Exposé Tuska. "Chciał odróżnić się od Morawieckiego"

Wczoraj Sejm zgodził się na kandydaturę na premiera, a dziś Donald Tusk wygłosił w Sejmie exposé. - Świadomie chciał się odróżnić od wystąpienia Mateusza Morawieckiego, które było niby pełne konkretów, ale takich, które były bez sensu - mówi w rozmowie z WP Bronisław Komorowski.

Donald Tusk wygłaszający exposé w Sejmie
Donald Tusk wygłaszający exposé w Sejmie
Źródło zdjęć: © East News | Andrzej Iwanczuk/REPORTER
Żaneta Gotowalska-Wróblewska

12.12.2023 | aktual.: 12.12.2023 16:40

We wtorek Donald Tusk wygłosił w Sejmie exposé , które trwało ok. dwie godziny. Tym samym nowy premier dotrzymał słowa i nie pobił własnego rekordu w długości tego wystąpienia. Przypomnijmy, że w 2007 roku mówił ponad trzy godziny.

Przemówienie Donalda Tuska było podzielone niejako na dwie części - pierwsza, bardziej nostalgiczna, w której wspominał i upamiętniał ofiary ostatnich lat - Piotra Szczęsnego, który dokonał samospalenia oraz prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, który został zamordowany podczas finału WOŚP.

Druga część poświęcona była przedstawieniu nowego składu rządu oraz konkretom, które znalazły się na liście priorytetów gabinetu Tuska.

"Duża odwaga, mądrość wystąpienia"

Były prezydent Bronisław Komorowski w rozmowie z Wirtualną Polską mówi, że pierwsza część exposé Donalda Tuska była bardzo mądra i potrzebna. - Ta część nie była może specjalnie efektowna, ale była niesłychanie głęboka i odważna, odpowiedzialna - wylicza.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Powiedzieć po wczorajszym chamskim ekscesie Jarosława Kaczyńskiego o potrzebie odbudowy wspólnoty i zwracać się przede wszystkim do Prawa i Sprawiedliwości, to duża odwaga i umiejętność przejścia do porządku dziennego nad osobistą krzywdą i obrazą, której doznał Tusk - podkreśla Komorowski.

I zaznacza: - Mądrość wystąpienia premiera polega na tym, że trudno znaleźć ważniejsze zadanie niż konieczność odbudowania wspólnoty polskiej. - Donald Tusk nie tylko powiedział o tym hasłowo, ale powiedział też, co rozumie pod tym terminem, jakie konkretne działania. Mówił, że nie należy przesadzać z deklaracjami miłości, bo to nie ma sensu, ale powiedział, że to mogą być konkretne sprawy, które złożyłyby się na wspólny fundament najważniejszych spraw dla Polski - dodaje.

- Zarówno w zakresie polityki zagranicznej, bezpieczeństwa, naszej roli w świecie zachodnim z jego wartościami i celami, jak państwo prawne, państwo szanujące prawa mniejszości - zaznacza.

"Tu jest myślenie, że ojczyzna jest jedna, wspólna"

Komorowski podkreśla, że dla niego treści z exposé to przypomnienie tego, co stanowiło istotę państwa polskiego po przełomie ustrojowym w 1989 roku i w latach 90. - Odbudowywaliśmy wspólnotę narodową, poczucie wspólnej przynależności bez wykluczania. Budowaliśmy Polskę dla wszystkich. To nie jest przypadek, że w kręgu dzisiejszej opozycji PiS było mocne pytanie: czyja Polska? - mówi rozmówca Wirtualnej Polski.

- Tu jest myślenie, że ojczyzna jest jedna, wspólna. Że możemy się różnić, mieć odmienne poglądy, ale spróbujmy znaleźć to, co może nas połączyć, a nie podzielić - wyjaśnia były prezydent.

I dodaje: - To trudne do zakwestionowania, ale i trudne do zrobienia.

.
.© WP

"Wiele dramatów ludzkich miało miejsce po drodze"

- Trudno się uśmiechać ciągle, gdy w głowie miało się chęć przypomnienia dramatycznego wydarzenia, jaką była śmierć Piotra Szczęsnego, w proteście przeciwko praktyce rządów PiS w Polsce. Przypomnienie samego faktu, ale i tego, co zostawił, jako swoją refleksję i wytłumaczenie, dlaczego popełnił samobójstwo poprzez spalenie. To przypomnienie dramatycznej chwili, więc trudno się łatwo później uśmiechać - mówi Komorowski.

I zaznacza: - Wszyscy oczywiście się uśmiechamy do myśli o tym, że polska demokracja z trudnego zakrętu wychodzi. Ale wszyscy mamy świadomość, że wiele dramatów ludzkich miało miejsce po drodze.

"Tusk chciał odróżnić się od Morawieckiego"

Bronisław Komorowski podkreśla, że Donald Tusk świadomie chciał się odróżnić od wystąpienia Mateusza Morawieckiego, które "było niby pełne konkretów, ale takich, które były bez sensu". - Wszyscy wiedzieli, że nie będzie premierem, więc to, co mówił, nie miało znaczenia, bo nie będzie miało przełożenia na praktykę rządzenia - mówi.

Były prezydent zauważa, że wiele osób miało wrażenie, że większość tego, co Morawiecki mówił, było "okej". - Przedstawił wizję, która pasowałoby do umiarkowanej, europejskiej prawicy. Jednocześnie wszyscy pamiętamy, że on i jego rząd był "łże-prawicą", radykalną, populistyczną, chwytającą się sposobów niedemokratycznych - wylicza.

"Celowo unikał daleko idących szczegółów"

- Tusk celowo unikał daleko idących szczegółów, pozostawiając je do uzgodnienia w wyniku debaty w rządzie i parlamencie. To świadczy o nim dobrze, że nie deklarował się bez uzgodnienia z koalicjantami. To, co jest najtrudniejszą sprawą i absolutnie niezbędną dla rządu to unikanie konfliktów wewnętrznych - mówi.

Jak podkreśla, napięcia będą, bo są różnice w wielu kwestiach, np. dotykających problematyki światopoglądowej. - Według mnie rolą premiera będzie prowadzenie spraw tak, by nie dochodziło do przegłosowywania się wzajemnie w parlamencie. Zawsze najtrudniejsze sprawy muszą być rozwiązywane w oparciu o świadome dążenie do kompromisu - zaznacza Komorowski.

I dodaje, że ma świadomość, że słowo "kompromis" się wielu źle kojarzy i na lewicy, i na prawicy. - Ale bez kompromisu - polityki demokratycznej nie da się po prostu prowadzić - podkreśla były prezydent.

Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (57)