Fidżi apeluje o pomoc po ataku tajfunu
Cyklon Tomas, który przez trzy dni szalał nad Fidżi, spowodował poważne zniszczenia. Zginęła co najmniej jedna osoba - podały władze tego kraju na Pacyfiku.
Wciąż nie jest dokładnie znana skala szkód, jakie wyrządził żywioł. Nie ma kontaktu z najbardziej poszkodowanymi rejonami.
Wsparcie dla północnych wysp zapewnia obecnie wojsko. Australijskie i nowozelandzkie samoloty prowadzą zrzuty zaopatrzenia.
- Gdzie tylko cyklon uderzył, szkody były ogromne - oświadczył premier i dowódca sił zbrojnych komandor Frank Bainimarama.
Prędkość wiatrów towarzyszących Tomasowi osiągała 205 kilometrów na godzinę, a w porywach dochodziła nawet do 280 km/h. Wysokość fal morskich sięgała siedmiu metrów.
Jak podały miejscowe służby kryzysowe w wielu miejscach na północy nie ma prądu, wody, nie działają kanalizacja, wodociągi i inne usługi. Zamknięte pozostają wszystkie lotniska i pasy startowe. W tymczasowych schroniskach przebywa ponad 17 tysięcy ludzi.
Komandor Bainimarama zaapelował o pomoc międzynarodową.
Australia zobowiązała się do przekazania pomocy dla Fidżi w wysokości 1 mln dolarów, a Nowa Zelandia - 700 tys. dolarów.