Francja i Wielka Brytania wyślą wojska na Ukrainę? "Wtedy miałoby to sens"
W Paryżu i Londynie coraz głośniej mówi się o pomyśle międzynarodowej misji rozjemczej, która gwarantowałaby utrzymanie obecnej linii frontu na wypadek porozumienia z Putinem. Zdaniem byłego szefa BBN gen. Stanisława Kozieja taka misja ma sens, ale pod auspicjami jednej z organizacji międzynarodowych i pod warunkiem że zgodzą się na nią Ukraina i Rosja.
26.11.2024 20:12
Przypomnijmy, na początku listopada amerykański dziennik "The Wall Street Journal" po raz pierwszy ujawnił, jak mógłby wyglądać pokój w Ukrainie według Donalda Trumpa. Chodziłoby o zamrożenie obecnej linii frontu i utworzenie szerokiej strefy zdemilitaryzowanej. Trump wyklucza jednak bezpośrednie zaangażowanie Stanów Zjednoczonych w udzielenie gwarancji bezpieczeństwa Kijowowi - czy to poprzez wysłanie do Ukrainy amerykańskich żołnierzy, czy to obietnicę przyjęcia kraju do NATO.
Zachodnie wsparcie w Ukrainie. Kto może wyjechać?
O europejskiej misji francuski prezydent Emmanuel Macron rozmawiał 11 listopada z premierem Wielkiej Brytanii Keirem Starmerem. Według francuskiego dziennika "Le Monde" Francuzi i Brytyjczycy rozważają w pierwszej kolejności wysłanie prywatnych firm z personelem, który może pomóc w obsłudze i naprawach zachodniego sprzętu wojskowego. Ale nie tylko.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rozmowy dotyczyły też rozmieszczenia zachodnich wojsk wzdłuż ukraińsko-rosyjskiej granicy, ale dopiero po ewentualnym rozejmie między Kijowem a Moskwą.
"Zachodnie siły mogłyby chronić Ukrainę przed zagrożeniem ze strony Rosji. A wiodącą rolę w tej inicjatywie mogą odegrać Paryż i Londyn oraz kraje skandynawskie i Polska, ale nie Niemcy - zbyt osłabione wewnętrzną niestabilnością polityczną" - informuje "Le Monde".
Zdaniem gen. Stanisława Kozieja, byłego szefa Biuro Bezpieczeństwa Narodowego, generalnie jest to optymistyczny sygnał, że państwa europejskie szukają sposobów wzięcia na siebie odpowiedzialności za Ukrainę.
"To jest do zrobienia"
- Myślę, że wynika on z pewnej niepewności, co zrobią Stany Zjednoczone i Donald Trump oraz uświadomienia sobie, że problem ukraiński dla europejskiego bezpieczeństwa jest niezwykle ważny - mówi Wirtualnej Polsce gen. Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
W jego ocenie, jeśli chodzi o bardziej konkretny kontekst, to na jeden z aspektów pomysłu francusko-brytyjskiego możemy patrzeć z optymizmem. Z kolei drugi jest bardziej złożony.
- Pierwszy, pozytywny to wysłanie prywatnych, różnych firm militarnych do Ukrainy w celu wspierania obsługi sprzętu i broni dostarczanej przez Zachód. Jest to zbieżne ze światowym wzrostem roli niepaństwowych, prywatnych firm zajmujących się bezpieczeństwem, w tym militarnymi kwestiami. Dobrze, że Francja i Wielka Brytania poszukują także tego instrumentu. Nie angażuje on wprost i politycznie tych państw w konflikt na Ukrainie, a jednocześnie daje możliwość wspierania. To jest do zrobienia - ocenia były szef BBN.
Jak dodaje, drugi aspekt to wysłanie wojsk bezpośrednio do Ukrainy.
Potrzebny mandat organizacji międzynarodowej
- Zapewne miałoby to miejsce po podpisaniu traktatu rozejmowego definitywnie kończącego wojnę, którym byłaby decyzja o ustanowieniu strefy międzynarodowej kontroli i rozdzielenia dwóch stron. To są mechanizmy praktykowane na świecie, np. na Bliskim Wschodzie m.in. misja ONZ w Libanie - przypomina Koziej.
W jego ocenie, gdyby taka decyzja zapadła musiałaby mieć mandat jednej z organizacji międzynarodowych: ONZ,OBWE, NATO lub Unii Europejskiej.
- Wtedy miałoby to sens. Z kolei nie bardzo widzę możliwości, żeby do takiej strefy wysłać wojska koalicji organizowanej ad hoc czyli koalicji skrzykniętej wyłącznie do tego celu bez formalnego zaangażowania organizacji międzynarodowej - komentuje rozmówca WP.
Jego zdaniem, z punktu widzenia Polski - gdyby taka misja była pod sztandarami organizacji międzynarodowej - zaangażowanie naszego kraju miałoby sens i byłoby potrzebne.
"Bić się z Rosją? Nie ma sensu"
- Natomiast, gdybyśmy mieli uczestniczyć w koalicji kilku państw, to miałbym sporo wątpliwości. Mocno bym się zastanawiał, czy państwo frontowe ma angażować swój potencjał na tego typu inicjatywy, które są niepewne i nie wiadomo co może z nich wyniknąć. Ponadto musimy wziąć pod uwagę jeszcze jeden aspekt problemu. Ustanowienie takiej strefy kontroli międzynarodowej i udział w nim wojsk europejskich musiałoby być zaakceptowane przez obie strony: Rosję i Ukrainę. Dopiero wtedy taka misja mogłaby mieć rozjemczy charakter - uważa gen. Stanisław Koziej.
Jak podkreśla, ważne jest że - także w kontekście bezpieczeństwa Polski - Europa myśli o tym i zaczyna się mobilizować.
- Teraz, w miarę szybko, oczekiwałbym konkretnych decyzji w tej sprawie, a nie tylko rozmów i rzucania pomysłów. Każdy dzień opóźnienia jest niedobry dla Europy. Trzeba jednak mocno podkreślić, że pomysł, aby wojska polskie, razem z francuskimi i brytyjskimi jechały na wojnę bić się z Rosjanami, nie ma żadnego sensu. Bić się można by było tylko wtedy, gdyby całe NATO się biło. A na to się w ogóle nie zanosi - puentuje były szef BBN.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski