina.
Niedługo potem dokumenty Interpolu mówią o tym, że Fanchini kupił dziesięciopokojowy dom w Monaco. Podróżował 55-metrowym jachtem „Księżniczka Kremla”, cumującym w Cote d’Azur, o wartości około 20 milionów dolarów. W 1996 r., w okresie swojego największego rozkwitu, Fanchini gościł na jachcie szefa Formuły 1 Berniego Ecclestone’a, męża księżniczki Stefanii Daniela Ducrueta, a firma Fanchiniego Kremlovskaya Export była jednym z głównych sponsorów stajni Jordan–Peugeot w wyścigach Formuły 1 (2,5 miliona franków rocznie). Powodzenie Riccardo Fanchiniego skończyło się, gdy szwajcarski „Facts” jako pierwszy opisał jego mafijne powiązania. Fanchini stanął przed sądem w Antwerpii, a jego wspólnik Rachmil Brandwein 17 lipca 1998 r. został zastrzelony na ulicy.
Długo wraz z Przemkiem Wojciechowskim szukaliśmy bezpośredniego połączenia pomiędzy Fanchinim (a więc i naszym polskim „wiedeńskim kręgiem”) a Siemionem Mogilewiczem. W końcu znaleźliśmy to brakujące ogniwo. Jest nim partner w interesach Jefima Laskina – Borys Birshtein.
To właśnie przez Birshteina szły pieniądze od Mogilewicza dla prezydenta Ukrainy Leonida Kuczmy – opowiedział nam w Kijowie były członek donieckiej mafii oraz jeden z naszych głównych informatorów. Dziś ten człowiek jest jednym z ważniejszych graczy na środkowoeuropejskim rynku gazowym. Ale o tym za chwilę.
Mafijna pieriestrojka
Za czasów Michaiła Gorbaczowa na terenie byłego ZSRR rozwinęło się kilkadziesiąt olbrzymich grup gangsterskich. Począwszy od bezwzględnej mafii uzbeckiej, poprzez klany kaukaskie, hermetyczne organizacje gruzińskie, a na grupach „Tambowska” i „Sołncewo” skończywszy. Żadna z byłych republik ZSRR nie ustrzegła się mafii. Na Ukrainie klan Ahmetova zyskał nawet polityczne znaczenie, a sam Rinat Ahmetov stał się ojcem chrzestnym wielu donieckich polityków.
Czasy Jelcyna to okres coraz większego nasycenia mafijnych organizacji oficerami tajnych służb, zarówno byłego KGB i GRU, jak i nowo powstałych SWR i FSB. Z czasem pozycje przywódców w najważniejszych organizacjach zajmą prawie w komplecie byli pułkownicy i generałowie. Grupy, które nie chciały podporządkować się takiej tendencji, zostały albo wyrżnięte w pień (jak czeczeńska organizacja Hożahmeta Noukhajeva), albo zmarginalizowane.
W sterowanej przez tajne służby rozprawie z klanami czeczeńskimi główną rolę odegrali ludzie znanego wówczas bardziej w sferze finansowych afer niż kryminalnych „pieriestriełek” Siemiona Mogilewicza. Rozprawa z Czeczeńcami pozwoliła Mogilewiczowi miękko przejść z epoki Jelcyna w „nowyje usłowia” Putina. Za czasów Jelcyna Mogilewicz stał się znany jako autor wielkiej defraudacji z giełdy w Kanadzie i USA (szczegółowo wytłumaczona w naszym nowym filmie „Tajna historia gazu” afera YBM Magnex) oraz wielomilionowych wyłudzeń z Bank of New York (dokonanych wraz z Nataszą Kagałowicz-Garfunkel). Co ciekawe, w defraudacji z amerykańskich giełd Mogilewiczowi pomagali finansista Igor Fischerman i profesor metalurgii Yakow Bogatin (brat słynnego Dawida Bogatina, deportowanego z Polski do USA. Tego samego Bogatina, u którego pracował Wiesław Kaczmarek). Czasy Putina to koniec karier bossów takich jak Marat Bałaguła i Jewsiej Agron z Brighton Beach oraz Iwankowa i Feinberga w Rosji. Czasy Putina to już okres ścisłej
reglamentacji. Działają tylko ci przestępcy, którym na działalność zezwalają oligarchowie ze służb specjalnych. Reszta idzie „pod nóż”. W tym celu powstała przecież słynna dziś grupa URPO w FSB. Grupa, w której działał pułkownik Aleksander Litwinienko; celem tego tajnego oddziału była fizyczna likwidacja zarówno niewygodnych bossów świata przestępczego, jak i polityków i biznesmenów. Jaką rolę w nowej rzeczywistości odegrał pułkownik Putin? Jeśli wierzyć Litwinience, już w czasie swojego urzędowania w Petersburgu Putin nawiązał kontakty z wieloma organizacjami przestępczymi. Petersburg od wielu lat pełni rolę okna na świat Rosji. Przez port w tym mieście przechodzi wiele transportów. Litwinienko twierdził, że za czasów Putina w Petersburgu powstał cały system legalizowania przemytu narkotyków, broni i pierwiastków ziem rzadkich. Gangi uzbeckie, gruzińskie oraz rosyjskie sowicie opłacały się służbom miejskim i celnym w zamian za nietykalność. W tym czasie Putin poznał prawdopodobnie Ukraińca pochodzenia
żydowskiego, używającego wówczas nazwiska Mohylevicz. Ciekawym polskim akcentem jest także fakt, że w tym czasie w międzynarodowej mieszance „doradców”, przemytników i oficerów specsłużb, jaka rządziła wówczas Petersburgiem, znalazł się młody polski biznesmen Marek Dochnal.
Dochnal zyskał nawet wtedy oficjalne stanowisko doradcy mera Petersburga do spraw prywatyzacji. Był postrzegany w Petersburgu jako protegowany Władimira Ałganowa. Wtedy także poznał innego doradcę mera, Władimira Putina.
Wróćmy jednak do postaci Siemiona Mohylevicza.
Don the Brain – Don Mózgowiec
Siemion Mogilewicz (posiada cztery paszporty i trzy obywatelstwa) urodził się w Kijowie. Jego matka była manikiurzystką, a ojciec dyrektorem państwowej drukarni. Studia ekonomiczne ukończył we Lwowie. Zaczynał jako członek gangu Ljuberckich. Tu należy zakończyć opis początków jego kariery, bowiem dziś są one już znane.
Właściwie nie ma przestępstwa, którego policje całego świata nie przypisałyby tej postaci. Handel żywym towarem, narkotykami, bronią, materiałami rozszczepialnymi. Pranie brudnych pieniędzy, organizacja nielegalnego hazardu to tylko najbardziej spektakularne zarzuty. Życiorys tego człowieka niedawno stał się w Polsce powszechnie znany. Dziennikarze z wypiekami na twarzy przepisują krążące w internecie informacje. Często jednak podają także informacje fałszywe. Skupmy się więc na odnotowaniu najciekawszych dla Polski faktów z przestępczej biografii Mogilewicza.
Tak więc tajemniczy Ukrainiec nigdy nie był przywódcą tzw. mafii sołncewskiej. Stworzył za to dużo ciekawszą i przez wiele lat pozostającą w cieniu organizację. Amerykanie nadali jej nazwę „The Red Mob” – „Czerwona Mafia”.
Mogilewicz funkcjonował w Rosji, na Ukrainie, w Izraelu, Chorwacji, Czechach (w Pradze założył m.in. firmę o prowokacyjnej nazwie Assmafia), na Węgrzech, w USA (przesyłał m.in. radioaktywne odpady z USA do Czarnobyla na zlecenie mafijnej rodziny Genovese). Znane są także polskie odpryski jego interesów. M.in. wizyty w Krakowie oraz telefony z warszawskiej „Victorii”.
„…chroni go sieć powiązań z wysokimi funkcjonariuszami międzynarodowych służb bezpieczeństwa, ze światem finansjery i politykami. Jego firmami kierują dyrektorzy w garniturach od najlepszych krawców i tuziny żołnierzy, którzy tak zajmują się wszystkimi aspektami biznesu, że on sam ma czyste ręce i czystą kartotekę…” – napisał wiosną 1999 r. w swoim tajnym raporcie na temat Mogilewicza Dan Y. – oficer Mossadu.
