Filmowa kronika blamażu PKW
System elektronicznego zliczania i przesyłania do PKW głosów miał być krokiem ku nowoczesności i wsparciem dla tradycyjnego - analogowego - systemu. Niestety, złośliwość rzeczy martwych spowodowała, że tegoroczny debiut informatyki w polskich wyborach samorządowych nie należy do udanego.
Pierwsze niepokojące oznaki pojawiły się zaraz po zamknięciu lokali wyborczych. System został tak przeciążony, że niektórzy członkowie komisji obwodowych zaczęli zgłaszać problemy z logowaniem się i wprowadzaniem danych. Tak było między innymi na Pomorzu Zachodnim i w Wielkopolsce.
Po północy i restarcie systemu, problemy ustąpiły, ale radość użytkowników nie trwała długo. Okazało się, że tym razem kłopoty mają członkowie komisji terytorialnych, czyli komisji gminnych, powiatowych i wojewódzkich. Nie byli oni w stanie wydrukować protokołów na podstawie wyników ze swojego terytorium. Dokumenty miały być przekazywane komisarzom wojewódzkim, a następnie PKW, która z tak uzyskanych danych przygotowuje wyniki wyborów dla całego kraju. Z powodu nieprawidłowej pracy systemu informatycznego, część komisji terytorialnych - między innymi w Łodzi i Białymstoku - zawiesiła prace do godzin popołudniowych.
Zdaniem krytyków, problemów można było się spodziewać. Kłopoty z systemem informatycznym pojawiały się już w trakcie testów. Na piątkowej konferencji członkowie PKW zapewniali jednak, że problemów nie będzie, bo w Polsce obowiązuje papierowe głosowanie i liczenie głosów, a system ma jedynie wspomóc komisje. Zbadaniem jak wybierano i testowano system zajmie się teraz Najwyższa Izba Kontroli.
Kto nie ma dość przenikliwości, by zrozumieć detale informatycznych komplikacji, jakie po upływie doby po zakończeniu wyborów uniemożliwiły PKW podanie ich wyników, ten być może wyczyta ich zwięzły opis z... gestów. Jeden z członków Państwowej Komisji Wyborczej zadanie zobrazowania skali i delikatnego charakteru problemów powierzył dłoniom. Po wycięciu oryginalnej ścieżki dźwiękowej, złożonej wszak ze słów, mowa gestów tylko zyskuje na wyrazistości...
Odmiana liczebników to istny galimatias form i łamaniec dla języka chcącego prawidłowo wymówić wszystkie nieoczywiste końcówki. Pogubić się może nawet członek Państwowej Komisji Wyborczej, choć z liczbami jest za pan brat jak mało kto, zwłaszcza że od prawidłowo zebranych, zapisanych i odczytanych liczb zależy, komu przypadnie władza na przykład na szczeblu samorządowym.