Jeszcze w sobotę rano na miejscu wybuchu pracowało okolo stu strażaków. Do Tuluzy przybyli prezydent Jacques Chirac i premier Lionel Jospin.
Według władz, do wybuchu doszło przypadkowo, najprawdopodobniej w wyniku błędu pracownika.
W zakładach, w których wytwarza się środki azotowe służące do produkcji nawozów sztucznych i paliwa do rakiet kosmicznych, zatrudniano niemal pięćset osób. W momencie wybuchu w fabryce przebywało 350 osób.
Mieszkańcy Tuluzy od lat postulowali o przeniesienie należącego do czterystu najbardziej niebezpiecznych obiektów przemysłowych we Francji zakładu na tereny o mniejszej gęstości zaludnienia. (aka)