W USA oskarżany jest o wypranie kwoty siedmiu miliardów dolarów przez Bank of New York.
Jest wielokrotnym bigamistą. W czasie gdy mieszkał w Budapeszcie i był tam żonaty z Katalin Papp, znajdujemy ciekawy trop, wiodący także do Polski.
Mogilewicz sprzedawał wtedy spore ilości amfetaminy i extasy włoskiej Camorze, część tych środków pochodziła z laboratoriów w Polsce, a kurierami Mogilewicza byli dawni oficerowie WSI.
Zyski ze swojej działalności organizacja Mogilewicza inwestowała na całym świecie, ze szczególnym upodobaniem w USA i Wielkiej Brytanii. Nasz bohater kupił nawet za milion dolarów podupadłe linie lotnicze w Gruzji. Tylko po to, jak twierdzą funkcjonariusze DEA (amerykańska agencja do zwalczania przestępczości narkotykowej), aby wozić narkotyki ze „Złotego Trójkąta” do Europy.
Wraz z bossami „Sołncewa” Siergiejem Michałowem i Wiktorem Awierinem założył firmę handlu międzynarodowego Arbat International. Mutacja tej firmy stanie się w 2008 r. przyczyną aresztowania Mogilewicza w Moskwie. Nie sposób wymienić wszystkich firm ukraińskiego przestępcy. Fałszował dzieła sztuki, szmuglował ogromne ilości alkoholu i papierosów… Istotną inwestycją Mogilewicza na Węgrzech było jednak kupno upadłych zakładów zbrojeniowych Magnex 2000, produkujących podzespoły dla przemysłu lotniczego. Dyrektorem w tym zakładzie był nie kto inny jak znany nam już boss „Sołncewa” Siergiej Michajłow (dane Mossadu). Mogilewicz kupił także na Węgrzech zakłady zbrojeniowe Army Co op oraz Digep Machine Works. W tym czasie, jak twierdzą izraelscy wywiadowcy, współpracował z niemieckimi służbami BND.
W 1993 r. Mogilewicz zakłada w Newton w Pensylwanii firmę YBM Magnex International. Przesyła na konta tej firmy 30 milionów dolarów z rachunków bankowych Arigon Ltd. Nową firmę YBM łączy z posiadanym przez jego organizacje zakładem zbrojeniowym Magnex 2000 na Węgrzech. Szefem nowej firmy zostaje jego przyjaciel z dzieciństwa, matematyk Igor Fisherman, który pracował jako konsultant w Chase Manhattan Bank w Nowym Jorku. Operacji wprowadzenia na kanadyjska giełdę (to najbardziej genialna część planu, giełda kanadyjska była dużo słabiej zabezpieczona niż giełda USA, a stwarzała możliwość działania także na rynku USA) firmy YBM Magnex podjął się Jakow Bogatin.
Firma była wychwalana przez przekupionych dziennikarzy i analityków jako firma nowych technologii. Znalazła się nawet na liście 300 firm o największych obrotach na kanadyjskiej giełdzie. Na liście udziałowców spółki Mogilewicza znalazł się nawet były premier prowincji Onatio Dawid Paterson.
Firma kuchennymi schodami weszła także na giełdę amerykańską. Działała tam, pomimo ostrzeżeń ze strony brytyjskich służb specjalnych, aż do 13 maja 1998 r. Wtedy do akcji weszła amerykańska prokuratura. Z giełdy zniknęło ponad pół miliona dolarów. Od tego czasu Mogilewicz był jednym z najbardziej poszukiwanych przez FBI przestępców. Wtedy też w USA zyskał przydomek „Don The Brain”.
Przez Scotland Yard „Seva”, jak nazywają go wspólnicy, poszukiwany był co najmniej od 1993 r.
Dlaczego Eural Trans Gas był firmą mafijną
Zdaniem Juergena Rotha, Mogilewicz zwodził Niemców obietnicami wystawienia całej siatki „Sołncewa”, działającej na terenie ich kraju. Kwaterował w tym czasie w Berlinie i niemal oficjalnie spotykał się z niemieckimi oficerami.
