Elżbieta Łukacijewska uderza w "partię-matkę". "PO ma z nią problem. Za chwilę TVP zrobi z niej gwiazdę"
Gdy jej rywalka z listy Koalicji Europejskiej w kampanii wyborczej promowała się zdjęciami z Grzegorzem Schetyną, ona w tym samym czasie chwaliła się selfie z Donaldem Tuskiem. Dzisiaj Elżbieta Łukacijewska uderza w partyjnych kolegów z PO i krytykuje ich za słabą kampanię. Polityk Platformy mówi nam: – Jak dla mnie Ela mogłaby się już spakować.
31.05.2019 | aktual.: 31.05.2019 13:40
Niedzielny wieczór. W sztabie KE minorowe nastroje.
Opozycja – mimo relatywnie niezłego wyniku – wysoko przegrywa z PiS. Politycy w kuluarach rozkładają ręce: – Wygrana jesienią się oddala.
Ale są nieliczni, którzy się cieszą. To politycy PO, którzy mają pewne miejsce w Brukseli i Strasburgu.
CZYTAJ TEŻ:* *Kolejny dwugłos w PO. Łukacijewska odpowiada Schetynie
W tym gronie jest obecna europosłanka Elżbieta Łukacijewska, która "wyszarpała" sobie mandat z Podkarpacia. W najtrudniejszych od lat dla opozycji warunkach w tym regionie.
– Ela lubi być porównywana do Bartka Arłukowicza – mówi jej znajomy z partii.
– Podobnie jak on walczyła w terenie o wynik. I teraz sądzi, że zrobiła najlepszą kampanię z całej Platformy. Tyle że wynik miała słaby, do PE dostała się rzutem na taśmę. Trochę jej odbija – dodaje nasz rozmówca.
Przeczekać Elę
– Ludzie doceniają moją pracę. To, że jestem normalna i każdego szanuję – przekonuje w mediach Łukacijewska.
Jak ocenia: – Wybory wygrywać pozwalają tylko i wyłącznie wyborcy.
Wyborcy anty-PiS nie pozwolili opozycji wygrać najłatwiejszych relatywnie dla PO wyborów. Dlatego Koalicja Europejska zbiera dziś bęcki.
Ale nie ze strony swoich przeciwników z PiS. W Platformę jak w bęben walą... sami jej członkowie. I antyrządowe media – na czele z "Gazetą Wyborczą".
– Ela płynie na fali mody na hejt wobec nas – uważa polityk opozycji. – Ta moda na walenie w PO odradza się co jakiś czas. Jasne, tak jest najłatwiej. Ela ma swoje pięć minut, telefony z mediów się nie urywają, pewnie zostanie gwiazdą TVP, ale to za chwilę się skończy – wieszczy rozmówca WP.
Inny znany poseł PO dodaje: – A co my mamy zrobić? Przecież nikt nie będzie jej zabraniać mówić. My możemy tylko poczekać, aż temat się "wykrwawi".
Jeszcze inny: – I kurz opadnie. W każdej partii po porażce wyrastają jak grzyby po deszczu malkontenci i marudy.
Rany boskie, przestańcie się naparzać
Czwartek, późne popołudnie. W siedzibie PO trwa spotkanie m.in. z szefami regionów partii. Łukacijewska widzi się ze Schetyną. Pół godziny później jest w drodze na Wiertniczą.
W studiu TVN24 europosłanka Platformy się nie hamuje: "Partię się tworzy nie po to, żeby przegrywać wybory kilkoma procentami, ale po to, żeby je wygrywać"; "zabrakło aktywności wielu moich kolegów na listach"; "jestem rozczarowana, że nie podjęli tego zadania i trudu"; "moja wygrana pokazuje, że ludzie bardzo świadomie oddali na mnie głos - nie na Koalicję Europejską, tylko na Elżbietę Łukacijewską".
Rozmówca z PO: – Żenujące. Ale Ela robi dokładnie to, co po każdych wyborach: narzeka, narzeka i narzeka. Co mamy zrobić, zatkać jej usta?
Szef klubu Platformy po występie Łukacijewskiej w "Faktach po Faktach" traci cierpliwość. – Gratuluję Eli wyniku w Cisnej, ale jeżeli taka jest świetna w Cisnej, dlaczego nie wygrała w gminie obok?
Łukacijewska się odwija: – To niech Neumaunn wystartuje z ostatniego miejsca na liście.
Rzeczniczka koalicyjnego SLD załamuje ręce: – Rany boskie, koleżanki i koledzy z PO, przestańcie się naparzać!
Łukacijewska mieszka w Cisnej – co przypomniał jej Neumann – małej miejscowości na Podkarpaciu. To jedyna gmina w regionie, w której PO wygrała z PiS.
Diagnoza Nuemanna: – Nie było nas w małych miejscowościach, nie było nas wystarczająco w średnich miastach. Niedzielna porażka to dla nas absolutny dzwonek na alarm.
Rozmówca WP: – Skoro tak, to czy Łukacijewska nie ma racji?
Pomarudzi, pomarudzi i przestanie
Polityk PO: – Może ma. Ale, na Boga, po przegranych wyborach nie łazi się po mediach i nie wylewa żali.
Poseł Platformy: – Wcześniej było to samo. Pamięta pan, jak Łukacijewska uderzała w Mariana Krzaklewskiego [kandydował z list PO do PE - przyp. red.]. Myśmy się do tego przyzwyczaili. Ale w wyjątkowych sytuacjach, a taką mamy dzisiaj, każdy taki głos to jest paliwo dla PiS. No niestety.
Łukacijewska od dekady jest europosłanką. W tych wyborach uzyskała najsłabszy swój wynik dotychczas – 40 tys. głosów – ale pozwolił on jej zdobyć reelekcję.
– Słabo ją znam – mówi nam kandydat PiS na europosła z Podkarpacia. – Ale wiadomo, że Łukacijewska jest człowiekiem Tuska – dorzuca.
I tak faktycznie jest. Dlatego Łukacijewska nie cieszy się sympatią obecnych liderów PO.
Ci zepchnęli ją na dalsze miejsce przy układaniu list do PE, żeby utorować drogę do zwycięstwa kandydatowi PSL Czesławowi Siekierskiemu (efekt koalicyjnej umowy z ludowcami).
Ale Łukacijewska się zbuntowała. Ostatecznie dostała też całkiem niezłe (paradoksalnie), bo ostatnie miejsce na liście. I "zjadła" Siekierskiego – a swoją kontrkandydatkę z list Krystynę Skowrońską przeskoczyła o kilka tysięcy głosów.
Według informacji WP, władze PO nie rozważają konsekwencji dla Łukacijewskiej za uderzanie w "partię-matkę".
– Pomarudzi, pomarudzi i przestanie – macha ręką polityk PO.
CZYTAJ TEŻ:* *Polityk PiS gratuluje Łukacijewskiej
Polityk z władz partii: – Analizujemy kampanię, robimy sondaże. W przyszłym tygodniu szykujemy podsumowanie i przedstawiamy "mapę drogową" na kolejne wybory. Malkotenci się uciszą.