Francja. Lazurowe Wybrzeże płonie. "Jesteśmy dalecy od wygrania tej walki"

Po Grecji, Turcji i Portugalii kolejnym krajem, który walczy z pożarami, jest Francja. Najgorsza sytuacja jest w okolicach Saint-Tropez, gdzie ponad 900 strażaków bez przerwy próbuje pokonać żywioł. - Jesteśmy dalecy od wygrania tej walki - mówią ratownicy.

Francja. Lazurowe Wybrzeże płonie. "Jesteśmy dalecy od wygrania tej walki"
Francja. Lazurowe Wybrzeże płonie. "Jesteśmy dalecy od wygrania tej walki"
Źródło zdjęć: © WP | Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera

Francja to kolejny kraj, który nawiedziła fala upałów, co z kolei doprowadziło do pożarów. Wcześniej żywioł spustoszył m.in. Grecję, Turcję i Maroko. Obecnie walka z nim trwa również w Portugalii i Hiszpanii.

Pożary zaatakowały okolice Lazurowego Wybrzeża w momencie, gdy mamy szczyt sezonu letniego i nad morzem wypoczywają tysiące turystów. Płonące lasy widać m.in. z poziomu autostrady A8, która prowadzi z Nicei do Marsylii. Dym wyraźnie utrudnia oddychanie. Najgorzej jest w rejonie Saint-Tropez. Tam w akcji bez przerwy są samoloty, które zrzucają wodę na zajęte ogniem tereny.

Francja. Lazurowe Wybrzeże płonie. "Jesteśmy dalecy od wygrania tej walki"

- Mamy co najmniej 5 tys. hektarów, które są zajęte ogniem. Pojawił się w wielu miejscach, rozprzestrzenia się w różnych kierunkach. Toczymy walkę z żywiołem i jesteśmy dalecy od zwycięstwa - mówi AFP kapitan Olivier Pecot, który nadzoruje straż pożarną w departamencie Var, w którym znajduje się Saint-Tropez.

Pożary w Portugalii. Dramatyczne nagranie walki strażaków z żywiołem

We wtorek na Lazurowym Wybrzeżu ochłodziło się, ale równocześnie pojawił się intensywny wiatr, który nie ułatwiał pracy strażakom. W okolicach miejscowości Gonfaron, gdzie w poniedziałek wybuchł pożar, żywioł znów przybrał na sile i strażacy musieli zintensyfikować swoje działania.

W rejonie doszło do ewakuacji mieszkańców i turystów. Do przymusowego opuszczenia swoich miejsc noclegowych zmuszeni byli lokatorzy sześciu obozów kempingowych. Zniszczonych zostało co najmniej kilkanaście domów, spalone zostały też słupy wysokiego napięcia.

- Bałem się, że stracę dom i syna. Dlatego myślałem o pozostaniu w domu - opowiada gazecie "Le Point" jeden z uratowanych mieszkańców.

- To "mój" las. Teraz płonie. Musimy działać szybko. To wyścig z czasem. Płomienie pojawiają się z każdej strony - mówi z kolei strażak-ochotnik z Gonfaron. W całym regionie z pożarami walczy ponad 900 ratowników.

W Bormes-les-Mimosas ewakuacja objęła niemal 1300 osób. Schronienie znaleźli w jednej ze szkół niedaleko Fort Bregancon, czyli letniej rezydencji prezydenta Emmanuela Macrona. - Ewakuowano nas w 30 minut. Zostało to przeprowadzone bardzo szybko, sprawnie. W 30 minut. Brawa dla całego zespołu. Zrobili wszystko, co trzeba było, abyśmy byli bezpieczni - mówi AFP turystka z Haute-Savoie.

Chociaż walka z żywiołem ciągle trwa, to już teraz wiadomo, że szkody w przyrodzie powstałe wskutek pożarów są ogromne. Mowa bowiem o regionach, gdzie żyją rzadkie gatunki żółwi czy gadów. - Widzieliśmy jak króliki i zające masowo uciekały przed pożarami. Sama uratowałam żółwia Hermanna, którego wrzuciłam do wody w rzece, by uratować jego życie - mówi Marie Francoise Laure, mieszkanka Gonfaron.

Pożary nawiedziły południe Francji już przed rokiem. Wtedy ogień objął obszarem ok. 1000 hektarów. Ewakuowanych zostało niemal 3 tys. turystów.

źródło: AFP, Le Point

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (133)