W marcu 1996 r. mieszkał w berlińskim hotelu „Intercontinental”. Tu spotykał się z działającymi w Berlinie agentami FSB oraz z szefem moskiewskiej policji Siergiejem Dontsowem. Kilka lat później znalazłem Mogilewicza w orbicie Eural Trans Gasu, kiedy badałem kontrakty dostaw turkmeńskiego gazu na Ukrainę. Informacje te nieoficjalnie potwierdził mi także szef bezpieczeństwa Gazpromu Siergiej Lukasz. W Eural Trans Gasie wiodące role odgrywali Mogilewicz, Wachtang Umbria i izraelski adwokat Gordon Zeev. Istniały ścisłe związki pomiędzy Euralem i firma Highrock Properties. Obie te firmy miały w Moskwie biuro pod tym samym adresem. W Izraelu upewniłem się także, że dyrektorem finansowym Highrock był Igor Fischerman [prawa ręka Mogilewicza – przyp. W. G.]. Podążając tropem Mogilewicza, znalazłem także radnego z Petersburga Waleria Gołubiewa, byłego oficera KGB. Tu należy szukać ogniw łączących Mogilewicza i pewnego znanego rosyjskiego polityka. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że Mogilewicz był powiązany z
ówczesnym prezydentem Ukrainy Leonidem Kuczmą – opowiada Juergen Roth.
Według naszych z Przemysławem Wojciechowskim ustaleń węgierski dyrektor Eural Trans Gasu – Andras Knoop, który podpisywał wielomilionowe umowy tej firmy z Ukrainą i Polską, podejrzewany był przez niemiecką policję o udział w wielkich przemytach papierosów na Wschód. Na jednej z wcześniejszych wizytówek Knoopa figuruje informacja: „Reemtsma vicepresident regional manager”, tymczasem Juergen Roth zdobył kwit zabezpieczony przez urząd celny w Hamburgu, na którym widniała sporządzona ręką Knoopa notatka: „Seva Mogilewicz i Igor Fisherman” oraz osobiste numery telefonów tych panów, jest tam też numer moskiewskiego generała milicji Władimira Owczinskiego. Notatka moskiewskiego Interpolu z 14 listopada 1998 r.: „Mogilewicz ma związki z rozmaitymi osobami z węgierskiego rządu dzięki kontaktom Andrasa Knoopa…”.
Zarówno policja niemiecka, jak i rosyjska posiadają wiele dokumentów mówiących o wspólnej roli Knoopa i Mogilewicza w przemycie papierosów. Niemieckim partnerem mafiosów w tym interesie był niejaki Andreas Nimptschke, urodzony w... Andrychowie na Śląsku.
Z takimi ludźmi umowę na dostarczanie gazu do Polski zawarli byli prezesi polskiego PGNiG: Tadeusz Krok (osobiście negocjował z Knoopem) i Marek Kossowski. Dziś Marek Kossowski twierdzi, że firma Eural Trans Gas była sprawdzona przez najwybitniejsze firmy audytorskie, a o nazwisku Mogilewicz po raz pierwszy usłyszał ode mnie i Przemysława Wojciechowskiego.
W Kijowie dotarliśmy do K., emerytowanego (o ile to możliwe!) generała KGB. Po długich rozmowach zaprosił nas do siedziby swojej firmy na obrzeżach ukraińskiej stolicy. Przeżyliśmy wielkie zaskoczenie, gdy wewnątrz niepozornego budyneczku ujrzeliśmy świetnie zorganizowaną firmę wywiadowczą, wyposażoną w najwyższej klasy sprzęt komputerowy. W doskonale urządzonej salce konferencyjnej na spotkaniu z nami bezszelestnie zjawił się kolejny emerytowany oficer, pułkownik K., który nienaganną polszczyzną oznajmił, że pochodzi z okolic Sanoka. Wylewni gospodarze pokazali nam schematy organizacyjne kilku firm zajmujących się sprzedażą uzbeckiego i turkmeńskiego gazu przez Ukrainę. W schemacie powiązanej z Remem Wiachiriewem firmy Itera mignęło znane nazwisko. ustaleń Co, zdziwiliście się, że piękna Julia [Tymoszenko] też w tym maczała swoje paluszki? – oficerowie byli wyraźnie ubawieni. Mogilewicz wszedł w gazowy biznes właśnie przez Iterę – dodał generał K.
