Frankowicz zadał bankowi straszny cios. Unieważnienie kredytu frankowego i 2 miliony zł do zwrotu
Bank wyjątkowo nierzetelnie informował o ryzyku finansowym i kosztach - uznał Sąd Okręgowy w Warszawie. Efekt? Zwrot 2,1 miliona złotych klientowi, i to z odsetkami, oraz uznanie umowy kredytowej za nieważną. Takiego wyroku w sprawie nieszczęsnych kredytów we frankach jeszcze w Polsce nie było.
Po raz pierwszy sąd przyznał klientowi banku tak wielką kwotę w sporze z bankiem - informuje warszawski adwokat Dariusz Wółkiewicz. Sąd Okręgowy w Warszawie uznał za nieważną umowę o tzw. kredyt indeksowany do waluty CHF, pomiędzy zamożnym inwestorem, a Getin Noble Bankiem (dawniej Noble Bank). Uznał, że pracownik banku nierzetelnie informował klienta o ryzyku i kosztach zaciągnięcia kredytu walutowego.
Klient uzyskał od banku zwrot wszystkich kosztów związanych z kredytem. To 2,1 mln złotych, a wraz odsetkami aż 2,8 mln złotych. Wyrok jest jeszcze nieprawomocny, jednak adwokat Wółkiewicz dodaje, że sprawa na tyle kompromituje bank, że być może ten zgodzi się na wypłatę bez odwołania do wyższej instancji. - Inaczej do wiadomości publicznej trafi miażdżące uzasadnienie, na które zaczęliby powoływać się kolejni klienci - mówi dalej.
Wzrost stóp procentowych. Bomba kredytowa gorsza od franków?
Jak doszło do tej sprawy? Adwokat Dariusz Wółkiewicz nie mówi kim dokładnie jest pogromca banku. Wiadomo, że to osoba, która zgromadziła wcześniej dużą kwotę oszczędności. W 2007 r. ten zamożny inwestor zgłosił się do jednego z oddziałów ówczesnego Noble Banku z zamiarem ulokowania oszczędności. Bank wówczas oferował lokaty z atrakcyjnym oprocentowaniem, nawet 6,5 proc. w skali roku. Pracownik banku, posługujący się tytułem „Doradca Finansowy Noble Bank”, przekonał klienta, iż środki warto ulokować w tzw. poliso-lokacie. Jednocześnie zachęcił do zaciągnięcia kredytu na inne produkty finansowe. Propozycją był tak zwany kredyt indeksowany do waluty CHF.
Pożyczył 2 miliony oddał 4
Klient połknął haczyk i otrzymał do dyspozycji kwotę 2,1 mln zł, a po uruchomieniu kredytu Noble Bank określił wysokość salda zadłużenia na poziomie 940 tys. franków szwajcarskich. Kilka miesięcy później na rynku walut doszło do wzrostu notowań franka. Tym samym monstrualnie zaczęło wzrastać zadłużenie klienta. Ponieważ trafiło na zamożnego człowieka, zacisnął zęby i w czerwcu 2013 r. spłacił kredyt. Łącznie oddał bankowi 4,2 mln zł kapitału i odsetek.
Okazało się, że okazyjna oferta, w którą uwierzył kosztowała go 2 miliony złotych. Pieniądze stracił również na poliso-lokacie. Złożył pozew do sądu domagając się zwrotu pobranych przez bank odsetek, ale też odszkodowania za takie "doradztwo". - Prowizja za udzielenie kredytu miała wynosić zero procent, a tymczasem bank naliczył 4,5 proc. To tylko jeden z przykładów karygodnego postępowania banku. Oceniający umowę biegły nie miał wątpliwości co do "rażąco nierzetelnego informowania klienta od ryzyku finansowym" i prawdziwych kosztach tego przedsięwzięcia - dodaje adwokat Wółkiewicz.
W sumie proces sądowy trwał trzy lata. Wydając wyrok sąd uznał, iż sposób przedstawiania informacji o istocie umowy kredytu indeksowanego jak również o jej korzyściach i ryzykach był rażąco nierzetelny. "Samą umowę należy uznać za sprzeczną z zasadami współżycia społecznego, tym samym za bezwzględnie nieważną" - orzekł sąd. W konsekwencji uznał, że strony powinny zwrócić sobie tylko to, co świadczyły nawzajem. Z 4,2 mln zł kapitału i odsetek odliczył wszystkie świadczenia na rzecz banku. Stąd kwota 2,1 mln złotych przyznana klientowi.
- Decyzję o ewentualnym odwołaniu się od wyroku sądu, podejmiemy po wnikliwej analizie uzasadnienia - mówi WP Artur Newecki z biura prasowego Getin Noble Bank. Na pewno bankowcy mają teraz twardy orzech do zgryzienia. Od daty złożenia pozwu, czyli marca 2014 kwota do zwrotu klientowi urosła do 2,8 mln zł. Dalej możliwy scenariusz wygląda tak: jeśli bank się odwoła, to rozpoznanie sprawy w sądzie apelacyjnym nastąpi po około 15 miesiącach. Jeśli wówczas przegra ryzykuje jeszcze wyższe straty. Do zapłaty klientowi będzie miał 3,5 miliona złotych.
Banki się bronią
Przypomnijmy, że w sprawach Frankowicze kontra banki najmocniejszy komentarz napisał Cezary Stypułkowski, prezes mBanku. Przekonywał w nim, że Frankowicze są "wkręcani w procesy" przez żądnych sławy mecenasów. Tymczasem tak naprawdę mimo początkowych sukcesów w sądach nie ma mowy o unieważnianiu dużej liczby umów kredytowych.
Na razie branża bankowa skutecznie się broni. Między innymi sąd II instancji odrzucił korzystny wyrok dla Frankowicza, który jako pierwszy w Polsce uzyskał korzystny wyrok w starciu z bankiem. Sprawy sądowe nadal się toczą, a co jakiś czas wychodzą na jaw nowe, sensacyjne wręcz kulisy pracy doradców klientów banków. Pisaliśmy o zeznaniach pracownika banku, który po zakończeniu kariery przyznał się przed sadem, że straszył klientów, aby nakłonić ich do podpisania niekorzystnych aneksów do umów kredytowych.