Eurowybory będą dla PiS jeszcze trudniejsze. Oto dlaczego
Koalicja Obywatelska wygra wybory do Parlamentu Europejskiego - taką tezę postawił prezes Instytutu Badań Samorządowych. Teza jest śmiała i brzmi nieprawdopodobnie, ale nie jest pozbawiona podstaw. Majowe wybory będą dla PiS ciężkim polem boju.
23.10.2018 | aktual.: 24.10.2018 08:50
Wybory samorządowe rozpoczęły w Polsce długi wyborczy maraton, który skończy się dopiero wyborami prezydenckimi wiosną 2020 roku. Dlatego tuż po skończonych wyborach lokalnych zaczną się przygotowania do kolejnego głosowania: majowych wyborów do Parlamentu Europejskiego. Czego można się po nich spodziewać?
Według Łukasza Pawłowskiego z Instytutu Badań Samorządowych (IBS), niespodzianki. "Analizuję sobie dane i moja śmiała teza jest taka: Koalicja Obywatelska wygra wybory do Parlamentu Europejskiego" - zawyrokował na Twitterze.
Pawłowski nie jest całkowicie neutralnym obserwatorem. Znane są jego związki z Platformą Obywatelską. Ale jednocześnie jego pracownia jest autorem jedynego sondażu, który poprawnie przewidział warszawskie zwycięstwo Rafała Trzaskowskiego w pierwszej turze (choć w innych miastach, np. w Gdańsku, poszło jej gorzej). Co więcej, ma argumenty na poparcie swojej śmiałej tezy. Jak dowodzi w rozmowie z WP, kluczem będzie frekwencja i mobilizacja wyborców, którzy w tym roku zagłosowali po raz pierwszy. Według Pawłowskiego, ci w przeważającej części głosowali przeciwko Prawu i Sprawiedliwości, czego skutkiem były nadspodziewanie dobre wyniki Rafała Trzaskowskiego w Warszawie, Hanny Zdanowskiej w Łodzi czy Jacka Jaśkowiaka w Poznaniu.
- Analizowałem kwestię "nowych wyborców" i tego jak wpływają na wynik całościowy. Przy dużo mniejszej frekwencji w eurowyborach wpływ tych nowych będzie większy niż w samorządowych - mówi WP politolog. - W Warszawie na oko przybyło około 100 tys. wyborców. To są wyborcy, którzy w eurowyborach będą robić ogromną różnicę co do wyników.
Trudny bój PiS
Czy to wystarczy do tego, by PiS poniósł w maju wyborczą porażkę? Na to pytanie nie da się odpowiedzieć. Jednak nie ulega wątpliwości, że eurowybory będą dla partii rządzącej trudnym bojem. Z co najmniej kilku powodów.
Frekwencja to jeden z nich. W wyborach do PE tradycyjnie uczestniczy bardzo niewielka liczba Polaków. W ostatnich frekwencja wyniosła niecałe 24 proc. Co ważne, w porównaniu do wyborów samorządowych, jest ona znacząco większa w miastach, niż na prowincji, co daje naturalną przewagę opozycji.
W nadchodzących wyborach ta przewaga może być jeszcze większa, bo tematy przyszłorocznej kampanii dają opozycji szansę do nadzwyczajnej mobilizacji wyborców. Jest duża szansa, że wybory odbędą się w środku negocjacji unijnego budżetu, z którego - jak już wiadomo - Polska otrzyma znacznie mniej środków; co więcej, mogą one zostać nawet wstrzymane, jeśli spełnią się zapowiedzi wprowadzenia powiązania funduszy z praworządnością. Koalicja będzie miała sporo amunicji do ataku na PiS, wytykając jej nieskuteczność (słynne 27:1, porażki ws. ważnych dla Polski dyrektyw) i . Będzie też prawdopodobnie straszyć perspektywą "polexitu", co w razie dalszej eskalacji napięć z Komisją Europejską może dodatkowo zmobilizować elektorat.
- Ten temat idealnie pasuje do eurowyborów. Będzie to nie tylko referendum przeciw PiS, ale też referendum przeciw polexitowi - zgadza się Pawłowski.
Inną potencjalną przewagą będzie kwestia kandydatów. Krótka ławka kadr PiS sprawia, że poza Beatą Szydło partii trudno będzie poświęcić na odcinek europejski znane nazwiska, które zachęcą swoich zwolenników do głosowania. Jeszcze trudniejsze może być skłonienie do kandydowania znanych ludzi spoza polityki.
Czym zagra PiS
Z pewnością partia rządząca nie jest jednak bez szans. Także i ona może liczyć na tematy, które rozpalą wyborców. Chodzi przede wszystkim o dwie sprawy. Po pierwsze, w obliczu przedłużającego się konfliktu z KE, może postawić na temat suwerenności i obrony przed ingerencją Brukseli i snuć plany wielkiej reformy UE idącej w tym duchu. To ma sens tym bardziej, że te wybory mogą okazać się przełomowe w skali całej Europy. Po raz pierwszy w historii ruchy eurosceptyczne mają szansę przełamać monopol głównych partii w Parlamencie Europejskim. Pozycjonując się jako część tego ruchu - rozciągającego się od Viktora Orbana na Węgrzech po Matteo Salviniego we Włoszech - PiS mógłby coś ugrać. Drugim potencjalnie chwytliwym tematem jest imigracja. Polacy pozostają zdecydowanie niechętni uchodźcom, więc będzie to wygodne narzędzie do uderzania w opozycję.
Taka strategia nie jest jednak bez ryzyka. Jeżeli PiS zbyt mocno postawi na antybrukselski przekaz, może tylko wzmocnić narrację opozycji o polexicie. Co więcej, jak pokazały losy antyuchodźczego spotu wyborczego PiS na finiszu kampanii samorządowej, temat imigracji nie "grzeje" już tak, jak w szczycie kryzysu imigracyjnego. A w obliczu napływu do Polski coraz większej liczby pracowników z Azji, partii może do tego brakować wiarygodności.
PiS może i nie przega wyborów w maju, ale dla opozycji wciąż będzie to prawdopodobnie największa szansa na zyskanie impetu przed kluczowymi rozgrywkami w 2019 i 2020 roku.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl