Fotografia, która podnosi na duchu. Bohater przeżył 10 obozów koncentracyjnych
Starszy pan trzyma w dłoniach książkę ze zdjęciem samego siebie z młodości i uśmiecha się do obiektywu. Nazywa się Henri Kichka i ma 91 lat, przeżył wojnę jako jedyny z całej rodziny. Cało wyszedł z 10 obozów koncentracyjnych.
Był więźniem Camp d’Agde, Camp de Rivesaltes, Sakrau, Klein Mangersdorf, Tarnowitz-Nord, Sankt Annaberg, Kattowiz-Schoppinitz, Blechhammer, Gross-Rosen i Buchenwald (takich obozów było około 12 tys.). Trzy dni przed 19 urodzinami został wyzwolony. Następnym krokiem, jaki zrobił, był powrót do rodzinnej Brukseli i rozpoczęcie nowego rozdziału. Nie poddał się, mimo że stracił swoich najbliższych.
Henri urodził się w Saint-Gilles 14 kwietnia 1926. Jego ojciec, Josek był krawcem ze Skierniewic, który przeprowadził się do Belgii. Tam poznaje Chanę Gruszkę, urodzoną w Kałuszynie, wtedy położonym w centrum Polski. Na świat przychodzą dzieci: najpierw Henri, potem Bertha i Nicha. W maju 1940 r. rodzina ucieka do Francji, znajdując schronienie na południu kraju. Nie na długo – trafiają do obozu w Agde, potem do kolejnego: Rivesaltes. Dzięki pomocy ciotki z Paryża rodzina Kichka zostaje zwolniona, z fałszywymi dokumentami znów zamieszkują w Brukseli. Mijają 2 lata, hitlerowcy zabierają Berthę – niedługo później ginie w Auschwitz. Kolejne są jego matka i druga siostra Nicha. Henri z ojcem przekraczają bramy Blechhammer koło Oświęcimia – to ósmy obóz młodego mężczyzny. Dostaje numer rejestracyjny 177789. 21 stycznia 1945 rozpoczyna marsz śmierci z Blechhammer do Gross-Rosen, ojciec umiera na jego rękach. 11 kwietnia obóz wyzwalają Amerykanie – Henri kończy 19 lat. "Byliśmy jak goście, szkielety ocalałych ze Śmierci, w swojej złowrogich piżamach maskujących skromne ciała" – wspomina.
Po wojnie wracał do siebie przez niemal rok – najpierw w sanatorium, następnie trafił do żydowskiego sierocińca. Nie mógł liczyć na pomoc materialną, wynajął mieszkanie z inną sierotą i zajmował się sprzedażą wyrobów skórzanych. Powoli angażuje się w życie religijnej wspólnoty, żeni się z Lucią Świerczyński i zostaje ojcem czwórki dzieci. Córka wspomina, że był moment, kiedy nie mieli co jeść. "Dzięki swojej odwadze i nieustępliwości udawało mu się nas karmić i o nas dbać" – opowiadała. "Czasem mówił o nazizmie. Wiedzieliśmy, że stracił całą rodzinę w wojnie, ale długo milczał na temat tego, co się z nim potem działo. Dopiero kiedy przeszedł na emeryturę, zaczął zeznawać" – dodała.
Historię Henriego można przeczytać w książce "Byłem więźniem dziesięciu obozów" wydanej w 2004 r. W wieku 91 lat Kichka spotyka się z ludźmi i mówi o swoich przeżyciach.
Korzystałam z tekstu umieszczonego na stronie www.cclj.be