Eurokomuniści w obronie stoczni
Stoczniowcy z Gdańska zapowiadają na piątek protest w Brukseli. Tymczasem poparcie dla stoczniowców deklarują europejscy komuniści, podaje PAP.
- Żądania ograniczenia produkcji to śmierć tego przedsiębiorstwa-symbolu – mówi o polityce Komisji Europejskiej wobec Stoczni Gdańskiej lider komunistów w Parlamencie Europejskim Francis Wurtz.
W liście do szefa Parlamentu Europejskiego Hansa-Gerta Pötteringa, Wurtz domaga się debaty z udziałem przedstawicieli KE podczas przyszłotygodniowej sesji plenarnej PE w Strasburgu.
Lider eurokumunistów pisze: "sprawa stoczni pokazuje do granic absurdu ograniczoność kryteriów, które stosuje i których nadużywa niezwykle silna dyrekcja ds. konkurencji KE, by regulować rynek, nie przejmując się, że może to doprowadzić do upadku tego historycznego przedsiębiorstwa, zatrudniającego 3 tys. robotników w nowym kraju UE.
Konfederacyjna Grupa Zjednoczonej Lewicy Europejskiej/Nordycka Zielona Lewica, czyli europejscy komuniści liczy 41 posłów (żadnego z Polski) w 785-osobowym PE.
Apelując do Pötteringa o włączenie do programu obrad sesji PE sprawy Stoczni Gdańsk, Wurtz zwrócił uwagę, że w piątek 31 sierpnia, w 27. rocznicę podpisania Porozumień Sierpniowych odbędzie się w Brukseli protest związkowców ze stoczni.
- Tym bardziej wydaje mi się ważne, by Parlament Europejski wykazał solidarność z tymi pracownikami, poprawiając nieco żałosny wizerunek Unii Europejskiej, jaki właśnie przekazała polskiemu społeczeństwu Komisja Europejska - napisał Wurtz.
W lipcu br. Komisja Europejska postawiła ultimatum, dając Polsce miesiąc na przedstawienie planów ograniczenia mocy produkcyjnych Stoczni Gdańsk. KE żąda zamknięcia dwóch z trzech pochylni. Jeśli to nie nastąpi, gdański zakład będzie musiał zwrócić pomoc publiczną, jaką dostał od polskiego rządu po 1 maja 2004 r., czyli po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej. Może to być nawet 100 mln zł.