Film z zatrzymania Blidy był przeznaczony dla mediów?
Byłam odpowiedzialna za to, aby sfilmować
wejście i wyjście z zatrzymaną - zeznała kamerzystka ABW,
uczestniczka akcji pod domem Barbary Blidy. Takie filmy robi się
dla mediów - mówi "Gazecie Wyborczej" były oficer ABW.
Kamerę obsługiwała Bogusława Pietras, z zawodu fotograf, w ABW pracuje od pięciu lat. Gazeta ujawnia fragment jej zeznań w śledztwie badającym postępowanie ABW. Miałam nakręcić wyprowadzenie osoby zatrzymanej aż do umieszczenia jej w samochodzie - powiedziała Pietras.
Kamerzystka katowickiej ABW zeznaje, że po nakręceniu sceny otwarcia drzwi domu Blidy stała przed wejściem z wyłączoną kamerą. Potem przyjechała karetka pogotowia (wezwana do reanimacji Blidy). Pietras zapytała wtedy kierującego akcją Michała Cichego, naczelnika wydziału postępowań śledczych Delegatury ABW w Katowicach, czy ma filmować to, co dzieje się w domu i przed nim. Odpowiedział: "Nie filmować" - gazeta cytuje zeznania Pietras.
Po co w ogóle nagrywano zatrzymanie Blidy? ABW nie ma obowiązku filmowania takich czynności - twierdzi płk Paweł Białek, b. wiceszef Zarządu IIA ABW. Jeżeli planowano sfilmowanie tylko wejścia, wyjścia i ewentualnie doprowadzenia do delegatury, znaczy ten materiał miał powstać na potrzeby mediów- mówi.
Z nieoficjalnych informacji "Gazety Wyborczej" wynika, że towarzyszący kamerzystce ABW por. Tomasz Fujarski, pytany przez prokuraturę, dla kogo przeznaczone było nagranie z domu Blidy, miał zeznać krótko: "Dla telewizji". (PAP)