Francuskie Chamonix zakazało skoków wingsuit flying
Tragiczna śmierć 38-letniego Norwega, którego spadochron się nie otworzył, przyczyniła się do wprowadzenia przez burmistrza francuskiego Chamonix zakazu uprawiania sportu ekstremalnego wingsuit flying, którego amatorzy nazywani są "latającymi wiewiórkami".
02.08.2012 | aktual.: 02.08.2012 14:08
Malownicze Chamonix u podnóża masywu Mont Blanc od dawna przyciąga amatorów sportów ekstremalnych. Niezwykle trudne warunki do wspinaczki wysokogórskiej, zagrożenie lawinami i strome zbocza zwiększają atrakcyjność tego miejsca wśród osób szukających mocnych wrażeń.
Tragiczna śmierć Norwega Jona Inge Hovda w zeszłym tygodniu wpłynęła na decyzję burmistrza Erica Fourniera o zakazie uprawiania skoków typu wingsuit flying, co wywołało debatę na temat wysokiego ryzyka związanego ze sportami ekstremalnymi. Władze Chamonix zapewniają, że zakaz jest jedynie tymczasowy i będzie obowiązywał do momentu wprowadzenia zasad regulujących bezpieczeństwo "latających wiewiórek". Dodatkowo pojawiły się obawy, że wspinaczkowe tereny w rejonie Chamonix są zbyt zatłoczone, po tym jak dziewięciu doświadczonych alpinistów zginęło w lipcu pod lawiną.
Chamonix nie jest jedynym miejscem, które nie zezwala na wingsuit flying. Podobną decyzję podjęły władze Parku Narodowego Yosemite, położonego w środkowej Kaliforni, który słynie ze wspinaczki skałkowej. Swoją decyzję uzasadniają one jednak nie wysokim ryzykiem tego sportu, ale jego wpływem na inne atrakcje oferowane przez park; obawiają się bowiem zagrożenia dla osób wspinających się po skałach.
Zwolennicy sportów ekstremalnych bronią wolności ich uprawiania. Nawet brat tragicznie zmarłego Norwega, Tore Hovda, jest przekonany, że każdy powinien mieć prawo uprawiania różnych sportów, jeżeli tylko ma na to ochotę. Fani wingsuit flyingu mówią, że są świadomi ryzyka z nim związanego i nie chcą, aby odbierano im radość szybowania w powietrzu.
Pojawienie się wingsuit flyingu stworzyło zupełnie nową skalę niebezpieczeństwa, jakie niosły ze sobą sporty ekstremalne. Sport ten pojawił się pod koniec lat 90. jako odmiana BASE jumping, czyli skoku spadochronowego z obiektów takich jak wieżowce, mosty, maszty, urwiska górskie itp. Sport ten uprawiany jest zaledwie przez 1-2 tysiące osób na całym świecie.
Śmiałkowie ubrani w specjalny kombinezon o wartości przekraczającej 1 200 USD, który przypomina w locie nietoperza i pozwala na długie i swobodne spadanie, wyskakują z samolotu lub rzucają się ze szczytów górskich, licząc na sprzyjający podmuch wiatru. Ich lot, podczas którego rozwijają prędkości dochodzące do 200 km/h, kończy się otwarciem spadochronu w końcowej fazie.
Chamonix oferuje doskonałe warunki "latającym wiewiórkom", które do wykonania lotu potrzebują ciepłego powietrza, sprzyjających wiatrów i dogodnych miejsc do lądowania. Góra Brevent, leżąca nieopodal miasteczka, jest wystarczająco wysoka, by można z niej skakać, i na tyle niska, że pozwala na kilkukrotne wejście na szczyt.
Eric Fournier, który sam jest fanem sportów górskich, twierdzi, że rozumie stanowisko obrońców wingsuit flyingu i ma nadzieję na opracowanie z nimi zasad, które zapobiegłyby podobnym wypadkom w przyszłości.
- Ze skrzydłami naprawdę zaczynasz latać - mówią zgodnie pasjonaci tego sportu. - Możesz sterować, możesz przyspieszać. Naprawdę latasz - tłumaczy Roche Malnuit z Chamonix.