Zamieszki na ulicach Los Angeles. "My w Europie nie rozumiemy Donalda Trumpa"
- Wysłanie wojska na ulice Los Angeles jest niestety naturalną konsekwencją polityki Donalda Trumpa. To, co demokratom wydaje się przekroczeniem norm, dla zwolenników amerykańskiego prezydenta jest wypełnieniem wyborczych obietnic - mówi Wirtualnej Polsce prof. Maciej Milczanowski, zastępca dyrektora Instytutu Nauk o Polityce na Uniwersytecie Rzeszowskim.
Po tym, jak w Los Angeles Urząd ds. Imigracji i Egzekwowania Ceł zatrzymał 44 imigrantów, w mieście wybuchły protesty. Od ostatniego piątku na ulicach miasta są tłumy demonstrantów, dochodzi do starć między służbami a protestującymi. Funkcjonariusze używają gazu łzawiącego i granatów hukowo-błyskowych. Z kolei protestujący rzucają w policję butelkami i innymi przedmiotami. Do stłumienia demonstracji policjanci używają m.in. gumowych kul, którymi strzelają w tłum.
W weekend prezydent USA Donald Trump zdecydował o wysłaniu do Los Angeles 2 tys. członków Gwardii Narodowej. Napisał także w serwisie Truth Social, że miasto zostało "najechane i jest okupowane przez nielegalnych imigrantów i przestępców". "Przywrócimy porządek i 'wyzwolimy' miasto - zapowiedział Trump.
"Jeśli gubernator Kalifornii Gavin Newscum i burmistrz Los Angeles Karen Bass nie potrafią wykonać swojej pracy, a wszyscy wiedzą, że nie potrafią, to do gry wkroczy rząd federalny i rozwiąże problem zamieszek i szabrowników, tak jak powinien być rozwiązany" - oświadczył Trump.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Chaos na ulicach Los Angeles. Reporterka została ranna
Naturalna konsekwencja polityki Trumpa?
Według prof. Macieja Milczanowskiego, to, co robi Trump, nie jest najlepsze dla demokratycznego państwa.
- Dla państwa, które wierzy i szanuje prawa człowieka. Ale już dla mylnie rozumianego konserwatyzmu jest to bardziej właściwe. I jest to przez Biały Dom tak prezentowane. Waszyngton uważa, że wreszcie jest to rozprawa z liberałami i imigrantami - mówi WP prof. Maciej Milczanowski, zastępca dyrektora Instytutu Nauk o Polityce na Uniwersytecie Rzeszowskim.
Zdaniem rozmówcy Wirtualnej Polski wysłanie wojska jest naturalną konsekwencją polityki Donalda Trumpa.
- To, co demokratom wydaje się przekroczeniem norm, dla zwolenników amerykańskiego prezydenta jest wypełnieniem wyborczych obietnic - ocenia Milczanowski.
Jak zauważa, Trump atakuje centrum wolnej myśli i demokracji.
- Podobnie z wyższymi uczelniami, w które Trump uderza od początku prezydentury. Chce zniszczyć Harvard i Columbię. Jeśli one się ugną, to spacyfikuje inne wyższe uczelnie - komentuje rozmówca WP.
Ale jak podkreśla, nie można patrzeć na działania Trumpa przez pryzmat naszej, wewnętrznej polityki.
- Nietrafnie myślimy, że próbuje on przykryć błędy w innych działaniach wysłaniem wojska do zaprowadzenia porządku. Trump jest inny. Uważa, że nie popełnia złych ruchów. Jest przekonany, że wszystkie jego dokonania są dobre, tylko źle rozumiane. On ma swoją agendę i listę punktów do zrealizowania. Jednym z nich jest wyrugowanie liberalizmu. I chce to zrobić poprzez uderzenie w uczelnie i najbardziej demokratyczne stany w Ameryce - twierdzi prof. Maciej Milczanowski.
Jego zdaniem Trump uważa, że nie musi niczego przykrywać, bo robi same doskonałe rzeczy.
- My w Europie nie rozumiemy Trumpa. On dla siebie jest ideałem. Ci wszyscy, którzy go krytykują, są zdrajcami Ameryki. On jest Ameryką. On niczego nie kontynuuje. Uważa siebie za pierwszego jedynego prezydenta USA. Nie szanuje poprzedników. To jest absolutny narcyz. Człowiek, który wokół siebie buduje politykę. Aby do niego naprawdę dotrzeć, trzeba zatrudnić grupę psychologów, którzy to umożliwią - podsumowuje prof. Milczanowski.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski