Emerytura jak przekleństwo
Paweł Kaczmarek z Lubonia przegrał we
wszystkich możliwych sądach. Ale jego sprawą zajmie się teraz
Trybunał Konstytucyjny. Problem polega na tym, że odpowiednie
organy nie uwzględniły mu do emerytury składek, które płacił przez
7 lat. Dlaczego? "Pracował", ale "nie był zatrudniony". O te trzy
słowa toczy się spór. Stawką jest wyższa emerytura - opisuje
sprawę "Głos Wielkopolski".
Do 31 marca 1988 Paweł Kaczmarek pracował w ówczesnej Milicji Obywatelskiej. - Musiałem odejść, ponieważ nie byłem członkiem PZPR. Przystałem na skromną, wcześniejszą emeryturę. Nie myślałem, że po latach ta niska emerytura będzie dla mnie przekleństwem- mówi Paweł Kaczmarek.
Rok później rozpoczął działalność gospodarczą w zakresie blacharstwa i dekarstwa. Płacił sumiennie podatek i składkę na ubezpieczenie społeczne na poczet przyszłej, pełnej emerytury. Pracował do 1996 roku. Właśnie - "pracował" w swojej firmie, ale formalnie "nie był zatrudniony".
Drobne, ale brzemienne w skutkach kwestie reguluje "Ustawa o zaopatrzeniu emerytalnym funkcjonariuszy Policji, Urzędu Ochrony Państwa, Straży Granicznej, Państwowej Straży Pożarnej i Służby Więziennej oraz ich rodzin". Dokument z 1994 roku dopuszczał przy ustalaniu wysokości emerytury zaliczenie okresu wykonywania każdej pracy zarobkowej po zwolnieniu ze służby.
Nowelizacja z grudnia 2000 roku precyzuje, że ten przywilej przysługuje jedynie temu, kto był "zatrudniony". Na tej podstawie, w 2001 roku Zakład Emerytalno-Rentowy MSWiA oddalił wniosek czytelnika "GW" o naliczenie do emerytury opłaconych składek od 1989 do 1996 roku, a więc w czasie, kiedy Paweł Kaczmarek prowadził swoją firmę.
- Działalność gospodarcza w świetle obowiązującej ustawy nie jest zatrudnieniem - orzekły służby MSWiA. - Nie ma umowy o pracę, a więc płacenie składek nie ma tutaj znaczenia - sprecyzował Sąd Okręgowy, a za nim Sąd Apelacyjny w Warszawie, gdzie składano odpowiednie pisma. (PAP)