W wywiadowni dostaliśmy jednak i to, po co przyjechaliśmy. Drobiazgowy schemat powiązań Eural Trans Gasu wraz z przepływami finansowymi. Dokument ten pokażemy w sądzie, gdy któryś z zapowiadających proces po emisji naszego filmu w „Superwizjerze TVN” polityków zdecyduje się na spotkanie z nami przed obliczem sędziego.
W Kijowie spotkaliśmy także człowieka, który przez kilka lat pracował dla Mogilewicza. Jego informacje zmroziły nas zupełnie. Okazuje się, że kilku znanych Polaków spotykało się osobiście z Mogilewiczem w jego biurze w Moskwie. Dziś wyraźnie szwankuje im pamięć. Spotkania takie odbywały się także w momencie, gdy negocjowano ostateczną wersję kontraktu na dostawy do Polski przez Eural Trans Gas ponad dwóch miliardów metrów sześciennych gazu. Polska strona, podobnie jak ukraińska, doskonale wiedziała, że Eural jest firmą powiązaną z poszukiwanym przez FBI mafiosem. W tym czasie emocje budziła jedynie wysokość „prowizji” za takie ustawienie gazowych interesów.
Nasz świadek zapamiętał nawet scenę spotkania, w czasie którego większość jego uczestników teatralnym gestem całowała Mogilewicza w jego opasłą dłoń. Dziś panuje powszechna amnezja, a nasze służby wykręcają się brakiem informacji.
Afgańcy Mogilewicza
Poprzez Pragę i Bratysławę dotarliśmy do szefa ochrony Mogilewicza – Siergieja K., byłego żołnierza specnazu z Afganistanu. On także potwierdza fakt rozmów pomiędzy przedstawicielami Polski i Siemionem Mogilewiczem w Moskwie.
To się odbyło w takim wielkim biurze niedaleko Kremla. No oczywiście nie jest tam nigdzie napisane, że jest to biuro Mogilewicza– twierdzi Siergiej K.
Mogilewicz do niedawna posiadał prywatną armię, na której czele stał właśnie Siergiej K.
W Afganistanie mój przyjaciel, pilot śmigłowca, wysadzał mnie na pustkowiu i tam przez tydzień, a czasem dłużej czekałem, aż będzie szła karawana „duszmenów” z bronią od Amerykańców. Wtedy wysadzałem wszystkich w powietrze, resztę dobijałem. Przylatywał śmigłowiec i odlatywałem. U Mogilewicza praca jest o wiele przyjemniejsza – opowiadał z niewzruszoną twarzą Siergiej.
Zamachy bombowe, morderstwa na ulicach to specjalność ochrony „Sevy”. Cała ta machina w styczniu 2008 r. przestała działać. Ktoś dał sygnał Siergiejowi i jego oddziałom, że tym razem mają czekać na nowego patrona.
Zamiast epilogu
Kilkudziesięciu antyterrorystów aresztowało Mogilewicza za… przestępstwa podatkowe, popełnione w handlującej kosmetykami firmie Arbat Prestige.
W tym czasie głośno stało się o tym, że Władimir Putin ma już nowego bankiera o niewiele mówiącym policji nazwisku. Gienadij Timczenko, obywatel Finlandii prowadzący swoje interesy m.in. w Estonii, uważany jest teraz za człowieka, który zaopiekował się ulokowaniem na zagranicznych kontach miliardów odchodzącego prezydenta.
„Don The Brain” stał się zbędnym balastem. Przyszedł czas na cyberorganizację, dowodzoną przez kogoś na kształt gruppenfuehrera Wolfa z popularnej serii o przygodach Hansa Klossa. Pięciu generałów służb specjalnych, swoisty dyrektoriat i żadnego notowanego w annałach światowych policji mafioza.
Niedługo z Gazpromu odejdzie Aleksiej Miller i zniknie jak Rem Wiachiriew. Na tronie zasiądzie bywalec ciekawych wiedeńskich śniadań, Dmitrij Miedwiediew.
Witold Gadowski