Film o Jarosławie Kaczyńskim. Opozycjoniści odcinają się od pomysłu
Nie milknie burza wokół pomysłu TVP na film o opozycyjnej działalności Jarosława Kaczyńskiego. Byli działacze odmawiają udziału w projekcie, a nieoficjalnie mówi się, że prezes PiS również jest przeciwny, aby taki film powstał. Powód jest ten sam - niewielka aktywność obecnego wicepremiera w tworzeniu opozycyjnych struktur.
07.06.2021 12:01
O tym, że taki film powstaje, poinformował kilka dni temu Bogdan Borusewicz, wicemarszałek Senatu, działacz opozycji w PRL, inicjator historycznego strajku w Stoczni Gdańskiej. Opublikował zaproszenie do udziału w filmie dokumentalnym o Jarosławie Kaczyńskim i swoją odmowę. "Nie mam wiedzy na temat działalności opozycyjnej Jarosława Kaczyńskiego. Poznałem go dopiero w 1988 roku. Współpracował ze mną w Gdańsku tylko Lech Kaczyński" - napisał Borusewicz.
W rozmowie z Wirtualną Polską wypowiada się w podobnym tonie. - Wyraziłem swoje zdanie na ten temat. Napisałem tak, jak było. Nie ma czego dodawać - mówi WP Bogdan Borusewicz.
Zaskoczenia pomysłem filmu nie kryje inny działacz opozycyjny Jerzy Borowczak.
- To nie Jacek Kuroń, Henryk Wujec czy Janek Lityński. Jarosław Kaczyński w tamtych latach po prostu nie istniał jako aktywny opozycjonista. Jak zobaczyłem jego biogram przygotowany przez Instytut Pamięci Narodowej, to pomyślałem sobie, ale się przyłożyli, żeby mu laurkę zrobić. Według IPN Kaczyński ma większą aktywność niż Lech Wałęsa czy Bogdan Borusewicz. Tylko po co takie rzeczy robić? Przecież wszyscy wiedzą, że było odwrotnie - mówi WP Jerzy Borowczak.
- Nas wyrzucali ze stoczni z dnia na dzień. Jarosław Kaczyński w tym czasie był w Warszawie. Miał opinię człowieka, który pomagał pisać odwołania. Nie widziałem jego aktywności podczas strajków, demonstracji czy tajnych narad. Myślę, że jego opozycyjność to bardziej koniec lat 80. Dokładniej maj i sierpień 1988 r. i jego pobyt podczas strajków w Stoczni Gdańskiej - mówi nam Borowczak.
Borowczak: "Wszystkich tam poznałem, ale Jarka nigdy z nimi nie widziałem"
- Poznałem Jarosława Kaczyńskiego po Sierpniu 1980. A właściwie poznałem przez przypadek, bo myślałem, że to Lech Kaczyński. Jarek stał na schodach kościoła parafii św. Brygidy w Gdańsku i mówię do niego: "Cześć Leszek". Nie wiedziałem, że jest dwóch Kaczyńskich, bo nie oglądałem filmu "O dwóch, co ukradli księżyc". Kiedy przed Sierpniem jeździłem do Warszawy, to wszystkich tam poznałem, ale Jarka nigdy tam z nimi nie widziałem. Oczywiście TVP może zrobić taki film. Nawet z Bolesława Bieruta zrobiono przecież syna ceglarza. Tylko - o czym będzie ten film? - pyta retorycznie Jerzy Borowczak.
Były działacz opozycyjny w sierpniu 1980 r. razem z Bogdanem Felskim i Ludwikiem Prądzyńskim zainicjował strajk w Stoczni Gdańskiej. Był w zakładowym Komitecie Strajkowym. Od 20 grudnia 1981 r. przez trzy miesiące internowany w Iławie. Po powołaniu NSZZ "Solidarność” został wiceprzewodniczącym komisji zakładowej. W październiku 1982 r. za współorganizowanie strajku dyscyplinarnie zwolniony z pracy. W maju 1988 r. był współorganizatorem strajku w Stoczni Gdańskiej. Obecnie jest posłem Platformy Obywatelskiej. Jak nam mówi, zaproszenia do udziału w filmie nie dostał. - Gdybym dostał, nie skorzystałbym - deklaruje.
Kaczyński jest "wściekły"
Udziału w filmie odmówił również inny znany opozycjonista Bogdan Lis. "Po otrzymaniu zaproszenia przewertowałem swoje archiwum, pisane analizy dotyczące działań opozycji z lat 80. tworzone na potrzeby mediów, a także dla organizacji pomagających opozycji demokratycznej, a także na potrzeby naszego biura w Brukseli. Nie znalazłem tam ani jednej wzmianki na temat działalności opozycyjnej Jarosława Kaczyńskiego. Biorąc udział w tym filmie, byłbym jedynie statystą, nie mając nic do powiedzenia na temat działalności Jarosława Kaczyńskiego. Tak więc, dziękując za zaproszenie, chciałbym jednocześnie przekazać informacje, iż nie wezmę udziału w przygotowywanym filmie" - odpisał twórcom filmu Bogdan Lis.
Lis był członkiem Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego w Stoczni Gdańskiej, działaczem "Solidarności", organizatorem podziemia solidarnościowego w latach 80.
Film, nad którym pracuje TVP, ma nosić tytuł "Człowiek zbuntowany". Produkcja ma być opowieścią o opozycyjnej historii prezesa PiS z lat 70. i 80. Według nieoficjalnych informacji "Gazety Wyborczej" po medialnej burzy na temat realizacji dokumentu Jarosław Kaczyński miał się zirytować na pomysłodawców filmu. "Jest wściekły, że produkcja go ośmieszy" - czytamy w "GW".