Flaszka z "wódką" tramwajarza przeraziła pasażerkę
Motorniczy dwunastki ma przy sobie pół butelki wódki - takie zgłoszenie przyjęła w poniedziałek o godz. 17.40 straż miejska w Łodzi. Funkcjonariusze na początku myśleli, że ktoś żartuje, ale pasażerka zarzekała się, że widziała to na własne oczy.
Pani Karolina dojeżdżała tramwajem linii 12 do skrzyżowania ulic Narutowicza i Kilińskiego. Był tłok, więc wcześniej zbliżyła się do kabiny motorniczego, żeby wysiąść przednimi drzwiami. Gdy zerknęła do kabiny, spostrzegła, że kierujący tramwajem trzyma między nogami butelkę wódki. Do połowy pełną - a może już do połowy pustą! - W pewnej chwili mężczyzna ze spokojem pociągnął małego łyczka. Ja rozumiem, że tramwaj tak łatwo z szyn nie wyleci i że jest zimno, no ale taka rozgrzewka to przesada - mówi pani Karolina.
Dalszych obserwacji musiała zaprzestać, bo dwunastka skręcała do zajezdni Telefoniczna. - Jak tylko wysiadłam, zadzwoniłam do straży miejskiej - dodaje pani Karolina.
Funkcjonariusze zgłoszenie przyjęli, ale o szczegóły nie dopytywali. - Zgłoszono nam pół butelki wódki u motorniczego - przyznaje dyżurny straży miejskiej. - Od razu przekazaliśmy sprawę do MPK.
Pani Karolina podała numer boczny tramwaju, więc wiedziano, kogo szukać. Nadzór ruchu postanowił sprawdzić motorniczego. I tu zaskoczenie. Był trzeźwy. - Sprawdzano go alkomatem - podkreśla Marcin Małek z biura prasowego MPK.
Jak to możliwe? Okazało się, że we flaszce zamiast wódki była herbata. I tu wyszedł na jaw zwyczaj łódzkich motorniczych. - Motorniczy przelał herbatę do butelki, bo stłukł mu się słoiczek. A to taka tradycja motorniczych, że piją herbatę ze słoiczka, a nie termosu - wyjaśnia Małek. - Butelka była jedynym szklanym pojemnikiem, który miał pod ręką. Przyznał, że popełnił błąd.
Motorniczy obiecał, że odtąd będzie używał w pracy już tylko słoiczka.
Polecamy w wydaniu internetowym: Łódź stała się taflą lodu