Fabrykował dowody. Człowiek Czarnka skazany na więzienie
Polityk PiS, były prezydent Zamościa Andrzej Wnuk, człowiek Przemysława Czarnka, został skazany przez Sąd Rejonowy w Kielcach na rok więzienia w zawieszeniu. To kara za fałszywe zeznania i fabrykowanie dowodów na politycznego przeciwnika, obecnego wiceprezydenta.
Kara roku więzienia, wymierzona przez kielecki sąd byłemu prezydentowi Zamościa, jest zawieszona na trzy lata. Andrzej Wnuk musi też zapłacić 25 tys. zł grzywny oraz pokryć koszty sądowe w wysokości 11 tys. zł.
Sprawę lokalnego konfliktu i złamania prawa, jakiego dopuścił się protegowany byłego ministra edukacji Przemysława Czarka, opisuje "Gazeta Wyborcza". Czarnek, mimo poważnych zarzutów wobec Wnuka, wspierał jego kandydaturę na prezydenta Zamościa, choć lokalne struktury PiS miały już wówczas wiele wątpliwości.
Były prezydent Zamościa fabrykował dowody, by zniszczyć przeciwnika
Proces poprzedzony był 3,5-rocznym śledztwem. Podczas procesu Wnuk nie przyznał się do zarzutów.
Jednak sąd znalazł dowody na łamanie prawa przez lokalnego polityka PiS. Oskarżony został o to, że opozycyjnego radnego Marka Kudelę, od maja tego roku wiceprezydenta miasta, zwalczał preparowanymi dowodami i dalekimi od prawdy oskarżeniami.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Szukał haków na adwersarza. Chciał go pozbawić mandatu radnego, uzasadniając, że mężczyzna nie jest mieszkańcem Zamościa.
Dowodem miały być nagrania z samochodu zaparkowanego przed domem w Sitańcu, pokazujące, jak Kudela wychodzi stamtąd z córką. Tymczasem radny ma zamojskie zameldowanie. Film, jako dowód na kłamstwa Marka Kudeli, został przez Wnuka wysłany na skrzynki mejlowe radnych.
Były prezydent fałszował też dowody, dokonując wpisy do książki wizyt w urzędzie. Chciał w ten sposób zaaranżować wizytę tajemniczego petenta, który miał dostarczać dowody przeciw jego przeciwnikowi.
Byłemu prezydentowi Zamościa zdarzało się już wcześniej preparować dokumenty i poświadczać nieprawdę. Na samym początku urzędowania w 2015 roku kupił do ratusza urządzenie wykrywające podsłuchy.
Na fakturze napisał, że to "urządzenia do pomiaru natężenia dźwięków", które miało rejestrować hałasy, jakich spodziewano się podczas miejskich obchodów Nowego Roku. Dziennikarze dotarli jednak do sklepu we Wrocławiu, gdzie kupiono wspomniane urządzenie.
Przeczytaj także: Kobieta nie żyje, ksiądz w szpitalu. Postawiono zarzuty
Wówczas to mijanie się z prawdą nie zakończyło się wyrokiem, bo prokuratura spoza Zamościa, która przedstawiła Wnukowi zarzuty m.in. poświadczenia nieprawdy, po pół roku umorzyła śledztwo, uznając, że nie ma wystarczających dowodów, by postawić prezydenta Zamościa przed sądem.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"