Firma pogrzebowa woziła zwłoki w bagażniku
Szok, oburzenie, niedowierzanie - wszystkie te przymiotniki to za mało, by opisać, co czują mieszkańcy Bełchatowa. Właścicielka jednej z firm pogrzebowych przewozi zmarłych w bagażniku swojego prywatnego samochodu. Zawiadomienie w tej sprawie złożył do prokuratury właściciel konkurencyjnej firmy. Dołączył zdjęcia dokumentujące makabrę.
28.11.2007 | aktual.: 28.11.2007 11:16
Firma pogrzebowa należąca do mieszkanki Bełchatowa ma umowę na przewóz zwłok osób, które zmarły w miejscu publicznym. Miesiąc temu na obrzeżach miasta doszło do tragicznego wypadku. Wezwano firmę pani S., by zabrała ciało ofiary wypadku. Na miejsce przyjechał nie karawan, lecz srebrny renault. Zszokowani świadkowie zamarli, gdy zobaczyli, że pracownicy firmy pogrzebowej zapakowali zmarłego na tył samochodu. Okazało się, że samochód przystosowany do transportu nieboszczyków zepsuł się, więc w zastępstwie wzięli prywatny wóz. Jeden ze świadków powiadomił o tym Krzysztofa Bartyzela, właściciela firmy pogrzebowej Carcadia w Bełchatowie. Ten, jak relacjonuje, wsiadł w samochód i zrobił zdjęcia.
To było wstrząsające. Doszło do zbezczeszczenia zwłok. Zmarłego równie dobrze można było wsadzić do fiata 126p, zapiąć w pasy i też nie byłoby problemu. Wiem, że taka sytuacja miała miejsce nie pierwszy raz, ale teraz udało mi się udokumentować praktyki tej firmy - oburza się Krzysztof Bartyzel.
Co ma do powiedzenia pani S., właścicielka firmy? Dajcie mi święty spokój - wycedziła i rzuciła słuchawką. Zakazała używania nazwiska i nazwy firmy.
Zgodnie z przepisami sanitarnymi, samochód pogrzebowy do przewozu zwłok musi spełniać określone wymagania. Kierowca musi być oddzielony od pomieszczenia, w którym przewożony jest zmarły, samochód musi mieć wentylację i zabezpieczenia.
Zawiadomienie dopiero co wpłynęło - tłumaczy Danuta Grzybowska, szefowa bełchatowskiej prokuratury. Podjęliśmy czynności sprawdzające, czy jakieś przepisy prawa zostały złamane. Dziś nic więcej nie mogę powiedzieć.
Wątpliwości prokurator Grzybowskiej rozwiewa Monika Zbrojewska, specjalistka od prawa karnego z Uniwersytetu Łódzkiego. Ewidentnie doszło do znieważenia zwłok. Grozi za to do 2 lat więzienia.
Marek Balicki, wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Zdrowia mówiono: Na pierwszy rzut oka widać, że doszło do złamania prawa. Nie do wiary, że coś takiego się zdarzyło. To szok.
Przewożenie zmarłych w bagażniku nie mieści się w głowie etyka Katarzyny de Lazari-Radek. Jestem zdruzgotana. Pogwałcono wszelkie normy prawa i etyki.
Tomasz Salski, prezes Polskiego Stowarzyszenia Kremacyjnego Administratorów Cmentarzy i Przedsiębiorców Pogrzebowych mówi, że problem tkwi też w prawie. Każdy może dziś założyć firmę pogrzebową. Nie trzeba wykazać się odpowiednim zapleczem, m.in. posiadaniem samochodu do przewozu zmarłych. Przepisy są, ale właściciele zakładów nagminnie je łamią. Jak długo nie będzie konkretnych wymogów, tak długo będzie dochodziło do podobnych skandali - mówi Salski.
W Polsce funkcjonuje ponad 2,5 tys. zakładów pogrzebowych. Tylko 25 proc. właścicieli jeździ na szkolenia, wprowadza nowoczesne standardy i poprawia jakość usług.
Grzegorz Maliszewski