PolskaEtyki w szkołach nie ma, bo nie ma kto o to zadbać

Etyki w szkołach nie ma, bo nie ma kto o to zadbać

Szkoły przeważnie nie organizują lekcji etyki, bo nie ma kto zadbać o organizację takich zajęć - ocenia Helsińska Fundacja Praw Człowieka (HFPC). Na 32 tys. szkół w Polsce, lekcje etyki odbywały się w ubiegłym roku szkolnym w 334 placówkach.

Fundacja przedstawiła w poniedziałek opinię, przygotowaną dla Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który zajął się skargą państwa Grzelaków przeciwko Polsce. Urszula i Czesław Grzelak z Wielkopolski skarżą się, że ich syn Mateusz bezprawnie został pozbawiony przysługującego mu prawa do uczęszczania na lekcje etyki oraz, że był dyskryminowany dlatego, że nie chodził na religię.

Jak powiedziała przedstawicielka HFPC Dorota Pudzianowska, z danych MEN wynika, że w roku szkolnym 2006/2007 w większości polskich szkół były organizowane lekcje religii (w 27,5 tys. na 32 tys. szkół działających w Polsce). Natomiast lekcje etyki odbywały się w 334 szkołach. W publicznych szkołach w Polsce zatrudnionych jest 21 tys. nauczycieli religii. Nauczycieli etyki pracuje 412.

Jak tłumaczyła, lekcji etyki w szkołach jest tak mało nie dlatego, że nie ma na nie chętnych, ale dlatego, że zorganizowanie zajęć utrudniają przepisy, a przede wszystkim rozporządzenie ministra edukacji z 1992 r. w sprawie warunków i sposobów organizowania nauki religii w publicznych przedszkolach i szkołach.

To że nie ma lekcji etyki jest m.in. wynikiem wysoko ustalonych progów minimalnej liczby uczniów, jaka jest wymagana dla zorganizowania lekcji religii lub etyki (...) W klasie takich uczniów powinno być siedmioro, w grupie międzyklasowej również siedmioro, ten próg ulega zmniejszeniu dopiero na poziomie grupy międzyszkolnej, wtedy to może być troje uczniów - mówiła Pudzianowska.

Jak podkreśliła, kościoły wyznaniowe, pomagają rodzicom, szkołom i samorządom zorganizować zajęcia religii dla małych grup uczniów z różnych szkół. Rodzicom, którzy chcieliby posyłać swoje dzieci na etykę nie pomaga nikt.

W swojej skardze Grzelakowie argumentowali, że Mateusz nie tylko nie miał możliwości korzystania z lekcji etyki, ale też był dyskryminowany przez szkołę i prześladowany przez innych uczniów dlatego, że nie chodził na religię. Szkoła zaś nie zapewniła mu opieki w czasie, kiedy inni uczniowie byli na lekcji religii.

Jak wyjaśniła Pudzianowska, Grzelakowie zarzucają Polsce m.in. naruszenie art. 9 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, który mówi o wolności myśli, sumienia i wyznania. Ponadto, w swojej skardze twierdzą, że państwo polskie nie zagwarantowało ich synowi prawa do edukacji, o którym mówi art. 2 protokołu nr 1 do konwencji.

Państwo Grzelakowie skarżą się, że ich syn spotykał się z szykanami, zdarzało się, że był celem agresji ze strony innych uczniów. W tym czasie, kiedy odbywały się lekcje religii nikt się o niego nie troszczył, a on spędzał czas na korytarzu bądź w bibliotece. W związku z sytuacją musiał zmienić szkołę, ale to nie rozwiązało problemów - powiedział koordynator programu spraw precedensowych HFPC Adam Bodnar.

Jak dodał, Grzelakowie zwracali się o pomoc do różnych instytucji w Polsce, w tym do dyrektorów szkół Mateusza, Ministerstwa Edukacji Narodowej, Rzecznika Praw Obywatelskich i prezydenta Polski. Żadna z tych instytucji nie uznała, że ich prawa są łamane.

Grzelakowie złożyli skargę w 2002 r. W tym roku Europejski Trybunał Praw Człowieka poinformował polski rząd, że rozpatrzy tę skargę i poprosił polskie władze o komentarz. Jak poinformowała Alicja Rakowska z Wydziału Prasowego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, stanowisko polskiego rządu w sprawie rozpatrywanej przez Europejski Trybunał Praw Człowieka jest poufne. Wynika to, jak powiedziała, z regulaminu trybunału.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)