"FAZ": Sygnał dla Łukaszenki, którego nie może zignorować. "Większość Białorusinów nie zgadza się na wojnę na Ukrainie"
Ukraińcy donoszą, że setki Białorusinów stanęło do walki po stronie Ukrainy. Biorą udział w obronie Kijowa i walkach w innych częściach kraju. W wywiadzie dla "Frankfurter Allgemeine Zeitung" Andriej Porotnikow z "Belarus Security Blog" zdradza, że "wojna nie ma prawie żadnego poparcia, ani w społeczeństwie, ani nawet w siłach zbrojnych".
25.03.2022 13:16
Co prawda rosyjskie wojska uderzyły na Ukrainę z białoruskiego terytorium, jednak wojska samej Białorusi oficjalnie nie biorą udziału w wojnie. Jak twierdzi Andriejem Porotnikowem w opublikowany na łamach "FAZ" wywiadzie Łukaszenka nie może ignorować sygnałów wysyłanych mu przez społeczeństwo i wojsko.
- Ponadto 60 proc. sił zbrojnych Mińska stanowią poborowi, których okres służby kończy się w maju i którzy nie chcą być wysłani na wojnę - podkreśla ekspert.
Zobacz także
Zachód uznał Białoruś za "współagresora" wobec Ukrainy. Cały czas pojawiają się też spekulacje o przystąpieniu Białorusi do wojny, o rozmieszczeniu wojsk białoruskich u boku wojsk rosyjskich. Porotnikow nie widzi jednak chęci Łukaszenki do takiego rozwiązania.
Białorusini mają być niechętni wojnie
- Tło jest takie, że wojna na Białorusi nie jest popularna, budzi wielkie obawy, nie ma prawie żadnego poparcia, ani w społeczeństwie, ani nawet w siłach zbrojnych - twierdzi ekspert. - Nawet Łukaszenko nie może zignorować "konsensusu" przeciwko wojnie - dodaje. Jego zdaniem, anty wojenne nastroje służą Łukaszence do przeciągania liny z Kremlem. Białoruski dyktator może w związku z tym zagrozić Putinowi, gdyby ten nalegał na przystąpienie Mińska do wojny, antyrosyjskim powstaniem, które spowodowałoby konieczność odciągnięcia przez Moskwę sił z Ukrainy.
Rosja była już zaangażowana w tłumienie protestów po sfałszowanych wyborach w 2020 roku.
- Z drugiej strony Łukaszenka wykorzystuje wojnę do siania dezinformacji w społeczeństwie i powtarzania kłamstw na temat zagrożenia ze strony NATO, którego to rozszerzenie miałoby zagrażać Białorusi - zdradza rozmówca "FAZ".
Przypadki sabotażu i niska wartość bojowa armii
Moskwa ma także nie oceniać wysoko możliwości białoruskiej armii. Wątpliwości rosyjskie wynikają z faktu, że Mińsk przez długi czas nie koncentrował się na zbrojeniach i wojsku; mimo że był "państwem związkowym" z Rosją i członkiem jej sojuszu obronnego, kultywował wizerunek mediatora i utrzymywał stosunki z NATO do 2020 roku. Dopiero protesty z 2020 zmieniły politykę Łukaszenki w kwestii zbrojeń.
Zobacz też: Były ambasador o groźbach Putina. "Niesłychanie groźny poker"
W kraju doszło także do kilku przypadków sabotażu - głównie na kolei, których celem były rosyjskie transporty wojskowe. Mają być one teraz pilnowane przez białoruskie wojsko - mówi Porotnikow.