Ełcki radny Michał Tyszkiewicz dla Wirtualnej Polski: w wyniku podjętych negocjacji ludzie zaczęli się rozchodzić
Sytuacja w Ełku powoli wraca do normy. - Uspokoiło się już. Zostało kilkanaście osób i kilkudziesięciu policjantów - poinformował Wirtualną Polskę radny z Ełku Michał Tyszkiewicz, który na bieżąco przekazuje nam relacje z tego, co się dzieje w mieście. W noc sylwestrową został tam zasztyletowany 21-latek. Policja zatrzymała 28 sób, w tym cudzoziemców. W wyniku zdarzenia w Ełku wybuchły zamieszki, podczas których wykrzykiwano antyimigranckie hasła.
02.01.2017 | aktual.: 02.01.2017 07:19
Radny podkreślił w rozmowie z WP, że w wyniku podjętych negocjacji policja cofnęła się, co spowodowało, że tłum również ustąpił i ludzie powoli zaczęli się rozchodzić. Wspomniał też, że według jego informacji policja nie stwierdziła, by na odcinku Mońki-Ełk przemieszczały się jakieś autobusy z narodowcami - obawiano się, że w związku z wydarzaniem w mieście dołączą oni do manifestujących.
Michał Tyszkiewicz, informował wcześniej w rozmowie z WP, że policja próbowała rozgonić tłum zebrany w centrum miasta. - W ruch poszedł gaz - mówił polityk. Przekazywał też, że, pojawiły się informacje, iż do miasta nadciągają narodowcy. - Policja jest przygotowana, ściągnęła posiłki z całego województwa, jest także Żandarmeria Wojskowa i w pogotowiu wojsko z Orzysza - donosił Tyszkiewicz. Informował ponadto, że policja zatrzymała ponad 20 osób.
- Sytuacja na razie trochę się uspokoiła. Nie ma kamieni, tylko trochę petard. Policja apeluje o rozejście. Około 150 osób nie słucha apelu - relacjonował tuż przed godz. 21 WP radny. Jak mówił wtedy, razem z radnym Nikodemem Kemicerem będą próbować zorganizować megafon i porozmawiać z zebranym tłumem.
Po 21.15 policja przystąpiła do działania. Na miejsce przyjechały dodatkowe siły policyjne. Użyto gazu łzawiącego, funkcjonariusze próbują rozpędzić zebranych. Obstawiony przez policję został także dworzec PKP, co może mieć związek z wcześniejszymi doniesieniami o planowanym przyjeździe narodowców.
Prince Kebab, który mieści się w budynku należącym do ełckiego przedsiębiorcy Klemensa Rydzewskiego, ma w Ełku dwa lokale: przy ul. Armii Krajowej oraz Wojska Polskiego. Jak wcześniej mówił radny, zamieszki trwają przed tym pierwszym, jednak zniszczone zostały także witryny drugiego obiektu.
Napad na obcokrajowców w barze Kleopatra
Tyszkiewicz powiedział, że to nie pierwsza tego rodzaju sytuacja w Ełku, w którą zamieszani są pochodzący zza granicy pracownicy lokalu z kebabem. - Wtedy jednak nikt nie zginął - przypomniał radny.
Chodzi o sytuację, która miała miejsce w marcu 2016 r. przed barem z kebabami Kleopatra przy ul. Jana Pawła II w Ełku. Wtedy grupka pijanych mężczyzn zaatakowała pochodzących z Egiptu i Algierii pracowników lokalu. Napastnicy zaczęli wyzywać obcokrajowców, a później zaatakowali jednego z nich, kopiąc go i grożąc mu stłuczoną butelką. Napadnięty muzułmanin w obronie własnej sięgnął po schowany pod ladą nóż i poważnie ranił nim jednego z napastników.
Ostatecznie dwóch mężczyzn, którzy zaatakowali obcokrajowców, usłyszało zarzuty, m.in. stosowanie przemocy lub gróźb wobec osób z powodu ich przynależności narodowej, etnicznej, rasowej lub politycznej.
Śmierć 21-latka i zamieszki w centrum Ełku
W noc sylwestrową z powodu ran kłutych zadanych nożem przed lokalem Prince Kebab przy ul. Armii Krajowej w centrum Ełku zginął 21-letni Daniel. W poniedziałek ma zostać wykonana sekcja zwłok, która szczegółowo pozwoli ustalić przyczynę śmierci mężczyzny.
W związku ze zdarzeniem policja zatrzymała czterech mężczyzn, wśród których są cudzoziemcy.
Tymczasem w niedzielę po południu przed lokalem zaczęli zbierać się mieszkańcy miasta, niektórzy byli agresywni. Doszło do zamieszek, zebrani zdemolowali bar, a także drugi obiekt należący do tego samego właściciela. Zebraną na miejscu policję obrzucili petardami, kamieniami i kostką brukową.
aktualizacja oprac. M. Kurek/ K. Bogdańska