PolskaElektroniczna rekrutacja do liceów nie zdała egzaminu

Elektroniczna rekrutacja do liceów nie zdała egzaminu


Kandydaci do liceów nie koczowali po kilka dni w szkole i nie biegali od jednej placówki do drugiej, żeby dowiedzieć się, czy zostali przyjęci. Ale elektroniczna rekrutacja też nie zdała egzaminu. Niektórzy uczniowie, rodzice, a nawet dyrektorzy są oburzeni.

Elektroniczna rekrutacja do liceów nie zdała egzaminu
Źródło zdjęć: © Dziennik Zachodni

05.07.2006 | aktual.: 05.07.2006 08:00

Większość śląskich miast zdecydowała się właśnie na elektroniczną rekrutację. Dzięki temu uczeń mógł w Internecie zobaczyć, czy został przyjęty do wymarzonej klasy, czy znalazł się pod kreską. Wszystkie szkoły ułożyły listy rankingowe.

Sęk w tym, że śląskie miasta kupiły różne programy do elektronicznej rekrutacji. A uczeń z Chorzowa, Sosnowca, Świętochłowic czy Mikołowa chętnie wybiera liceum w Katowicach. Jednak Katowice nie "widziały", co się działo np. w Sosnowcu i odwrotnie. - Jeśli uczeń z Katowic zdecydował się na liceum w Chorzowie i tam złożył oryginalne dokumenty, my nie wiedzieliśmy, co się z nim dzieje. On był dla nas wirtualny, gdyż Chorzów w ogóle nie wprowadził elektronicznej rekrutacji - mówi jeden z nauczycieli Zespołu Szkół Łączności z Katowic.

Katowice w tym roku pierwszy raz zdecydowały się na elektroniczną rekrutację. - W tej postaci to był jeden wielki minus- uważa Teresa Baranowska, dyrektor III LO im. A. Mickiewicza w Katowicach. - Potraciliśmy dzieci z wysoką punktacją, które zobaczyły w Internecie, że znalazły się pod kreską. Jeśli ktoś przyjęty wycofał dokumenty, miejsca się automatycznie podnosiły. Ale system tego nie pokazywał.

Popularny "Mickiewicz" nigdy nie miał kłopotów z naborem. Wręcz przeciwnie, dostawał zgodę na uruchomienie dodatkowych klas. Tymczasem w ubiegły piątek miał jeszcze 41 wolnych miejsc! - W poniedziałek do szkoły zaglądali uczniowie, którzy zdobyli po około 100 pkt. Ale jeśli w klasie matematyczno-fizycznej mam uczniów, którzy mają po 200 punktów i niewiele mniej, uczeń z mniejszą ilością punktów może sobie nie poradzić - martwi się dyrektor Baranowska.

Elektronicznej rekrutacji nie wprowadziły u siebie m.in. Chorzów, Siemianowice Śl., Świętochłowice, Ruda Śląska, Dąbrowa Górnicza. - Nie zakupiliśmy programu potrzebnego do obsługi elektronicznej rekrutacji, gdyż uważamy, że identyczny program powinien obowiązywać przynajmniej w ościennych miastach - tłumaczy Adam Nowak, rzecznik UM w Rudzie Śl. - Jeśli wydziały oświaty śląskich miast porozumieją się co do jednego programu, chętnie się do niego dołożymy. Ten system powinien być skuteczny, a dzisiaj taki nie jest. Kuratorium Oświaty w Katowicach nie może wpłynąć na śląskie miasta, by te wreszcie dogadały się. - Gdyby w całym województwie był jednolity system, problemów na pewno byłoby mniej- mówi Anna Zamora, rzecznik Kuratorium Oświaty w Katowicach. - Jednak my nie możemy wpłynąć na samorządy, żeby wybrały ten, a nie inny program. Jest to ich samodzielna decyzja.

Poza tym od kilku lat dyrektorzy denerwują się, że uczniowie przynoszą oryginalne dokumenty w ostatniej chwili. - To jest największy minus rekrutacji, gdyż ci uczniowie blokują miejsca innym - uważa Roman Herrmann, dyrektor IV LO im. M. Skłodowskiej-Curie w Chorzowie. - Nie ma ani przepisu ani sposobu, który zmuszałby kandydatów do jak najszybszego złożenia oryginalnych dokumentów.

Kandydatem na śląskiego kuratora oświaty jest Marian Drosio, historyk z Wodzisławia Śl., były dyrektor Delegatury Kuratorium Oświaty w Rybniku. Wczoraj został wybrany przez komisję konkursową.

Fotel śląskiego kuratora oświaty jest pusty od ponad pięciu miesięcy. Najpierw wojewoda śląski Tomasz Pietrzykowski odwołał z tej funkcji Jerzego Grada. Potem nie zgodził się, aby kuratorem został Artur Dzigański, dyrektor szkoły prywatnej z Krakowa, który został wybrany przez komisję konkursową.

Na początku czerwca wojewoda ogłosił nowy konkurs. Komisja konkursowa przesłuchiwała wczoraj kandydatów. Marian Drosio jest na razie kandydatem na kuratora, gdyż najpierw musi go zaakceptować wojewoda śląski, a potem minister edukacji.

Monika Krężel

Zobacz także
Komentarze (0)