Ekwadorski dziennikarz o bananach z kokainą w Polsce. "Liczba transportów rośnie, a ludzie giną"

Polscy pracownicy popularnego dyskontu nie wierzyli własnym oczom, gdy w skrzynkach z bananami znajdowali ostatnio kilogramy kokainy. Jak ustalono, narkotyki przyjechały z Ekwadoru. - Przemyt to u nas poważny problem. Coraz częściej celem jest Europa - przyznaje Wirtualnej Polsce dr Carlos Jijón z "La Republica".

Ekwadorski dziennikarz o bananach z kokainą w Polsce. "Liczba transportów rośnie, a ludzie giną"
Źródło zdjęć: © udla.edu.ec
Patryk Osowski

05.12.2018 13:08

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Ponad 220 kg czystej kokainy o łącznej wartości kilkudziesięciu milionów złotych znajdowano ostatnio w sklepach w całej Polsce. Policja postawiła na nogi wszystkie swoje siły, a biały proszek zabezpieczono m.in. w województwach mazowieckim, łódzkim, śląskim i dolnośląskim.

Większość z nas kojarzy przemyt z dostawami z Meksyku i Kolumbii - szczególnie po wielkim zainteresowaniu wśród Polaków serialem "Narcos". Ale skąd w tej całej układance Ekwador?

Patryk Osowski, Wirtualna Polska: Macie duży problem z narkobiznesem? Można przypuszczać, że kokaina trafiła do Polski przez pomyłkę, czy był to raczej zaplanowany kierunek i tylko na ostatnim etapie przerzutu coś poszło nie po myśli gangów?

*Dr Carlos Jijón, redaktor naczelny portalu "La Republica" (Ekwador): * Problem z handlem narkotykami jest u nas bardzo poważny. Północ Ekwadoru leży nad Pacyfikiem i graniczy z największym obszarem produkcji koki w południowej Kolumbii. Po podpisaniu pokoju przez kolumbijski rząd i partyzantkę FARC, ten teren jest zdominowany przez różne grupy przestępcze.

Producenci koki przekazują swój produkt do Ekwadoru, a stamtąd jest on wysyłany dalej. Do tej pory trafiał głównie do Stanów Zjednoczonych, ale ostatnio odkryto również duże transporty do Europy.

Rządzący wciąż nie są w stanie wygrać wojny z gangami?

To bardzo trudne. Obecny prezydent Lenín Moreno próbuje z tym walczyć. Ale na przykład jego poprzednik Rafael Correa został oskarżony o przyjmowanie pieniędzy z handlu narkotykami nawet podczas kampanii wyborczej. Zarzucono mu, że celowo łagodził kontrole graniczne i umożliwiał w ten sposób wysyłkę kolumbijskiej kokainy w świat.

Ale co gorsze, ostatnio odkryto nawet, że w handel kokainą zaangażowani byli ludzie związani z armią.

Obraz
© Patrol ekwadorskich służb bezpieczeństwa, FOTO: PAP

Niedawno byłem w Meksyku. W jednym z miast trzy dni po moim wyjeździe zabito 5 osób w tym szefa lokalnej policji. Nigdzie na świecie nie czułem się tak niebezpiecznie jak tam. W Ekwadorze jest podobnie?

Nie aż tak jak w Meksyku, ale pojawiają się groźne incydenty. W tym roku handlarze narkotyków zaatakowali na przykład Komendę Główną Policji w Esmeraldas i ją wysadzili. Podobno zrobili to w odwecie za zaostrzone kontrole, które wprowadził nowy rząd.

Potem porwali trzech dziennikarzy, aby wymienić ich na aresztowanych handlarzy narkotyków. Rząd Moreno nie zaakceptował szantażu, a dziennikarze... zostali zabici. Porwano też dwóch cywilów. Ich również zabito.

Na koniec wojsko odzyskało częściowo kontrolę nad tym obszarem, ale wciąż północ kraju jest uznawana za niebezpieczną. Między gangami narkotykowymi a siłami bezpieczeństwa toczą się tam regularne bitwy.

Czyli Ekwador płaci cenę niekorzystnego położenia?

Częściowo tak, ponieważ największa część narkotyków jest wytwarzana w kolumbijskim regionie Tumaco. Do północnych prowincji Ekwadoru takich jak Manabi i Esmeraldas trafia tylko po to, by wypłynąć z tamtejszych portów na Pacyfik.

I gdzie stamtąd trafia?

Przeważnie najpierw kokaina ląduje w Meksyku, gdzie przejmują ją gangi z Sinaloa. Dopiero potem jest wysyłana do USA i Europy.

Dziennikarze mogą swobodnie informować o narkobiznesie? Czy wiąże się to dla nich z dużym ryzykiem?

Uważa się, że siły publiczne, a nawet władze lokalne są częścią tego biznesu. W zeszłym roku dziennikarz, który donosił, że władze miasta Esmeraldas były zamieszane w handel narkotykami, został zastrzelony w swoim biurze w biały dzień.

O los przechwyconych w Polsce 220 kg kokainy Wirtualna Polska zapytała przedstawicieli Komendy Głównej Policji i Prokuratury Krajowej. W odpowiedzi usłyszeliśmy, że śledztwo w całej sprawie potrwa jeszcze długo. Zakończy się najprawdopodobniej wnioskiem sądu o zniszczenie narkotyków. A jaka jest szansa na zatrzymanie osób, które miały być w Polsce adresatami białego proszku? Odpowiedź na to pytanie TUTAJ

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Komentarze (119)