Fundacja PRO - Prawo do życia popełniła wykroczenie? Policja: wpływają nowe zawiadomienia
• "Krwawe plakaty" pojawiają się w kolejnych miastach
• Policja wciąż odbiera nowe zawiadomienia o popełnieniu wykroczenia
• Mariusz Dzierżawski: nie uda im się powstrzymać ani prawdy, ani nas
• Psycholog: zdjęcie z plakatu może wywołać u dziecka traumę
• Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny: plakaty stygmatyzują kobiety
- Zwolennicy aborcji donoszą na nas do prokuratury, bo boją się prawdy. Ale nie uda im się powstrzymać ani prawdy, ani nas - powiedział Wirtualnej Polsce Mariusz Dzierżawski z Fundacji PRO - Prawo do życia. Na kontrowersyjnych plakatach można zobaczyć drastyczne zdjęcie, obrazujące rozczłonkowany płód po dokonaniu aborcji. Pierwsze billboardy pojawiły się w Krakowie i Poznaniu.
- Wciąż wpływają do nas w tej sprawie nowe zgłoszenia o popełnieniu wykroczenia - mówi Wirtualnej Polsce rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie kom. Grzegorz Gubała. W pierwszym dniu po wywieszeniu plakatu w Krakowie, do komendy wpłynęło 5 zawiadomień. - Dziś jest ich już osiem. Przesłuchujemy w tej sprawie kolejne osoby - dodaje kom. Gubała.
- Ten przekaz, który płynie z plakatów, niczemu dobremu nie służy. Nie ma też na celu czyjegoś dobra. To, co dzieci mogą zobaczyć na plakacie na ulicy, może mieć dla nich negatywny wpływ i wprowadzić je w błąd. Zadają wówczas pytania, na które odpowiedź powinna przynieść powszechna i rzetelna edukacja seksualna. Plakaty z kolei od razu nasuwają odpowiedź, która nie jest zgodna z rzeczywistością - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską prawniczka Kamila Ferenc z Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, która rozpoczęła akcję zachęcającą do składania zawiadomień o popełnieniu wykroczenia.
Trauma
Zgłoszeń, które docierają na policję, dokonują między innymi rodzice. Obawiają się, że ich dzieci natkną się na drastyczny plakat, który wywoła u nich traumę. Mariusz Dzierżawski twierdzi jednak, że zdjęcia nie powodują urazów u dzieci, które je widzą. - Aborcja jest znacznie gorszą rzeczą niż zdjęcia, które ją pokazują. Dzieci na ogół nie rozumieją o co chodzi na plakatach i najczęściej reagują obojętnie. Ekspertyza psychologiczna przedstawiona na zlecenie sądu potwierdza, że wystawa nie wywołuje urazów u dzieci - dodaje.
Psycholog dziecięcy Agnieszka Balla twierdzi jednak, że takie obrazy mogą mieć na dziecko traumatyczny wpływ. - Zdjęcie jest przecież dramatyczne. Dziecko w wieku 4 - 5 lat nie jest w stanie przeczytać tekstu na plakacie i wytłumaczyć sobie, dlaczego tak drastyczne zdjęcia pojawiają się na ulicy. Sami rodzice także często nie potrafią prosto wyjaśnić ich obecności na ulicy. Na plakatach dziecko widzi rozczłonkowany płód - osobno głowa, osobno rączki. Jest duże prawdopodobieństwo, że obraz ten zapamięta do końca życia. Nie mówiąc już o koszmarach nocnych i traumie - zaznacza.
Dodaje także, że takie obrazy powinny zniknąć z przestrzeni publicznej. - Robią więcej szkody niż pożytku. Powinny być publikowane wyłącznie na stronie internetowej, na którą dorosły użytkownik może wejść na własną odpowiedzialność - mówi psycholog.
Zgorszenie
Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, która namawia do składania zawiadomień na policję, udostępniła trzy wzory takich zgłoszeń opartych na Kodeksie wykroczeń i Kodeksie karnym. Zawiadomienia mówią o wykroczeniu polegającym na umieszczeniu plakatu w miejscu publicznym do tego nie przeznaczonym oraz wywołaniu zgorszenia w miejscu publicznym oraz umieszczeniu w miejscu publicznym nieprzyzwoitego napisu lub rysunku.
- Naszym podstawowym celem jest ochrona praw kobiet. Uważamy, że naruszenie norm obyczajowych i złamanie przepisów prawa ściśle wiąże się z tym, że treści billboardów są bardzo krzywdzące dla kobiet. Naruszają ich godność i prawo decydowania o swoim życiu osobistym, stoją w sprzeczności z zakazem poniżającego traktowania wyrażonym w Konstytucji. Banery mają za zadanie przywoływać skojarzenia zabiegu, który jest bardzo intymny, jest sytuacją zdrowotną i prywatną. Są też pewnego rodzaju stygmatyzacją kobiet, które, w ramach obowiązującego prawa, dokonały aborcji. Temu ma służyć propagandowy wydźwięk plakatów - mówi Ferenc.
Zaznacza także, że cała kampania billboardowa to przede wszystkim granie na emocjach w bardzo niestosownym stylu. - Szczególnie drastycznym przypadkiem jest umieszczenie takiego "krwawego billboardu" naprzeciwko kliniki ginekologicznej w Gdańsku, czyli miejsca, w którym kobiety przechodzą trudne badania i zabiegi oraz przeżywają swoje osobiste dramaty - dodaje.
Plakaty pojawiły się już w kolejnych miastach, w każdym z nich wzbudzając duże kontrowersje. - Dyskusja na temat aborcji powinna przebiegać inaczej. Plakaty wprowadzają zamieszanie, które prowadzi do negatywnych konsekwencji. Są wyrwanym z kontekstu wyobrażeniem, nie mającym przełożenia w rzeczywistości. To próba wywarcia presji. Nie oszukujmy się. Wiemy, czemu to ma służyć. Obrazy mają wydźwięk czysto polityczny - mówi Wirtualnej Polsce prawniczka Kamila Ferenc.