Fotoradary kłamią
Pomiar dokonany przez fotoradar był błędny – orzekł Sąd Rejonowy w Rzeszowie. W głośniej sprawie kierowcy obwinionego o to, że wywrotką jechał z prędkością 125 km/godz., zapadł wczoraj wyrok uniewinniający.
22.09.2004 09:04
- Nie można stwierdzić, dlaczego fotoradar dokonał błędnego pomiaru – wyjaśnia asesor Krzysztof Jucha, przewodniczący rozprawie. – Mogło to być dodanie się prędkości dwóch pojazdów jadących w przeciwnych kierunkach lub zarejestrowanie szybkości innego auta jadącego przed ciężarówką. Biegli stwierdzili, że wywrotka obwinionego nie może jechać szybciej niż 90 km/godz. Zbadano również tachograf tego samochodu. Jego wskazania były prawidłowe. Zgromadzone w toku procesu dowody świadczą jednoznacznie, że Kazimierz Prucnal nie mógł popełnić zarzucanego mu przez policję czynu i nie jechał jelczem wywrotką z prędkością 125 km/godz. Dlatego wyrok uniewinniający jest w pełni uzasadniony.
Producent fotoradaru twierdzi, że urządzenie sprzedane rzeszowskiej policji za 103 tys. zł jest w pełni sprawne.
- Ten fotoradar poddaliśmy gruntownym badaniom na stanowiskach pomiarowych oraz próbom eksploatacyjnym na drogach – pisze w liście do Super Nowości Andrzej Konarzewski, główny specjalista ds. marketingu i rozwoju Zakładu Urządzeń Radiolokacyjnych z Ostrowi Mazowieckiej. – Ani razu nie został zanotowany przypadek nieprawidłowego pomiaru. Po cyklu prób fotoradar został zbadany przez Okręgowy Urząd Miar i ponownie uzyskał świadectwo legalizacyjne. Sprawa Kazimierza Prucnala jest dowodem na to, że pomiar sprawnego fotoradaru nie zawsze jest zgodny z rzeczywistością. Wyrok rzeszowskiego sądu jest precedensowy i może stanowić oręż w walce o prawdę dla kierowców niesłusznie ukaranych za przekroczenie prędkości.
- Sprawa Kazimierza Prucnala jest pod wieloma względami wyjątkowa – mówi mec. Bogna Wais-Przybyło. – Zdjęciu z fotoradaru mógł on przeciwstawić wykres legalizowanego tachografu. Potrafił również udowodnić, że jego pojazd nie ma możliwości jechać z prędkością zanotowaną przez fotoradar. Kierowcy większości samochodów osobowych nie mają takich możliwości dowodowych. Ich pojazdy nie mają rejestratorów prędkości i mogą jechać z dużymi prędkościami. W takiej sytuacji wykazanie niewinności może być trudne.
- A jednak Kazimierz Prucnal pokazał, że można skutecznie walczyć o prawdę – dodaje Jacek Romanow, radca prawny. – Jeżeli kierowca jest pewien swojej niewinności, może próbować udowodnić to przed sądem. Trzeba się jednak liczyć z obowiązkiem pokrycia kosztów sądowych w razie przegrania.
Nie zawsze sprawa musi trafić do sądu
- Kilkakrotnie otrzymywaliśmy z różnych komend policji w Polsce zdjęcia naszych ciężarówek z przekroczoną znacznie prędkością – mówi, proszący o anonimowość, szef jednej z rzeszowskich firm transportowych. – Porównywaliśmy zdjęcie z zapisem tachografu i jeżeli były różnice, to pisaliśmy policjantom wyjaśnienie. Zawsze było uwzględniane i sprawę umarzano.
Okazuje się więc, że policjanci z innych województw wiedzą, iż fotoradary kłamią. Wczoraj sąd udowodnił to rzeszowskim funkcjonariuszom w białych czapkach. Może wreszcie przestaną święcie wierzyć w nieomylność kosztownej elektroniki i zaczną odwołania kierowców rozpatrywać zgodnie ze zdrowym rozsądkiem.
KRZYSZTOF ROKOSZ
krokosz@pressmedia.com.pl
Kierowco, tak możesz walczyć o prawdę:
Jeżeli uważasz, że nie jechałeś z prędkością zapisaną na zdjęciu z fotoradaru, to możesz odmówić przyjęcia mandatu. Po kilku tygodniach otrzymasz sądowy nakaz zapłacenia kary. Od tego nakazu złóż sprzeciw. Uwaga! Musisz to zrobić koniecznie w ciągu 7 dni od otrzymania pisma z sądu.
Rozpocznie się proces. Będziesz musiał przedstawić wszystkie okoliczności swojej jazdy w czasie, gdy zostało zrobione zdjęcie. Mogą to być np. zeznania świadków, którzy jechali w samochodzie. Kierowcy ciężarówek muszą pokazać tarczę tachografu. To jest główny dowód ich niewinności.
Powołaj się na sprawę Kazimierza Prucnala i wyrok uniewinniający, który wydano w dniu 21 września 2004 roku w Wydziale Grodzkim Sądu Rejonowego w Rzeszowie.