Epicka katastrofa w Rosji. Wściekli mieszkańcy i bezradne władze

"Powtarzam jeszcze raz, przestańcie pier... i nie doprowadzajcie ludzi do rozpaczy, bo weźmiemy was na widły" - pieklił się mieszkaniec Orenburga. Licząca 500 tys. mieszkańców stolica obwodu została zalana przez rzekę Ural. Wideł nie brakuje - na osiedlach na obrzeżach miasta ludzie nadal trzymają krowy.

Rosja. Zalane miasto Orenburg oraz rosyjski minister sytuacji nadzwyczajnych Aleksander Kurenkow
Rosja. Zalane miasto Orenburg oraz rosyjski minister sytuacji nadzwyczajnych Aleksander Kurenkow
Źródło zdjęć: © East News, Telegram | ANDREY BORODULIN
Tomasz Molga

Nagranie z awantury z urzędnikami lokalnych władz obiega właśnie rosyjskojęzyczny serwis Telegram. Na zebraniu powodzianie skarżą się, że służby kryzysowe Ministerstwa Sytuacji Nadzwyczajnych (MSN) nie działają. Mężczyzna mówi, że zwrócił się do funkcjonariuszy o pomoc niepełnosprawnym mieszkańcom, którzy pozostali w zalanej strefie, lecz nikt nie pośpieszył im na ratunek.

"Nie uspokajajcie mnie! Ja nie spałem od siedmiu dni, a MSN nic nie robi. Siedzą tam i jedzą ciasta. A tu w telewizji są piękne zdjęcia pokazujące, że oni działają. Oni, k... nie działają!" - krzyczał dalej mężczyzna.

Gniewu ludzi nie uspokoiła również obietnica wypłacenia po 20 tys. rubli zapomogi na remont domów. Po pierwsze - w przeliczeniu na polską walutę to 862 złote. Na sali od razu więc podniósł się tumult, że "za takie pieniądze nie da się wyremontować domu". Po drugie - wypłaty otrzymało 6,1 tys. osób, a wniosków wpłynęło 258 tysięcy [dane z serwisu władz regionu - red.].

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Powódź w obwodzie orenburskim rozpoczęła się 5 kwietnia, gdy roztopowe wody Uralu przerwały tamę w Orsku, 200-tysięcznym mieście przy granicy z Kazachstanem.

Trzy dni przed powodzią, Wasilij Kozupitsa, burmistrz Orska osobiście dokonał przeglądu tamy i nie stwierdził żadnych nieprawidłowości. Gdy woda rozmyła umocnienia, zginęło co najmniej 5 osób, a 12 tys. musiało uciekać z domów. Wściekli mieszkańcy ujawniają na Telegramie, że dla burmistrza sprawy powodzi nie były zmartwieniem. Cała jego najbliższa rodzina - w tym syn w wieku poborowym - dawno "ewakuowali się" do Dubaju. Sam urzędnik za 33 mln rubli [1,5 mln zł - red.] uwił sobie tam zapasowe rodzinne gniazdo.

Katastrofa po rosyjsku. Na własne życzenie zatopili dwa miasta

Tragedia tysięcy Rosjan pokazuje rozkład imperium Putina. Choć władze mówią o "nieprzewidywalnym zdarzeniu", to jednak Orsk, który również został zalany i Orenburg, prawdopodobnie można było uratować - donosi niezależny rosyjski serwis "The Moscow Times".

Hydrolodzy z państwowej służby Roshydromet już pod koniec lutego opracowali prognozę, z której wynikało, że po 5 marca regionowi zagraża potężna powódź. Ich ostrzeżenia dopiero teraz opublikował "The Moscow Times".

Powódź w Rosji. Zalane miasto Orsk
Powódź w Rosji. Zalane miasto Orsk© Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych | Telegram

Naukowcy bili na alarm: "Zasoby wody w pokrywie śnieżnej były wyższe niż długoterminowe wartości średnie". Jednocześnie było wiadomo, że woda z roztopów nie wsiąknie w ziemię: "Głębokość zamarzania gleby jest 7 razy większa niż średnia z poprzednich lat".

