Gang gwałcicieli. Ofiara opowiada o krzywdzie doznanej od setek mężczyzn
Młode kobiety stawiają poważne zarzuty, wymieniając nazwiska swoich napastników i dostarczając dokumenty potwierdzające ich historie. Sarah i inne ofiary relacjonują, że w miejscowości Hull w Wielkiej Brytanii działała grupa przestępców seksualnych wykorzystujących dzieci. Policyjne śledztwo utknęło w miejscu, a sprawie przyglądała się brytyjska telewizja.
Dwa lata trwało policyjne śledztwo oznaczone kryptonimem "Operacja Marksman". Dotyczyło ono działalności domniemanej szajki gwałcicieli, którzy mieli na ofiary wybierać nastolatki i dopuszczać się na nich wielokrotnych gwałtów. Dochodzenie jednak utknęło w miejscu.
Sarah (imię zmienione) ma obecnie 19 lat. Opowiada, że była jedną z wielu ofiar gangu. Przestępcy mieli wybierać dziewczynki, a potem je gwałcić i zmuszać do podejmowania czynności seksualnych.
Twierdzi, że jako nastolatka była zastraszania wielokrotnie. Grożono jej, że zostanie pochowana żywcem lub spalona, jeśli nie będzie regularnie wracać do mieszkania, by świadczyć usługi seksualne przyprowadzanym do niej mężczyznom.
Brytyjska telewizja informacyjna Sky News przeprowadziła rozmowę z Sarah. Jest ona rozczarowana tym, że policyjne śledztwo nie doprowadziło do ukarania jej oprawców.
Ofiara przekazała dziennikarzom screeny ekranu swojego telefonu. Korespondencja ma poświadczać, że ktoś groził jej śmiercią, jeśli nie przyjdzie natychmiast i nie będzie uprawiać seksu z kilkoma mężczyznami.
"Przedstawił mnie temu drugiemu facetowi i wymienił z nim trochę pieniędzy, które, jak się później dowiedziałam, były opłatą za usługę seksualną. Myślę, że w ciągu trzech lat zgwałciło mnie około 150 mężczyzn, czasami wykorzystywało mnie dziennie dziesięciu lub więcej" - opowiada Sky News kobieta.
Ofiara zidentyfikowała 11 oprawców - członków szajki oraz klientów. Opowiada także o innych skrzywdzonych, które spotkała w miejscach, w których przestępcy umawiali jej spotkania z gwałcicielami. Tak jak ona w tym czasie, były to uczennice szkoły podstawowej. "Nigdy nie zapomnę tej dziewczyny, którą widziałam siedzącą tam w mundurku. Mogła mieć osiem albo dziewięć lat. Była tam ze swoją siostrą, która była trochę starsza. Pamiętam, jak krzyczała w tej sypialni".
Rozmówczyni Sky News narysowała także przedmioty, jakich gwałciciele używali do zastraszania i kontrolowania dzieci. To były paralizatory i młotki. Oprawcy skuwali też swoje ofiary kajdankami. Kobieta utrzymuje, że była unieruchomiona i przykuta do kaloryfera, a mężczyźni uprawiali z nią seks i filmowali to.
Sky News podjęło dziennikarskie śledztwo w tej sprawie. Stacja zapowiada, że będzie pokazywać dowody jednemu z czołowych brytyjskich ekspertów od wykorzystywania dzieci.
Gang gwałcicieli. Ofiara opowiada o krzywdzie. "Zgwałciło mnie około 150 mężczyzn"
Dziennikarze zwrócili się także po wyjaśnienia do przedstawicieli policji. Funkcjonariusze z Humberside - brytyjskiej policyjnej formacja terytorialnej na obszarze hrabstwa East Riding of Yorkshire - twierdzą, że w sprawie zgłoszenia przestępstwa przez Sarah brak dostatecznych dowodów, które pozwoliłyby skierować sprawę do sądu.
W trakcie dwuletniej operacji, którą uruchomiono po zgłoszeniu Sarah i kilku innych kobiet, policja aresztowała 34 podejrzanych, zbadała 150 skonfiskowanych urządzeń cyfrowych, jednak zapisy rozmów telefonicznych nie dostarczyły dowodów potwierdzających czyjąkolwiek winę.
Główny inspektor Rebecca Dickinson, prowadząca śledztwo, powiedziała Sky News, że policja nie znalazła jednoznacznych dowodów winy wskazywanych przez kobietę osób. To uniemożliwia skierowanie sprawy do sądu.
Stacja Sky News, która zebrała relacje Sarah i jeszcze dwóch innych młodych kobiet, do których dotarli dziennikarze, zapowiada kolejne reportaże dotyczące tej tajemniczej sprawy. "Zagłębienie się w ten temat ujawnia, jaka może być pozycja ofiary, bezradnie usiłującej dochodzić sprawiedliwości. Być może wyjaśnia to także, dlaczego mniej niż 2 proc. zgłoszonych przypadków gwałtu trafia do sądu" - komentuje stacja.