Fronty i afronty II Wojny Światowej - Komentarz Internauty
To, co mogliśmy zobaczyć i usłyszeć (albo i nie usłyszeć) podczas parady zwycięstwa w Moskwie oraz kilka godzin później, na konferencji prasowej prezydenta Kwaśniewskiego w Warszawie, przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Doznaliśmy, jako naród i państwo upokorzenia i afrontu, którego długo Rosji nie zapomnimy.
13.05.2005 | aktual.: 13.05.2005 18:18
Porażeni bezmiarem pogardy - wyrażonej jasno i dobitnie - przemilczeniem przez Putina wkładem Polaków w zwycięstwie nad faszyzmem, oczekiwaliśmy zdecydowanej reakcji Prezydenta Polski. Zamiast tego, już w Warszawie z ust "Pierwszego Polaka" usłyszeliśmy stek banałów i ogólników, z których miałoby wynikać, że polska krwawa ofiara została uhonorowana w Moskwie w sposób odpowiedni i proporcjonalny. Zdaje się, że p. Kwaśniewski ze swojego piątego rzędu, czterdziestego ósmego miejsca; słyszał zupełnie coś innego niż reszta Polaków – a szczególnie ci, żyjący jeszcze, którzy daniną krwi własnej zasłużyli sobie na należny szacunek i uznanie. Natomiast nagrodzenie "medalem zwycięstwa" Wojciecha Jaruzelskiego - sowieckiego paputczika w Warszawie - stało się dowodem, iż nie o honory dla polskich kombatantów tu idzie, a o politykę, o mieszanie się w nasze wewnętrzne sprawy, o antagonizowanie Polaków zarówno na płaszczyźnie wewnętrznej, jak i międzynarodowej.
Putin wymieniając jednym tchem sojuszników ZSRR w wojnie: Wielką Brytanię, USA i Francji oraz antyfaszystów niemieckich i włoskich, „zapomniał” o wkładzie Polaków w zwycięstwie nad faszyzmem. Polaków, którzy jako pierwsi przeciwstawili się zbrojnie agresywnej polityce Hitlera i walczyli z nim aż do końca wojny w Europie. Jeśli prezydent Rosji tego nie wie, to obowiązkiem polskiego Prezydenta było mu o tym przypomnieć - tak jak i całej społeczności międzynarodowej. Jak? To już kwestia talenty politycznego i odwagi. Niestety Kwaśniewski nie stanął na wysokości zadania. Od Paktu Ribbentrop-Mołotow po Jałtę, "sprawa polska" wciąż staje kością w gardle wielu europejskim politykom: "ani jej połknąć ani wypluć". Czas chyba najwyższy na bolesna operację przywracania pamięci Europie. Jednak, jeśli prezydent będzie zachowywał się asekurancko i bojaźliwie, to głos Polski będzie słaby i traktowany jako mało poważny.
Już sam fakt, że Prezydent Polski zgodził się usiąść w tylnim rzędzie; za premierami i prezydentami państw, które całą wojnę były najlepszymi sojusznikami Hitlera (Japonia, Włochy) lub z nim kolaborowali (Francja), było przykrym dyshonorem dla wszystkich Polaków. Jednakże fakt, że nie zdobył się na odwagę by zaprotestować przeciwko bezczelnemu przemilczeniu naszego wysiłku wojennego, naszym stratom ludzkim i materialnym, tego zapomnieć nie wolno, tak jak i -groteskowej w swej wymowie obronie stanowiska Putina na konferencji prasowej w Warszawie! Gwoli historycznej prawdy, której nam odmówiono, zaryzykuję stwierdzeniem, że mniej było w okupowanej Polsce szmalcowników - tropiących za pieniądze naszych żydowskich współobywateli, niż zdeklarowanych niemieckich antyhitlerowców; i mniej było w Polsce prostytutek niż włoskich antyfaszystów; i że równie szybko posuwała się w ofensywie na wschodzie francuska dywizja SS "Charlemagne", jak francuskie dywizje w panicznym odwrocie -podczas pamiętnej kampanii '40 roku. To
wówczas Anglicy utarli ironicznie powiedzonko: "o załogach francuskich czołgów, które do perfekcji opanowały jazdę na wstecznym biegu".
To, że Aleksander Kwaśniewski zgodził się na rolę statysty, tła obchodów moskiewskich, nie miałaby dla nas żadnego znaczenia, gdyby reprezentował SLD lub "Ordynacką", jednak godność, którą sprawuje: Prezydenta Wszystkich Polaków (w tym kombatantów wszystkich frontów II WŚ) do czegoś go jednak zobowiązuje!