Firma, która zatruła Wartę, najprawdopodobniej zrobiła to świadomie
Cały czas trwa śledztwo w sprawie zatrucia wody w Warcie, która doprowadziła do śmierci kilkunastu ton ryb. Podejrzana w tej sprawie jest jedna z firm i z dotychczasowych ustaleń wynika, że jej pracownicy świadomie zatruwali rzekę.
Minęły już trzy tygodnie, odkąd doszło do katastrofy ekologicznej na około 70-kilometrowym odcinku Warty obejmującym m.in. Poznań. W ciągu kilku dni w kilku miejscach zauważono unoszące się w wodzie i wyrzucone na brzeg niespotykane ilości śniętych ryb. Ich wyławianiem zajął się Polski Związek Wędkarski – w sumie wyłowiono i zutylizowano około 4 ton ryb, ale nie ma wątpliwości, że zginęło ich znacznie więcej.
- To musiało być w sumie kilkanaście ton ryb. Wyłowiliśmy z rzeki m.in. sporo różanek – ryb zagrożonych wyginięciem. Poza tym natrafiliśmy też na takie rzadki gatunki jak śliz, troć wędrowna, brzanka – mówi Sebastian Staśkiewicz z Fundacji „Ratuj Ryby”, która chce pomóc w ponownym zarybianiu rzeki. – Już złożyliśmy wniosek w tej sprawie o 100 tys. zł na zarybianie i 50 tys. na budowę nowych gniazd. Odbudowanie stanu sprzed zatrucia zajmie jednak kilkanaście lat – dodaje.
W zarybianiu chcą też pomóc finansowo władze Poznania, chociaż nie mają takiego obowiązku.
- Nie jesteśmy gospodarzem rzeki, ale nie zamierzamy nic w tej sprawie nie robić. Wystąpiliśmy z inicjatywą, aby podlegające prezydentowi Poznania służby przeprowadziły kontrole wszystkich wlotów i spustów do rzeki – wyjaśnia Mariusz Wiśniewski, zastępca prezydenta Poznania.
Chociaż od chwili zatrucia minęły już trzy tygodnie, cały czas nikt nie podaje do publicznej wiadomości, kto wpuścił do rzeki substancję powodująca katastrofę ekologiczną na tak ogromną skalę.
- Podejrzany jest już tylko jeden podmiot. Z wyjaśnień, jakie usłyszałem od pani Hanny Kończal, wicedyrektor Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, wynika, że najprawdopodobniej doszło do świadomego działania tej firmy. Ponieważ śledztwo w tej sprawie cały czas trwa, nie można ujawnić jej nazwy – mówi Wiśniewski. – My także się niecierpliwimy i oczekujemy, że sprawca zostanie surowo ukarany – dodaje.
Winnych czeka surowa kara finansowa, która może wynieść nawet milion złotych.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .