PolskaGaleria obrazów w salonie fryzjerskim

Galeria obrazów w salonie fryzjerskim

Kilkadziesiąt obrazów cenionego malarza
Ewalda Gawlika, można podziwiać poddając się jednocześnie zabiegom
strzyżenia czy farbowania włosów. Kolekcja zdobi ściany jednego z salonów fryzjerskich w Katowicach.

09.02.2007 | aktual.: 06.03.2007 17:30

Mój dziadek, który założył ten zakład, przyjaźnił się z Ewaldem Gawlikiem. Malarz przychodził się tu strzyc, a potem pili razem piwo i grali w karty. Dziadek kupował obrazy i wieszał je w zakładzie, wiszą tu nadal zgodnie z jego życzeniem – powiedziała właścicielka salonu pani Iwona.

Mieszkańcy Giszowca dobrze znają ten zakład, czasami przychodzą tam nawet szkolne wycieczki. Pani Iwona wciela się wtedy w rolę przewodniczki. Na tyle, na ile potrafię - zastrzega. Jak mówi, wielokrotnie proponowano jej odkupienie kolekcji. Na szczęście nigdy nie byłam w takiej sytuacji, żebym musiała to zrobić. Czuję się związana z tymi obrazami - ja jestem z Giszowca, mój dziadek stąd był, i one przedstawiają Giszowiec - mówi.

Ekspozycja w salonie fryzjerskim to jednak dla znawców sztuki pomysł kontrowersyjny. Maria Fiderkiewicz z Muzeum Śląskiego w Katowicach, która zajmuje się twórczością grupy janowskiej do której należał autor obrazów, podkreśla, że to nie są dobre warunki dla przechowywania dzieł sztuki.

Gdyby to były moje obrazy, to bardzo mocno bym się zastanawiała, czy trzymać je w miejscu, gdzie są bardzo duże różnice temperatur i bardzo duże zawilgocenie - mówi.

Pani Iwona nie chce jednak przenosić obrazów. Teraz jest trochę tak, jakby to była galeria. Chcę, żeby inni ludzie też mogli oglądać te obrazy - tłumaczy.

Wiem, że Gawlik był malarzem tego środowiska, że to jest ich sztuka w ich kulturze. Z punktu widzenia wartości kulturowych taka prywatna galeria ma kolosalne, pozytywne znaczenie - przyznaje Maria Fiderkiewicz.

Ewald Gawlik (1919-1993) kształcił się plastycznie już w gimnazjum. Mając piętnaście lat zrezygnował jednak z nauki w gimnazjum i podjął pracę w warsztacie ślusarskim. Dalej pobierał jednak prywatne lekcje rysunku i malarstwa. Potem uczył się w prywatnej szkole malarskiej w Katowicach i zamierzał studiować w ASP w Krakowie.

Plany te udaremnił wybuch wojny. Gawlik wywieziony na przymusowe roboty w okolice Drezna, wolny czas spędzał w Galerii Drezdeńskiej, studiując dzieła wielkich mistrzów. W 1940 roku, dzięki interwencji swojego ojca, zwolniony został z przymusowej pracy i po pomyślnie zdanych egzaminach przyjęto go do Drezdeńskiej Akademii Sztuk Pięknych.

Po zaledwie kilku miesiącach nauki został powołany do Wehrmachtu. Skierowano go na placówkę wartowniczą do Laponii, poza krąg polarny, gdzie przebywał dwa lata. W 1943 r. walczył na froncie wschodnim, gdzie został ciężko ranny.

Na Śląsk wrócił w 1947 roku. Oskarżony z powodu służby w Wehrmachcie o zdradę narodową, zmuszony został do złożenia deklaracji, że zrezygnuje ze swych artystycznych ambicji i będzie pracował wyłącznie fizycznie. Wykonywał różne zawody, m.in. ślusarza, młynarza, rolnika a nawet kucharza i operatora kina objazdowego. W 1950 roku, aby ratować służbowe mieszkanie po zmarłym ojcu, podjął pracę w katowickiej kopalni "Wieczorek", gdzie pracował 25 lat, m.in. jako ładowacz węgla i cieśla. Każdą wolną chwilę poświęcał malarstwu. Przystąpił do działającego przy świetlicy kopalnianej koła plastycznego nazwanego później grupą janowską.

O nim się mało mówiło do pewnego czasu, natomiast w tej chwili bardzo wysoko się ceni jego malarstwo. Uważa się go za jednego z najwybitniejszych przedstawicieli grupy janowskiej - podkreśla Fiderkiewicz.(am)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)