Powodzie w tej części Rosji zdarzają się co kilka lat. W takiej sytuacji rutynowo opróżnia się regionalne zbiorniki retencyjne, przygotowując je na przyjęcie fali powodziowej. Problem w tym, że wypuszczaniem i gromadzeniem wody sterują urzędnicy w Moskwie. Ci zaś sprawy powodziowe prezentują samemu Putinowi.

Może zignorowali ostrzeżenia, czy też nie chcieli przysparzać problemów głowie państwa - dywagują dalej media. Wrota zbiornika Iriklinskoe na rzece Ural otwarto prawdopodobnie już w panice, gdy zbiornik był już napełniony w 92 proc. Zrzucenie mas wody sprawiło, że poziom wody rzece przekroczył 9 metrów. Tymczasem miejskie wały ochronne Orska były zaprojektowane na zaledwie 5,5 m. Potem fala zatopiła Orenburg.

Tylko propaganda zadziałała

Lokalne władze ludziom nie pomogły, ale wyłączyły za to część miejskich kamer, zapewne po to, aby nie było łatwo pokazać światu epickiej porażki. Kilkaset osób wyszło pod siedzibę gubernatora obwodu, krzycząc: "Wstyd" oraz "Putinie ratuj!". Gubernator zgodził się z nimi rozmawiać pod warunkiem, że wyłączą telefony i nie będą nagrywać spotkania.

Mieszkańcy wsi pod Orenburgiem, którzy sami zbudowali wał przeciwpowodziowy i zdołali ochronić domy
Mieszkańcy wsi pod Orenburgiem, którzy sami zbudowali wał przeciwpowodziowy i zdołali ochronić domy© Licencjodawca | Prawdiwost

Na daleką rosyjską prowincję dojechali też dziennikarze. Pokazano reportaż, jak trzech duchownych wsiada do śmigłowca i "odbywając powietrzną pielgrzymkę" błogosławi i wyprasza o zakończenie powodzi.

- Imperium zdaje egzamin, tyle że w zakresie propagandy i takiego przedstawiania działań państwa, by wykazywać ich skuteczność. Fakty są jednak inne - komentuje doniesienia z rosyjskiej powodzi prof. Krzysztof Żęgota z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Zajmuje się polityką bezpieczeństwa Rosji.

Profesor zwraca uwagę, że dostarczaniem wody pitnej, medykamentów i żywności do części zalanych regionów zajmowały się wojskowe oddziały wojsk rakietowych, a nie obrona cywilna.

- Relacje wskazują na nieracjonalne wykorzystanie potencjału służb i wojska w sytuacjach kryzysowych w Rosji. Mamy oczywiście świadomość, że skala powodzi jest taka, że nawet dla sprawniej działających państw stanowiłoby to wyzwanie - dodaje prof. Żęgota.

Naukowiec zwraca uwagę, że powodzie zdewastowały również sąsiedni Kazachstan, ale tam władze radzą sobie lepiej. Zorganizowano ewakuację ponad 80 tys. osób z zagrożonych terenów. Najważniejsze, że zrobiono to, zanim domów zaczęła napływać woda.

Winny powodzi już jest. To były ochroniarz Putina

Kremlowska służba prasowa poinformowała, że dzień po rozpoczęciu powodzi w Orsku sam Putin nakazał szefowi Ministerstwa Sytuacji Nadzwyczajnych "natychmiast polecieć w strefę klęski żywiołowej". To nie byle kto. Szefem MSN jest Aleksander Kurenkow, który w latach 2002–2021 pełnił służbę w Federalnej Służbie Bezpieczeństwa, pracował m.in. w ochronie prezydenta Rosji.

Powódź w Rosji. Przedstawiciel Władimira Putina - minister Kurenkow przylatuje na miejsce powodzi
Powódź w Rosji. Przedstawiciel Władimira Putina - minister Kurenkow przylatuje na miejsce powodzi© Telegram | WczK-OGPU

Pierwsze, co Kurenkow powiedział dziennikarzom to to, że ludzie zostali ostrzeżeni tydzień przed powodzią. Poza tym "woda opadnie na początku przyszłego tygodnia". Mieszkańcy skarżą się, że było inaczej: sami budowali umocnienia wokół osiedli i jeszcze płacili różnym cwaniakom 50 dolarów za wynajem motorówek. Oskarżają, że służby Kurenkowa przespały nadejście potopu.

Bohaterami Telegrama stała się grupa mieszkańców wsi spod Orenburga, którzy samodzielnie zbudowali tamę o długości 1,5 km. Zamówili tysiące metrów sześciennych gliny i w jedną dobę usypali wał wokół swoich domów. Twierdzą jednak, że nie otrzymali od władz żadnej pomocy. Nawet odwrotnie - niektórzy urzędnicy grozili im karą za nieskoordynowaną budowę umocnień.

Portal śledczy Wczk-OGPU sugeruje, że ministra Kurenkowa Kreml wyznaczył już do roli kozła ofiarnego. Wskazują na to typowe dla Rosji okoliczności: wszyscy inni urzędnicy są ukrywani przed medialnym otoczeniem, a tłumaczy się jedynie minister. "Ministerstwo Sytuacji Nadzwyczajnych nie jest w stanie dogonić fali powodziowej. Niektóre zbudowane tamy są zmywane. Ratownicy są przerzucani z miejsca w miejsce, ale nadal pracują na pontonach, narażając swoje życie" - donosi na Telegramie Wczk-OGPU.

Dmitrij Pieskow, rzecznik głowy państwa, powiedział mediom, że "to nie czas, by oceniać" działania instytucji państwa. Rosyjskie ministerstwo ds. nadzwyczajnych podaje, że powódź nawiedziła aż 33 regiony na pograniczu Rosji i Kazachtanu.

Ratuj się, kto może. "Rodacy, to nie jest zwykła powódź"

Z kolei wezbrane wody rzeki Tom w południowo-zachodniej Syberii doprowadziły do częściowego zapadnięcia się tamy w mieście Tomsk [550 tys. mieszkańców - red.]. Wiedzieli o Orsku i Orenburgu, więc tam akcja przeciwpowodziowa rozpoczęła się odpowiednio wcześniej. Służby chroniąc miasto przed zalaniem, postanowiły skierować wodę na niezamieszkałe tereny. Trzeba było jednak rozwalić nasyp i drogę oraz wysadzać w powietrze tworzące się na rzece zatory lodowe.

Lada dzień gigantyczna fala na rzece Toboł ma dotrzeć do miasta Kurgan [312 tys. mieszkańców - red.). Gubernator obwodu Wadim Szumkow w dramatycznym wpisie wezwał mieszkańców do ewakuacji. Ostrzegł: "Rodacy, to nie zwykła powódź jak poprzednio, to realne zagrożenie. Zmierza do nas kolosalna fala. Nie tylko roztopy wiosenne, ale też miliard ton wody zrzucanej z Kazachstanu".

"Zabierzcie dzieci, osoby starsze, niepełnosprawnych krewnych i sąsiadów do tymczasowych schronisk lub do przyjaciół i znajomych. Zabierzcie dokumenty osobiste i kosztowności. Przenieście swoje rzeczy na najwyższe piętra i natychmiast opuście swoje domy" - napisał w komunikacie. Szumkow ostrzegł też, że ludzie, którzy będą chcieli przeczekać powódź na dachach, mogą nie otrzymać pomocy.

W analizie Ośrodka Studiów Wschodnich czytamy: "Choć niezadowolenie społeczne z nieadekwatnej reakcji władz może narastać, to nie należy oczekiwać znaczących akcji protestu. Wątpliwy jest też antykremlowski wydźwięk potencjalnych wystąpień". (...) "Wobec skali problemu w całej Rosji Putin osobiście zaangażował się w koordynację działań przeciwpowodziowych. Nieskuteczne zapobieżenie klęsce żywiołowej może zatem oznaczać dla niektórych gubernatorów utratę stanowiska" - uważa autor analizy Miłosz Bartosiewicz z OSW.

Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie