Eskalacja konfliktu w Kalifornii. "To bardzo ryzykowny moment prezydentury Trumpa"

Od kilku dni na ulicach Los Angeles trwają zamieszki, które wybuchły po aresztowaniach nielegalnych imigrantów. Donald Trump wysłał tam Gwardię Narodową. "Nie pozwolimy na rozdarcie naszego kraju. Przywrócimy porządek i 'wyzwolimy' miasto" - napisał w mediach społecznościowych. Dodał, że Los Angeles zostało "najechane i jest okupowane przez nielegalnych imigrantów i przestępców".

W poniedziałek Pentagon ogłosił mobilizację dodatkowych dwóch tysięcy żołnierzy Gwardii Narodowej Kalifornii, którzy mają wesprzeć Urząd ds. Imigrantów i Egzekwowania Ceł (ICE). Z kolei Dowództwo Północne USA poinformowało, że ok. 700 żołnierzy piechoty morskiej będzie w Los Angeles ochraniać federalne mienie i personel.

Po tych informacjach na ulicach Los Angeles ponownie doszło do starć między grupą demonstrujących i funkcjonariuszami organów ścigania. W policję rzucano różnymi przedmiotami, a służby wykorzystały gaz łzawiący i granaty hukowo-błyskowe - relacjonuje NBC News. Według gazety "The New York Times" od piątku w Los Angeles aresztowano już ok. 150 osób.

Co do dalszego rozwoju wypadków optymistą nie jest prof. Artur Nowak Far, były wiceszef MSZ w latach 2013-2015.

- Trudno powiedzieć, w jakim kierunku rozwinie się sytuacja w Kalifornii. To, co może martwić Donalda Trumpa, to niemożność przypisania protestów czynnikom politycznym. Nie może też przypisać tego nielegalnym imigrantom, dlatego że jest to szerszy społeczny protest, w którym uczestniczą zwykli mieszkańcy Los Angeles. Wśród nich osoby eksponujące bardzo często meksykańskie flagi czy obywatele Stanów Zjednoczonych pochodzenia latynoamerykańskiego - komentuje prof. Artur Nowak-Far w rozmowie z WP.

Zdaniem dyplomaty dla prezydenta USA jest to bardzo ważny test sprawności.

- Z jednej strony musi tłumić takiego rodzaju protesty, a z drugiej zająć się ich przyczynami. Musi to zrobić jak najmniejszym kosztem społecznym. Nie może walić maczugą na wszystkie strony. Na razie zachowuje się tak, jakby nie dostrzegał złożoności sytuacji. Straszy gubernatora Kalifornii aresztem. Krytykuje go, mówiąc, że jego zachowanie zasługuje na potępienie. To krótkowzroczna strategia, która nie załatwi sprawy. Protestujący mogą nawet nie mieć świadomości, kto jest gubernatorem stanu Kalifornia - mówi WP były wiceminister spraw zagranicznych.

W poniedziałek Kalifornia podała administrację prezydenta USA Donalda Trumpa do sądu w związku z wysłaniem do Los Angeles Gwardii Narodowej. Żołnierze mieli pomóc tłumić protesty. Władze stanowe uważają, że było to nielegalne. Gubernator Kalifornii Gavin Newsom wezwał też Trumpa do wycofania Gwardii.

Według Newsoma skierowanie sił do miasta przyczyniło się do eskalacji napięcia podczas zamieszek. W odpowiedzi Trump zarzucił Newsomowi niekompetencję. "On niszczy jeden z naszych najlepszych stanów" - krytykował demokratę Trump.

Jak zauważa Artur Nowak-Far, prezydentowi USA z łatwością przychodzi krytyka władz Kalifornii, bo to "stan, który ma demokratyczny kolor".

- Kalifornia od wielu dekad nie głosuje za republikanami. Tylko takie ataki nie mają sensu. To nie jest bowiem zwykła debata polityczna, w której ktoś może przeważyć słowem. To są bardzo rozległe, bolesne również dla mieszkańców Kalifornii, rozruchy. Demonstracje mają tam charakter bardziej spontaniczny i dołączają do nich zwykli mieszkańcy Kalifornii - ocenia prof. Artur Nowak-Far.

Jak podkreśla, tym samym Trump ma problem.

- Wysłanie Gwardii Narodowej podgrzało atmosferę. Wyobraźmy sobie w Polsce, jakby ktoś biegał po ulicach i podpalał taksówki. To realna kwestia i realny problem dla Trumpa - uważa rozmówca Wirtualnej Polski.

W jego ocenie, te kilka dni zamieszek pokazuje, że amerykański prezydent nie najlepiej sobie radzi.

- Pokazuje się jako twardy mąż stanu, który wysyła na ulice Los Angeles wojsko. Ale to podoba się tylko jego wyborcom. I jest to działanie na krótką metę. Zamieszki się bowiem cały czas odnawiają. Za chwilę także dla swoich wyborców będzie problematyczny. Jak wejdzie w spiralę przemocy, to będzie musiał stosować coraz bardziej represyjne środki. Nie będzie dobrym, ale okrutnym człowiekiem i wjedzie na równię pochyłą. To bardzo ryzykowny moment jego prezydentury - puentuje prof. Artur Nowak-Far.

Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski