Falenta szantażował prezydenta Dudę? Sprawę bada Prokuratura Krajowa

Kancelaria Prezydenta złożyła wniosek do Prokuratury Krajowej o zbadanie listu przesłanego przez Marka Falentę. Skazany biznesmen kojarzony z aferą taśmową domagał się w nim ułaskawienia od Andrzeja Dudy, grożąc ujawnieniem zleceniodawców nagrań.

Falenta szantażował prezydenta Dudę? Sprawę bada Prokuratura Krajowa
Źródło zdjęć: © East News | Maciej Luczniewski/REPORTER
Piotr Białczyk

10.06.2019 | aktual.: 10.06.2019 18:03

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

- Z uwagi na samą treść tego pisma poprosiłem Prokuratora Krajowego o dokonanie takiej oceny prawo-karnej pisma, nie przesądzając tego, czy w tej sprawie doszło czy nie doszło do popełnienia przestępstwa. To będzie przedmiotem analizy czy czynności, które będzie prowadzić prokuratura - stwierdził w poniedziałek w rozmowie z RMF FM wiceszef KPRP Paweł Mucha.

Kancelaria Prezydenta potwierdziła także, że trzeci wniosek biznesmena o ułaskawianie wpłynął do kancelarii na początku maja. "Prośba o zastosowanie prawa łaski wobec Pana Marka Falenty została przekazana, tak jak poprzednie prośby w jego sprawie, Prokuratorowi Generalnemu w celu nadania jej stosownego biegu (...), czyli nadano jej tzw. tryb zwykły, w którym w pierwszej kolejności prośbę o akt łaski oceniają sądy orzekające i wydają swoje opinie w kwestii ułaskawienia" - czytamy w oświadczeniu KPRP.

Kontrowersyjny biznesmen pisze do Prezydenta

Przypomnijmy: został skazany na 2,5 roku za zlecenie podsłuchów w restauracjach. 1 lutego miał zacząć odsiadkę, ale zniknął. Znalazł się w kwietniu w Hiszpanii. Z więzienia w Walencji napisał już trzeci wniosek o ułaskawienie do prezydenta Andrzeja Dudy. "Rzeczpospolita" ujawniła w poniedziałek fragmenty dokumentu.

W hiszpańskim więzieniu »gnije« człowiek, który wierzył w sprawę pt. Polska uczciwa i sprawiedliwa. Zrobił, co do niego należało, wywiązał się ze wszystkich złożonych obietnic i został okrutnie oszukany przez ludzi wywodzących się z Pana formacji. Obiecali wiele korzyści i łupów politycznych. Czekałem lata codziennie łudzony, że niebawem nadejdzie dzień, w którym zostanę przez Pana ułaskawiony. Nie widać nadziei na jego nadejście. Proszę potraktować ten list jako ostatnią szansę na porozumienie się ze mną. Nie zamierzam umierać w samotności. Ujawnię zleceniodawców i wszystkie szczegóły.
Marek FalentaFragment wniosku Marka Falenty ("Rzeczpospolita")

Kontrowersyjny biznesmen w liście wyliczył nazwiska: Prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, ministrów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, szefa CBA Ernesta Bejdy, oficerów biura i dziennikarzy piszących o aferze. Falenta wspomniał też o premierze Mateuszu Morawieckim. Twierdzi, że ma nieupublicznioną kopię nagrań, w tym rozmowy obecnego szefem rządu z prezesem banku PKO BP Zbigniewem Jagiełłą.

Opozycja oburzona

- Szantażowanie samo w sobie jest przestępstwem, więc spodziewamy się, że prokuratura z urzędu zacznie śledztwo. Nie może być tak, że szantażowana jest głowa państwa - mówił w Sejmie wiceszef PO Tomasz Siemoniak. Na briefingu przekonywał, że organy państwa przez ostatnie trzy lata nie zajmowały się rozliczeniem tzw. afery taśmowej.

- Marek Falenta grozi głowie państwa i prezesowi Rady Ministrów. Jakie jeszcze nagrania nie zostały opublikowane? Nie może być tak, że polskie państwo, polskie służby są bezradne - mówił były szef MON. Jego zdaniem, PiS w sprawie tzw. afery taśmowej "ma coś na sumieniu".

Kim jest Falenta?

Były biznesmen został skazany w słynnej "aferze taśmowej" za podsłuchiwanie czołowych polityków, urzędników i biznesmenów w stołecznych restauracjach. Aparaturę podsłuchową montowali kelnerzy, którzy pracowali dla Falenty. Dwóch z nich sąd skazał na 10 miesięcy w zawieszeniu oraz nakazał zapłacić grzywnę.
Trzeci kelner, Łukasz N., miał przekazać 50 tys. złotych na cel społeczny. W latach 2013-2014 w dwóch lokalach podsłuchano m.in. ówczesnego szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza, byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego czy zmarłego biznesmena Jana Kulczyka.

Biznesmen w obawie przed więzieniem uciekł na Zachód. Na początku kwietnia został zatrzymany w Walencji. Zgodnie z procedurami Unii Europejskiej musiał zostać wydany Polsce w ciągu 100 dni. W innym przypadku trzeba by go było zwolnić z aresztu.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło: RMF FM

Komentarze (466)