Francuzi nie mogą się doczekać terrorysty
Przed dziesięciu laty, 25 lipca 1995 roku, na stacji metra w centrum Paryża eksplodowała bomba. Rozpoczęła się fala zamachów bombowych, w których 8 osób zginęło, a kilkaset zostało rannych. Francja do dziś nie doczekała się od Wielkiej Brytanii ekstradycji Algierczyka podejrzanego o organizowanie i finansowanie zamachów.
Chodzi o Raszida Ramdę (Abu Faresa), którego na prośbę Francji zatrzymano w Wielkiej Brytanii już w listopadzie 1995 roku. Przez dziesięć lat pobytu w areszcie zdołał uniknąć ekstradycji, uciekając się do wszelkich kruczków prawnych. Twierdził m.in., że we Francji będzie narażony na złe traktowanie.
Dopiero w kwietniu brytyjski rząd dał zielone światło ekstradycji, ale specjaliści spodziewają się, że procedura wydalenia terrorysty do Francji może zająć jeszcze dwa-trzy lata.
Raszid Ramda był wielkim nieobecnym procesu sprawców zamachów - islamskich terrorystów sprzeciwiających się poparciu Francji dla walczącego z fundamentalistami rządu w Algierze. W październiku 2002 zostali ostatecznie skazani na kary dożywotniego więzienia.
Opieszałość Brytyjczyków jest nad Sekwaną często krytykowana. Przypominając w poniedziałek rocznicę pierwszego, najbardziej krwawego zamachu, francuskie media wyrażają nadzieję, że - sami skonfrontowani z terroryzmem - Brytyjczycy wykażą teraz więcej rozumienia dla francuskich oczekiwań.